Here is the thing about this book: there is a plot, obviously. And so far I´ve been able to figure our what the plot is about. But the story so far has been about 30 pages of worthwhile information, blown up by 60 pages full of blah, blah, blah. The blah being techno babble most of the time, which would be fine by me if it would amount to more than words incoherently strung together. Seriously, reading this book gives me a headache.
“Cyberspace. A consensual hallucination experienced daily by billions of legitimate operators, in every nation, by children being taught mathematical concepts . . . A graphic representation of data abstracted from the banks of every computer in the human system. Unthinkable complexity. Lines of light ranged in the nonspace of the mind, clusters and constellations of data. Like city lights, receding.”
In “Neuromancer” by William Gibson
A friend of mine tried to read "Neuromancer" and he really struggled to follow what was going on, he told me. Who was doing what to whom, and were they in the real world or a virtual world? Were the characters alive, dead or artificial? I think there was a section where the protagonist was experiencing things via another person's eyes, adding to his confusion. There were some space Rastafarians and a woman who spoke like Lady Penelope towards the end, whom at least he could tell apart from the others. The book was like a mix of Blade Runner, Tron and The Matrix. For him, I think it might have worked better as a graphic novel. And I said, "WTF?? [...]"
If you're into stuff like this, you can read the full review.
Mieliście kiedyś tak, że po lekturze nie wiecie co o niej powiedzieć? No bo w sumie to przeczytałem, i było fajnie ale jak przychodzi czas, aby przedstawić swoje zdanie, to nagle pustka w głowie. Mam tak niezwykle rzadko, ale właśnie to mi się przytrafiło.
"Neuromancer" to książka z gatunku sci-fi w której wiele się dzieje. Wiele, bo mamy gościa uzależnionego zarówno od cyberprzestrzeni jak i narkotyków, który dostaje drugą szansę. Po całościowym detoksie dostaje możliwość znów podłączyć się do sieci ale w zamian musi wykonać niezwykle trudny włam dla swojego nowego mocodawcy, Armitaga. Z czasem okazuje się jednak, że wspomniany Armitage jest tylko marionetką w rękach innych potężniejszych graczy, jakimi są Sztuczne Inteligencje.
Mam problem z tą powieścią. Po pierwsze ma juz ona swoje lata, a co za tym idzie nie jestem czytelnikiem, do którego pierwotnie kierował swoje słowa autor. Po drugie z licznych powodów lektura moja była często i namiętnie przerywana innymi obowiązkami. Z tego powodu czytałem z dużymi przerwami i nie mogłem dobrze się wczuć w klimat opowieści. Jest to główna przyczyna, dlaczego nie złapałem bakcyla. A złapać powinienem, ponieważ znaleźć tu można wszystkie znamiona dobrego sci-fi a moze bardziej cyberpunku. Ludzkość masowo podłączająca się do cyberprzestrzeni, wielkie korporacje rządzące światem, wszczepy, ulepszenia i inne augumentacje na porządku dziennym. Sztuczne Inteligencje chcące przejąć władzę nad światem no i grupka bohaterów chcąca ich powstrzymać przy okazji ujawniając ogólnoświatowy spisek. Brzmi nieźle? To dobrze bo i jest nieźle. Ale trzeba się wczuć,czego ja nie osiagnąłem. Z mojej strony książka trafia na półkę do powtórnego przeczytania, tym razem jak będę miał więcej czasu.
Wam polecam "Neuromancera" jeżeli chcecie sięgnąć po klasykę cyberpunku. Po powieść w której po raz pierwszy użyto definicji cyberprzestrzeni albo matrixa. Myślę, że to dobry punkt wyjścia dla wszystkich którzy chcieli by rozpocząć przygodę z tym gatunkiem literackim