Właśnie jestem po lekturze książki "Igrzyska Śmierci". Przeczytałam ją ze względu na wydarzenie, w którym postanowiłam wziąć udział. Czyli Tygodniu z Igrzyskami . Właśnie ze względu na to wydarzenie postaram się codziennie w tym tygodniu dodać post związany z cyklem książek "Igrzyska Śmierci". Jeśli Wam ten tydzień z... się spodoba, to mogę jeszcze kiedyś zrobić tydzień z innym cyklem. :)
Ale wróćmy do książki. By ją przeczytać wystarczyło mi około 9 godzin. Nie wiem, czy to dużo czy mało. Możliwe, iż dla niektórych z Was to dużo. A dla mnie szczerze to w sam raz. A nawet myślałam, iż czytać będę dłużej tą książkę. Lecz się myliłam. Bowiem losy Katniss wciągnęły mnie, choć historię już znałam z filmu (nie wiem, czy pamiętacie, gdy pisałam, iż swoją przygodę z "Igrzyskami" zaczęłam przy filmie).
Katniss jest dziewczyną, która żyje przede wszystkim dla siostry. Zawsze dbała o Prim, chciała dla niej jak najlepiej. Polowała dla niej, dbała o nią i kochała ją całym sercem. Dlatego też, gdy wylosowano imię Prim, to Katniss zgłosiła się na ochotnika na Głodowe Igrzyska. Zrobiła to dla siostry, bo nie chciała patrzeć na jej śmierć. Katniss wiedziała, że idzie na śmierć, ale też obiecała Prim i sobie, że będzie walczyć, że postara się wygrać...
Pewnie ciekawi Was, czym są Głodowe Igrzyska. Cóż: z 12 dystryktów wybiera się w drodze losowania (chyba, że są ochotnicy) 24 młodych ludzi, praktycznie dzieci lub jak ktoś woli nastolatków. Z każdego dystryktu para: chłopiec i dziewczyna. Nazywa się ich trybutami. Trybuci na specjalnej arenie muszą walczyć o życie. Wygrywa ta osoba (tylko jedna!), która przeżyje. I najlepiej by się sami zabijali ku radości telewidzów z Kapitolu.
Narracja w książce jest pierwszoosobowa. Czytamy myśli Katniss, poznajemy jej tok rozumowania, widzimy tylko tyle, ile widzi Katniss. Dlatego też czasem możemy dojść do mylnych założeń jak i ona. Choć z drugiej strony...
Wydawałoby się, że skoro czytamy opis wydarzeń z punktu widzenia Katniss, to równocześnie nie jesteśmy w stanie zauważyć jej wad. Bo skoro ktoś myśli o sobie, to pewnie myśli też są dobre ("ooo, jestem taki super" :D ). Katniss myśli o sobie, o swoich przyjacielach i wrogach. A to jak o nich myśli pozwala nam wysunąć pewne wnioski.
I tak: kocha swoją rodzinę, ale czy do końca stara się zrozumieć matkę? W sumie ma rację, iż to matka była za nich odpowiedzialna, ale jednak...
Katniss jest uparta. Mówcie, co chcecie, ale uparta jest. Jak również praktycznie nikomu nie ufa. I moglibyśmy to zrozumieć, bo państwo, w którym żyje jest chore. Zasady panujące w Panem i całe głodowe igrzyska są świetnym usprawiedliwieniem, by jednak zastanowić się, komu można zaufać. Lecz Peeta od początku daje jasne sygnały w stronę Katniss, których ona nie chce zauważyć.
Nie mam pojęcia, czy świat przedstawiony w książce mógłby istnieć. Mam nadzieję, że nie. Choć przecież dyktatorzy istnieją w naszym świecie, a z opisów wynikało, iż mieszkańcy dystryktów próbowali się zbuntować i nie wyszli na tym rewelacyjnie. Przecież igrzyska była ceną za bunt. Okrutną ceną, która ma przypominać mieszkańcom, iż to Kapitol jest górą.
Muszę też przyznać, iż w książce nie brakuje momentów wzruszających, czy takich, przy których zastanawiamy się, co będzie dalej. Trudno nie być po stronie Katniss, ale również trudno pogodzić się zasadami panującymiw Panem. I to nie tylko czytelnikom, bo bohaterom też nie podoba się świat, w którym żyją (co jest przecież oczywiste).
Bardzo podobało mi się zakończenie igrzysk, a i wydarzenia, które były skutkiem wyborów, jakie podjęła Katniss.
Książkę czyta się szybko. Choć wydarzenia nie są przyjemne, a nawet są straszne (bo kto by chciał być na miejscu Katniss) to jednak są opisane w sposób lekki, przez co losy Katniss wciągają czytelnika.
Poza tym po przeczytaniu książki można się zastanowić nad pewnymi sprawami, np. do czego zmierza ten świat? Co mogłaby pokazać telewizja, by zdobyć więcej widzów czy sponsorów? I co byś zrobił, gdybyś był na miejscu Katniss?