logo
Wrong email address or username
Wrong email address or username
Incorrect verification code
back to top
Search tags: Historyczne
Load new posts () and activity
Like Reblog Comment
review 2014-09-17 14:33
Złodziejka książek
Złodziejka książek - Markus Zusak

Ciekawa sprawa z tą książką. Denerwował mnie, momentami nawet bardzo, styl, w jakim została napisana (chociaż tu od razu zaznaczę, że nabieram podejrzeń, iż jest to sprawa tłumaczenia). Postacie (oprócz Śmierci, rzecz jasna) są do bólu schematyczne i wpisują się w pewne role typowe dla opowiastek o dzieciach w nowym otoczeniu. Z tym, że "nowe otoczenie" opisywanej przez autora dziewczynki to nazistowskie Niemcy. I nawet jeśli narracja wydawała mi się momentami infantylna, a historia typowa, wszystkie te grzeszki autora idą w zapomnienie w chwili, gdy na scenę wkracza pewien ukrywający się Żyd. Historia momentalnie nabiera rumieńców, czuć napięcie, a nawet - w będącej częścią opowieści historyjce obrazkowej dla dzieci - pewien artyzm. Był w tej książce rozdział, przy czytaniu którego płakałam jak bóbr. I wiecie co? Płakałam dalej, gdy już ten rozdział przeczytałam, a książkę odłożyłam, by dokończyć ją, gdy się pozbieram. Ciężko było, bo czułam się, jak gdyby rzecz dotyczyła mojego najlepszego przyjaciela. I niech to posłuży za najlepszą rekomendację.

Like Reblog Comment
show activity (+)
review 2013-11-12 08:53
Ty się bawisz, a tam płoną stosy
Narrenturm - Andrzej Sapkowski
Najnowszy Wiedźmin już w czytaniu, ale prawdę mówiąc trochę to chyba bardziej sentymentalny powrót, niż rzeczywisty hit tej jesieni. Dużo więcej frajdy mam za słuchania. Doczekałem się wreszcie zakończenia produkcji trzeciego tomu (dzięki http://kolekti.pl/) w wersji audio, zaczynam więc przygodę z całą trylogią husycką w formie słuchowiska. Wrażenie niesamowite! Rzeczywiście nazwanie tego megaprodukcją nie było bezzasadne, bo to chyba pierwsza książka, która zrobiona została w taki sposób: muzyka, efekty dźwiękowe i tło charakterystyczne dla epoki, 112 aktorów... To naprawdę robi wrażenie.

Gdy tylko zamkniesz oczy, natychmiast przenosisz się do XV wieku, na Śląsk - dziwną krainę, która żyje własnymi sprawami, skąd równie blisko do Czech, Niemiec, jak i do stolicy Polski. Różne nacje, grupy społeczne, wierzenia żyją obok siebie, ale jest też wielu takich, którzy jak najszybciej by wprowadzili tu własne "porządki" i oczyścili miasta, wsie z tych, których uważają za niegodnych życia w spokojnym sąsiedztwie. 
Sapkowski stworzył żywą i wciągającą historię przygodową w realiach historycznych i odmalował to wszystko tak, że nawet i Krzyżacy niech się schowają.
...
Zaraz, zaraz, ale ja chyba nie przedstawiłem głównego bohatera. Proszę Państwa - oto Reinmar z Bielawy, zwany też Reynevanem. Adept sztuk medycznych i choć mniej się tym chwali pilny student czarnej i białej magii, miłośnik wdzięków niewieścich (co sprowadza wciąż na niego kłopoty) i niepoprawny idealista (co sprowadza na niego jeszcze większe kłopoty). No bo jak to: starać się być uczciwym, szczerym i pomocnym, w czasach gdy tak naprawdę lepiej myśleć tylko i wyłącznie o własnym interesie. Nic dziwnego, że jak tylko wydawałoby się kończą jego jedne tarapaty, zaraz wpada w jeszcze większe. Od wydawałoby się dość błahego  "nieporozumienia", czyli przyprawienia rogów pewnemu szlachcicowi i ucieczki przed jego braćmi, Reynevan wpląta się w cały szereg skomplikowanych historii - morderstwa, spiski, rabunki, dziwne spotkania, więzienie, a nawet sabat czarownic. Ech, to po prostu trzeba przeczytać. 
 
