Krzysztof Varga w swoim felietonie w Dużym formacie napisał, o nowej książce Houellebecq’a, że dla tych, co go nie lubią ów tekst nie ma znaczenia, podobnie jak dla tych, co go lubią, – bo i tak przeczytają. Ja zdecydowanie zaliczam się do tej drugiej grupy i jestem jego fanem. Każda jego książka zmusza do zrewidowania spojrzenia na świat. W „Serotoninie” porusza problemy samotności starzejącego się mężczyzny, który uwielbia życie, dobrą kawę, wino jest namiętnym palaczem i popadł w depresję. Nie jest w stanie utrzymać związku z kobietą. Niczym ze „Spisu cudzołożnic” – w wersji mniej romantycznej oczywiście, o ile romantyzm jest możliwy w książkach tegoż autora. Autor z sobie znaną „wrażliwością” przedstawia relacje między ludźmi typu „ludzie nie potrzebują rad….”. Rad nikt dziś nie słucha, ale każdy potrzebuje serotoniny, aby spokojnie spać, nie ulegać huśtawkom nastrojów mieć apetyt i potrzeby seksualne. Nie chcę książki spolerować dla mnie bardzo dobra, ale nie jestem obiektywny, bo lubię czytać Houellebecq’a. Polecam jednak tym, którzy nie znaleźli do tej pory czasu na zapoznanie się z jego twórczością i umknęły im „Uległość”, „Platforma”, „Cząstki elementarne” czy „Poszerzenie pola walki”.