Roku pańskiego 1876 szesnastoletnia Katarzyna Bolnicka uciekła z domu. Ściślej mówiąc, nie z własnego domu, ale z wytwornej siedziby swoich hrabiowskich pociotków, gdzie nabierała ogłady i uczyła się eleganckich manier. Nakichawszy na ogładę i maniery, zmyliła straże i późną nocą wylazła przez...
show more
Roku pańskiego 1876 szesnastoletnia Katarzyna Bolnicka uciekła z domu. Ściślej mówiąc, nie z własnego domu, ale z wytwornej siedziby swoich hrabiowskich pociotków, gdzie nabierała ogłady i uczyła się eleganckich manier. Nakichawszy na ogładę i maniery, zmyliła straże i późną nocą wylazła przez okno w ogrodzeniu. Za dziurą czekał dziarski młodzian, dzierżący krótko przy pysku zniecierpliwione konie, łatwo zatem odgadnąć, po co Katarzyna uciekła. - fragment powieści."- Sprzątam tu i sprzątam, a tych śmieci jakoś nie ubywa - powiedziała moja mamusia z wielkim niezadowoleniem, przerywając na chwilę okopywanie dużego kamienia nożem kuchennym i rozglądając się dookoła. - Nawet wygląda, jakby ich było więcej.- Bo tak sprzątasz! - prychnęła Teresa. - Robotnica majowa!- Mnie się wydaje, że ubywa - zaprotestowała ciocia Jadzia. - To znaczy, niektórych ubywa...- Zaraz przybędzie tych łupin, które tu rozwalacie - zauważyła zgryźliwie Lucyna.- Łupiny posprzątamy same - obraziła się Teresa. - Dużo ci od nich nie przybędzie.- Obie z ciocią Jadzią łuskały groch. Moja mamusia i Lucyna usuwały stare żelastwo i kamienie z terenu wokół ruinki, postanowiwszy przeistoczyć śmietnik w elegancki trawnik. Lucynę pchało zamiłowanie do robót ogrodniczych, moją mamusię cicha nadzieja odnalezienia śladów najstarszej studni, która z niewiadomych powodów była jej potrzebna do szczęścia. Mimo iż praca trwała już czwarty dzień, rezultaty jej były nader nikłe. Śmietnik stawiał wyraźny opór." [...]"Moja mamusia ocknęła się ze swego olśnienia.- Wcale nie było studni tam, gdzieśmy kopali! Studnia była przy drzewie, sama z niej brałam wodę.- Przy jakim drzewie? - zapytał Franek nieufnie.- Przy dębie. Ona była nawet blisko tej pierwszej rozkopanej, ale bardziej w stronę dębu. Zupełnie o niej zapomniałem!Przez chwilę wydawało się, że dwie młodsze siostry uduszą starszą, a pomoże im w tym bratanek. Gdyby wzrok mógł zabijać, już by ją mieli z głowy. Michał Olszewski uciął w zarodku rwące się z ust okrzyki.- Zaraz - rzekł pośpiesznie. - Kiedy to było? Czy ona była najdawniejsza?- Wcale nie była najdawniejsza, najdawniejsza była ta rozkopana na początku. Już wtedy była stara i zasypana. Ta przy dębie też była stara i stryjek nawet coś mówił o wykopaniu nowej studni, bo z tej woda zrobiła się jakaś żelazista...Michał zerwał się z krzesła i usiadł z powrotem.- Żelazista! Jeżeli skrzynia była okuta! Żelazo rdzewiało... Gdzie jest to miejsce?!- No przecież mówię, przy dębie...- Matko cudowna, trzecia studnia... - zakwiliła cichutko Lucyna.Teresa powoli podniosła się ze skraju łóżka z obłędem w oczach.- Czy cały świat usiany jest studniami naszych przodków? - spytała dziwnym głosem. - Czy ja już do końca życia będę rozkopywała studnie po pradziadkach?! Ja nie chcę tych trzystu pereł!!! "(fragmenty)
show less