Świetnie poprowadzona akcja, która prawie nie zwalnia tempa, doskonale zarysowane tło historyczne z prawdziwymi wydarzeniami (dużo mniej wesołe od ich całych perypetii) i postaciami oraz barwne postacie, których jest tu mnóstwo. Sam nie wiem co jest największą siłą tej książki. No i język - dosadny, chwilami wulgarny, ale dobrze oddający klimat i czasów i wydarzeń.
...
Kolejny plus: sporo humoru, a elementów fantasy nie za wiele. Powieść spodoba się więc, nie tylko tym, którzy lubią Sapkowskiego za Wiedźmina. Minus? Może sporo łaciny i archaizmów, które przecież w wersji audio nie są tłumaczone.
 
Wersja audio po prostu kapitalna, żal było przerywać słuchanie choćby na chwilę. Jedyna wada to zbyt długie rozdziały (po godzinie każdy), wystarczyła chwila nieuwagi, niewłaściwy ruch palcem na telefonie i potem kłopot by znaleźć miejsce gdzie byliśmy...

Czytają: Krzysztof Gosztyła (narrator), Maciej Gudowski, Lesław Żurek, Henryk Talar, Krzysztof Wakuliński i inni. Skończę tylko Nesbo i biorę się za drugi tom, bo już zakupiony...


całość tu: http://notatnikkulturalny.blogspot.com/2013/11/narrenturm-andrzej-sapkowski-czyli-ty.html

Source: notatnikkulturalny.blogspot.com/2013/11/narrenturm-andrzej-sapkowski-czyli-ty.html
Like Reblog Comment
show activity (+)
review 2013-10-22 07:34
Kobiety w projekcie Manhattan
Dziewczyny atomowe - Denise Kiernan,Mariusz Gądek

Recenzji "Dziewczyn..." już sporo, ale naprawdę rzecz jest warta zainteresowania - to umiejętne połączenie małej i dużej historii. Opisanie wielkich wydarzeń poprzez relacje i świadectwa pojedynczych osób, sprawia, że nawet spore nagromadzenie informacji nie przeszkadza, a czytelnik na tyle zdąży polubić bohaterów, że czeka na ciąg dalszy ich losów. 

