Wiesław Myśliwski
Znak, 2013
Gdy ktoś zadaje mi pytanie, kogo uważam za najwybitniejszego polskiego prozaika ostatnich lat, pierwszy do głowy przychodzi mi Wiesław Myśliwski. Jest to jedyny autor, który został dwukrotnie uhonorowany Nagrodą Nike (za Widnokrąg w 1997 oraz dziesięć lat później za Traktat o łuskaniu fasoli), jeden z nielicznych, którzy wciąż wierzą w tradycyjną powieść.Powieść poważną, która porusza tematy ważne, o zabarwieniu filozoficznym. Powieść, w której pierwsze skrzypce gra treść, a nie forma.
Ubiegłej jesieni, po siedmiu latach milczenia, pisarz wrócił ze swoją najnowszą książką. Ostatnie rozdanie z miejsca zostało okrzyknięte kolejnym arcydziełem wielkiego twórcy, pierwsze peany zaczęły pojawiać się jeszcze przed jego premierą. Mówili, że to książka piękna, przejmująca, dosięgająca duszy człowieka. Że nie jest łatwa, bo nieco w niej treści filozoficznych, zapewniając jednocześnie, że każdemu czytelnikowi przypadnie ona do gustu. Po kilku dniach zaczęły pojawiać się inne głosy, które otwarcie wyrażały swój zawód najnowszą powieścią Myśliwskiego i zupełnie nie rozumiały, czym ci wielcy krytycy i dziennikarze się tak zachwycali. Opinie zostały podzielone, kto ma rację?
Ostatnie rozdanie to opowieść o pamięci. Wszystkie historie opisane w tej książce wypływają z niepozornego notesu, w którym główny bohater przez całe życie skrzętnie notował dane personalne ludzi, których miał okazje spotkać na swojej drodze. Z upływem lat kolejne strony pokrywały się coraz to większą liczbą nazwisk osób, które miały szczególny wpływ na życie bohatera, jak i tych, których poznał jedynie przelotnie. W życiu naszego bohatera nadszedł czas na uporządkowanie zawartych na kartach rozlatującego się notatnika informacji, przepisanie tych wciąż aktualnych, wykreślenie tych niepotrzebnych. Ta zdawałoby się błaha czynność wywołuje burze wspomnień, bohater powraca myślami do lat dziecinnych spędzonych u boku matki w niewielkiej miejscowości tuż po wojnie. Przypomina sobie czasy młodości spędzone na nauce i zacieśnianiu więzi z kolejnymi kobietami. Nieco na wyrywki rekonstruuje swoją przeszłość, dopasowuje jej kolejne elementy zupełnie tak, jakby układał puzzle.
Ten nieco fragmentaryczny obraz spaja Maria, kobieta, którą kiedyś obdarzył ogromnym uczuciem. I chociaż ich związek nie trwał zbyt długo (podobnie jak wszystkie inne związki bohatera), to jednak ta pierwsza miłość wciąż nie daje mu spokoju. Pomimo upływu tylu lat Maria wciąż nie potrafi zapomnieć o ukochanym, śle do niego obszerne listy, na które nasz bohater konsekwentnie nie odpowiada. Relacjonuje mu swoje życia, daje świadectwo swoich uczuć. I choć jej ukochany nieustannie zmienia adresy, to jednak listy w tajemniczy sposób zawsze bezbłędnie trafiają do adresata.
To nie jedyne niedopowiedzenie zawarte na kartach tej 445-stronnicowej powieści. Choć znamy doskonale przeszłość bohatera, tak naprawdę wciąż wiemy o nim niewiele. Nie zdradza on swojego imienia ani nazwiska, nie wiemy ile ma lat (choć tego akurat możemy się domyślać), gdzie mieszka, ani jaką profesją się obecnie zajmuje. W toku opowieści kilkakrotnie wspomina o kilku interesach, krótkotrwałych, zapewne dość szemranej natury (byś może i stąd częsta zmiana miejsca stałego pobytu), jednak jego obecne życie owiane jest mgiełką tajemnicy.
Czytając jakiekolwiek streszczenie fabuły Ostatniego rozdania można dojść do wniosku, że jest to powieść idealna. Myśliwski nadał jej formę poszatkowanej bildungsroman, w której nieco achronologicznie obserwujemy rozwój bohatera. Jest miłość, pojawiają się tajemnicze niedopowiedzenia. Dlaczego zatem niektórzy czytelnicy wyrażają się tak negatywnie o tej książce? W czym tkwi problem?
Najnowsza powieść Myśliwskiego może usypiać. Monolog toczy się spokojnie, wprost leniwie. Za pomocą skojarzeń płynnie przechodzimy z jednego wydarzenia z życia bohatera do drugiego, nie odczuwając żadnych uskoków, nie zaliczając potknięć. Lektura Ostatniego rozdania jest prawie jak jazda po idealnie wykonanej autostradzie – jej perfekcja i precyzja z jaką została zrobiona niebezpiecznie nuży. Nie można zarzucić autorowi, że książkę napisał źle i że się skończył, to nonsens. Myśliwski w dalszym ciągu pisze pięknie, jednak to co tworzy jest zbyt wyważone, by sprawić, że czytelnik nie będzie mógł oderwać się od lektury. Jednak w przeciwieństwie do jazdy po autostradzie, podróżując po kartach Ostatniego rozdania nie rozwiniemy zbyt dużej prędkości, taki czyn powinien być wręcz zabroniony. Przemyślenia głównego bohatera wymagają również i naszej zadumy. Myśliwski w pełni przekazuje narrację bohaterowi, powstrzymując się tym samym od wprowadzania tonu moralizatorskiego. To do nas, czytelników, należy ocena poczynań tego mężczyzny, który w życiu nie zawsze postępował zgodnie z tym, to zwykło się przyjmować za poprawne. To my musimy orzec, czy jego decyzja, by za wszelką cenę dążyć do zachowania szeroko pojętej wolności była trafna.
Czytelnik musi sam sobie odpowiedzieć na pytania, które pojawią się w jego głowie w trakcie lektury powieści. I tu wyłania się kolejny problem – nie każdy jest na to gotowy. Gdybym miała opisać idealnego odbiorcę Ostatniego rozdania, to byłaby to osoba, która od literatury wymaga zdecydowanie czegoś więcej, niż porywającej akcji, która po lekturze spodziewa się czegoś innego, niż zwykłego oderwania od codzienności. I najważniejsze – jest to osoba dojrzała, z okazałym bagażem doświadczeń. To dla takich czytelników zdaje się obecnie pisać Myśliwski, nieco na przekór obecnym trendom, według których książka ma szokować czytelnika.
Ostatnie rozdanie to powieść dobra, choć w porównaniu z poprzednimi dokonaniami autora może faktycznie nieco rozczarowywać. Nie jest ona uniwersalna, nie przypadnie do gustu każdemu czytelnikowi. Niemniej jednak warto po nią sięgnąć i spróbować się zmierzyć z jej treścią, bo można naprawdę dużo wynieść ze spostrzeżeń, które zawarł na jej kartach autor. Mam nadzieję, że owa powieść nie jest ‘ostatnim rozdaniem’ Myśliwskiego i że zaskoczy on nas niejednym pięknym i przejmującym tekstem, może tym razem jednak nieco bardziej ożywczej natury.