
Poezja w McDonald’s? Czemu nie. Czasy wielkich wieszczów i poetów wybitnych już dawno przeminęły. Utwory poetyckie zeszły z piedestału, nie wychwalają Pana, nie zagrzewają już nikogo do walki, nie rozbudzają miłości do ojczyzny. Poezja idzie z duchem czasu i znacznie bliżej jej do małego cappuccino za 3,50 zł, niż do posągów wykłuwanych w marmurze. Powyższy tomik czytało mi się w tym przesiąkniętym komercją miejscu wyjątkowo dobrze.
Ale to nie o tym miałam pisać.
Po przeczytaniu Bach for my baby przypomniałam sobie, że Bargielska oprócz nominacji do Nike, otrzymała również nominację do Nagrody im. Wisławy Szymborskiej. Nagrody która, cytując za informacją zamieszczoną na stronie Fundacji, ma charakter międzynarodowy, przyznawana będzie co roku za książkę poetycką wydaną w języku polskim w roku poprzedzającym. Do nagrody zgłoszone mogą być tomy poetyckie wydane oryginalnie po polsku lub w przekładzie na język polski.
Zapowiadało się pięknie. W końcu Szymborska to noblistka, jej poezja została dostrzeżona w różnych krajach na całym świecie (nawet w Iranie). Dlaczego więc nie odwdzięczyć się tym wszystkim, dla których być może polska poetka jest w jakimś stopniu inspiracją? Zapowiadało się pięknie, a wyszło jak zwykle.
W maju poznaliśmy 5 poetów nominowanych do nagrody. Dwie panie, trzech panów. Wszyscy z Polski.
I tak charakter międzynarodowy gdzieś się po prostu ulotnił.
Gdyby wśród nominowanych pojawiło się chociaż jedno nazwisko osoby będącej przedstawicielem tego aspektu międzynarodowego. Ale nie, po co. Dlaczego kapituła złożona z tłumaczy noblistki zdecydowała się wyróżnić jedynie polskich literatów? Oczywiście możemy rozważyć opcję, że polscy poeci są po prostu najlepsi i nikt im nie może dorównać. Brzmi to przekonująco?
Kto się w takim razie na tej liście pojawił? Poniżej lista nominowanych wraz z reprezentacyjną próbką twórczości pochodzącym z publikacji zamieszczonej na stronie Fundacji Wisławy Szymborskiej:
1. Justyna Bargielska – Bach for my Baby (Biuro Literackie)
Jak modlitwa
Jest, owszem, kilku, którzy planują umrzeć w moich ramionach,
ale ja nadal nie znam ramion, w których chciałabym umrzeć.
i może już nie poznam, i umrę w swoich własnych,
i bardzo mi tak najlepiej. Moja matka zrzekła się na rzecz miasta,
połowy ogrodu, byleby tylko nie musieć własnoręcznie
wycinać tamtego drzewa. Wszyscy chodzili pod tamtym drzewem,
gromady dzieci ze szkoły, parady i procesje, wszyśmy tamtędy
chodzili, mimo że po drugiej stronie ulicy stała Nasza Pani z Gwadelupe.
Nadal stoi. Skąd Nasza Pani na Targówku? Z Gwadelupe.
Moja matka i Nasza Pani nie mogły tego znieść,
więc miasto wycięło drzewo. Jest ich, owszem, kilku.
Chciałabym umrzeć w ramionach wyciętego drzewa.
2. Krystyna Dąbrowska – Białe krzesła (Wydawnictwo Biblioteki Publicznej i Centrum Animacji Kultury w Poznaniu)
Oceanarium
Za szybą ryby suną jak bagaże na taśmie.
Barakuda i żarłacz obok spokojnych ławic
niby pasterze stada. Aż trudno uwierzyć:
nikt nikogo nie płoszy, nie goni, nie zjada.
Warunek tej harmonii to skryta izolacja.
Ogromny akwen dzielą przezroczyste ściany.
Leniwe drapieżniki krążą po innych trakcjach
niż ich siostry kruche jak tacki z porcelany.
W nas też iskierki światła sąsiadują z grozą,
radość bezczelnie błyska przed paszczą rekina,
która jej nie połyka – jakby się przyśniła.
Ale niepostrzeżenie od zielonej głębi
odrywa się i rośnie wydłużony cień,
i tnie najgrubsze szyby samotna ryba piła
3. Łukasz Jarosz – Pełna krew (Znak)
Opowiadanie starego sąsiada IV
Teraz w urzędzie na ścianach marmury.
A tam był szpital polowy, ludzie leżeli, błagając,
z ustami pełnymi krwi. Uwięzieni w ciałach
jak mucha w rulonie firanki.
Leżeliśmy w wąskiej nocy, jedliśmy liście.
Było nas tylu, o, ile paciorków różańca.
Potem oni znikali jak w zabawie w chowanego.
Z dłońmi przy twarzy odliczałem
oparty czołem o deski stodoły.
Gdy się odwracałem, nie było nikogo.
Poukrywani na zawsze.
4. Krzysztof Karasek – Dziennik rozbitka (Instytut Mikołowski)
66
Jest ciemno
a miało być jaśniej
Jest zimno
a miało być ciepło
Macam stopami pod łóżkiem
nie mogę znaleźć kapci
Macam rękami w powietrzu
nie mogę znaleźć snów
Macam oczami za oknem
Gdzieś tam, za lasem
rośnie słońce
niewidzialne Gdzieś tam
za oczami niejadalne
światło
Kracze skowronek
5. Jan Polkowski – Głosy (Biblioteka „Toposu”)
*** Słońce jeszcze nie wstało, leży na mokrym piasku
Słońce jeszcze nie wstało, leży na mokrym piasku
W porcie skopanej pościeli leżę i myślę o dziecku.
Jeszcze jest całkiem ciemno między moimi nogami
lecz będę niedługo rodzić. Rodzić do końca dni moich.
Nade mną i pode mną rozrasta się cicha ciemność
jak we mnie korzenie miłości.
Urodzę je, urodzę, przyszyję bluźnierstwem do ciebie
i wtedy wchłonie mnie prześwit.
Zwycięzcę poznamy 16 listopada.
Który z cytowanych powyżej wierszy przypadł wam najbardziej do gustu?