Dołączam się więc i ja do poleceń tej pozycji. A jeżeli ktoś jeszcze jej nie czytał, albo chce mieć ją na własność, uprzejmie informuję iż dorzucam ją do pakietu na listopad, a więc warto będzie do mnie zaglądać z początkiem miesiąca (http://notatnikkulturalny.blogspot.com). 
Projekt Manhattan. Ta nazwa, nawet jeżeli nie interesowaliśmy się historią, pewnie gdzieś "obiła nam się o uszy". Stany Zjednoczone nie były jedyny krajem, który prowadził badania nad rozszczepieniem atomów i możliwością wykorzystania tego procesu jako broni w wojnie. To był wyścig z czasem, bo przecież mogli ich ubiec np. Niemcy, czy Japończycy. Stąd też nie tylko grube miliony dolarów wydawane na badanie i przygotowanie bomby, ale i ogromna tajność tego projektu. Gdyby się dobrze zastanowić, to chyba te kulisy projektu, nacisk na zachowanie tajemnicy, co przy tak złożonym procesie angażującym tysiące ludzi nie było łatwe, były tu najciekawsze.
Autorka nie tylko przekopała się przez różne dokumenty, archiwa, fotografie, ale dotarła do świadków tamtych wydarzeń - dzięki ich relacjom, te opisy budowy zakładów, w których wzbogacano uran oraz całego zamkniętego miasta wokół nich, nabierają życia i barw. Czytamy nie tylko o pracy, o różnych utrudnieniach wynikających z tajności projektu, ale też o codziennym życiu, rozrywkach, zakupach itd. Oak Ridge oficjalnie na mapach nie istniało, ale w szczytowym okresie mieszkało tam koło 75 000 ludzi! Wojsko nie miało takich możliwości by obsadzić zakłady jedynie własnymi siłami, brakowało mężczyzn do pracy, stąd też naturalne, że ściągano tam cywilów, w dużej mierze młode kobiety bez rodzin, które mogły całkowicie poświęcić się pracy.
Gdy jednak ściągasz cywilów, a w dodatku kobiety, nie możesz ich traktować jako więźniów, nie wystarczy zadbać o dach nad głową, czy też wyżywienie. To nie są roboty, które nie muszą wiedzieć czemu służy ich praca, a po swojej dniówce mają siedzieć i odpoczywać - w sposób niezamierzony przy okazji realizacji projektu Manhattan dokonał się ciekawy eksperyment socjologiczny. Wspomnienia kobiet pracujących przy projekcie (nie tylko w laboratoriach, ale również w halach produkcyjnych, albo jako sprzątaczki) fajnie pokazują te spięcia między wojskiem koordynującym projekt i potrzebami cywilów. To odkrywanie fenomenu zamkniętego miasta, którego istnienie miało pozostać tajemnicą, a jednocześnie jego mieszkańcy walczyli o prawo do normalnego życie, naprawdę mnie wciągnęło na równi z opisywanym procesem powstawania bomby. O ile szczegóły techniczne były dla mnie ciut nużące, to te wszystkie anegdoty, ciekawostki z życia mieszkańców Oak Ridge sprawiały, że książka mimo grubości dała się pochłonąć bardzo szybko.
Like Reblog Comment
review 2013-05-29 10:52
Jedz, pij i popuszczaj pasa
Szubienicznik - Jacek Piekara

Piekara obok Komudy wyrobił sobie już trochę markę, ale dotąd najbardziej znany był z opowiadań o inkwizytorze Mordimerze. Po raz kolejny (m.in. po Charakterniku) próbuje się zmierzyć z powieścią czysto historyczną (bez elementów fantastycznych). I wiecie co Wam powiem?

Pan Jacek całkiem nieźle stara się oddać nam klimat życia w Rzeczpospolitej pod koniec XVII wieku, wciąż wplata w fabułę, w dysputy bohaterów jakieś detale, ale to może być dla jednych zaletą, a dla innych niestety wadą. Styl poprowadzenia nas w tej historii osadza się nie tyle na opisach i akcji, co na dialogach, które co i rusz przerywane są różnymi dygresjami. I znowu - dla jednych może to być smaczek (biesiadowanie, toasty i liczne wtręty to nie tylko ciekawostki, ale i wprowadzenie odrobiny poczucia humoru), a dla innych, coś nie do zniesienie, bo chcieliby poznać historię od początku do końca, a nie przerywaną co pół strony.

 

Kolejny feler powieści i chyba najbardziej dotkliwy (i za zaletę uznają go tylko ci, którzy lubią czekać na kontynuację przygód swoich ulubionych bohaterów) - okazuje się, że powieść urywa się w momencie gdy tak naprawdę jeszcze niewiele wiemy. Konia z rzędem temu, kto na okładce w księgarni, albo w materiałach promocyjnych znajdzie wyraźną informację, iż nie jest to niezależna powieść, tylko część pierwsza większego cyklu... 
Na plus - użyty w dialogach język, barwne opisanie zachowań, poglądów i sposobu myślenia o świecie polskiej szlachty. To może trochę drażnić, gdyż trudno przyjmować z przyjemnością bajdy o swych rzymskich korzeniach, dywagacje o zbrodniczym narodzie żydowskim, czy też o chłopach, których Bóg zsyła na ziemię jedynie po to by służyli pokornie i zginali grzbiet przed lepszymi od siebie. Pan i cham - oto jak widzą oni porządek świata i wierzą, że nigdy się to nie zmieni (dociekliwi znajdą też inne smaczki, np. o tym jak szlachta myśli o pederastii). Nawet jak nas to wszystko bawi, drażni, męczy - trzeba przyznać, że też i zaciekawia. Właśnie to tło historyczno-kulturowo-społeczne, te wszystkie detale stanowiły o tym iż trudno było się od książki oderwać. W ich rozmowach, narzekaniu na upadek obyczajów i wartości, już przeczuwamy zbliżającą się klęskę ich świata...
           
Cóż - ja pewnie będę szukał dalszych losów bohaterów opisanych przez Pana Piekarę, ale przyznam że jednak oczekiwałem czegoś żywszego, bardziej wciągającego. Tu opowieść snuje się powoli, a docenią to pewnie głównie ci, którzy lubują się w dawnym języku, w detalach, umiłowali sobie dawne dzieje Rzeczpospolitej i szlachecką wolność.
Source: notatnikkulturalny.blogspot.com/2013/05/jacek-piekara-szubienicznik-czyli.html
Like Reblog Comment
review 2013-05-25 18:52
Z rakietami stoimy tak samo jak z produkcją kiełbasy
Matka diabła. Kulisy rządów Chruszczowa - Suworow Wiktor

Suworow po raz kolejny bawi się w historyka - przekopuje różne źródła i przedstawia nam sporą ilość liczb, nazwisk, nazw jednostek i zakładów, niestety dla osób, które trochę interesują się historią powojenną większość wydarzeń jakie opisuje jest znanych. Jesteśmy zarzuceni detalami, a pomija się inne wydarzenia, które działy się w tym samym czasie - Suworow opisuje bowiem tylko to co uznał za przydatne do opowiedzenia jego własnej historii. Na tle pierwszego lotu w kosmos, wyścigu zbrojeń między ZSRR i USA, rządów Chruszczowa, opisuje on bowiem przebieg spisku radzieckich generałów, którym według hipotezy autora zawdzięczamy uratowanie ziemi przed wojną nuklearną i zagładą. I rzeczywiście - hipoteza ciekawa, o misji specjalnej pułkownika Pieńkowskiego, który miał przekazać Amerykanom tajne informacje, przeciętny czytelnik nigdy nie słyszał. Tyle, że treści starczyłoby może na dobry artykuł, góra na jeden rozdział. Cała reszta bowiem to powtarzanie w kółko tych samych dowodów, podobnych liczb wskazujących na to iż władze Związku Radzieckiego kłamały opowiadając o swej potędze, o swym arsenale nuklearnym, że zmierzali do eskalacji konfliktu nie mając żadnych szans w tej konfrontacji.
Książka przede wszystkim pozwala nam poznać kulisy tzw. kryzysu kubańskiego - momentu w historii gdy świat był chyba najbliżej katastrofy, ale całość tekstu niestety jest mało strawna. Sprawia to wrażenie jakby na podstawie luźnego pomysłu Suworow postanowił na siłę napisać kilkaset stron i wydać to po to, by sobie dalej żyć w komforcie (a to kosztuje). Jako czytelnik czuje się oszukany i raczej zniesmaczony. A już kilkadziesiąt stron "o sobie", w których dyskutuje z różnymi krytykami to zupełna żenada.  W dodatku w tym posłowiu pokusił się o udowadnianie na podstawie swoich dzieł, co to znaczy dobra książka. Cóż - pozostawmy to raczej ocenie czytelników Panie Suworow.

Source: notatnikkulturalny.blogspot.com
More posts
Your Dashboard view:
Need help?