logo
Wrong email address or username
Wrong email address or username
Incorrect verification code
back to top
Search tags: mobius
Load new posts () and activity
Like Reblog Comment
review 2018-01-07 20:16
Onyx Boox Max Carta – recenzja czytnika (do PDFów) z ekranem 13,3 cala

Zaskakująco duży i zaskakująco lekki - to pierwsze wrażenia, gdy trzynastocalowego Onyksa weźmie się do ręki. Onyx Boox Max Carta z ekranem, o przekątnej 13,3 cala, na pewno nie jest typowym czytnikiem. Choćby dlatego warto poświęcić mu chwilę uwagi. Nietypowość wynika m.in. z dobrej czytelności PDFów, które są piętą achillesową czytników książek. W dużym Onyksie otrzymują nową szansę na zaistnienie w czytnikach. Zapraszam na wyniki testu największego i najdroższego czytnika, jaki miałem okazję używać.

 

Czytnik Onyx Boox Max Carta

 

Onyx Boox Max Carta od strony technicznej

Koncepcja czytnika książek z dużym ekranem nie jest nowa. Ale dzięki wersji Mobius ekranu E-Ink o przekątnej 13,3 cala, idea odżyła na nowo i zmaterializowała się zarówno w czytnikach (np. przeznaczonych tylko do plików PDF - Sony DPT) czy monitorach komputerowych (np. Dasung Paperlike). Onyx Boox Max Carta jest kolejnym przykładem wykorzystania papieru elektronicznego E-Ink Mobius w wielofunkcyjnym czytniku książek elektronicznych.

 

Onyx Boox Max Carta w całej okazałości - duży, ale stosunkowo lekki

 

Wspomniany ekran, zagłębiony lekko w obudowie, sprawia pozytywne wrażenie. Czytnik nie ma wbudowanego oświetlenia a obsługa dotykowa realizowana jest przez rysik. Być może dlatego, oryginalny ekran nie jest przesłonięty dodatkowymi warstwami co pozytywnie wpływa na czytelność oraz kontrastowość obrazu.

 

Rysika lepiej nie gubić, bez niego ani rusz

 

Po uruchomieniu widzimy ekran startowy, który jest dość typowy dla chińskich czytników. U góry znajdziemy pasek informacyjny. Zakres wyświetlanych opcji jest dość duży: poziom naładowania baterii, stan połączeń bezprzewodowych, informacje ze sklepu Google Play, aktualny czas, ikony wywołujące odświeżenie ekranu i przełączenie w tryb szybkiego wyświetlania A2 oraz wywołanie ustawień systemowych. Większą część ekranu (poniżej paska) zajmuje lista ostatnio otwartych dokumentów i (jeszcze niżej) ostatnio dodanych do pamięci plików. Ta ostatnia lista nie odświeża się samodzielnie. Zobaczyć można nowe tytuły dopiero po wejściu do biblioteczki. Wtedy następuje przeskanowanie pamięci i dodanie nowości.

 

Zrzut ekranu startowego (w oryginale w odcieniach szarości) z programami do wyboru, w których można otworzyć plik PDF

 

Dół ekranu startowego zajmują ikony: Biblioteka (uporządkowany księgozbiór), Pamięć (katalogi w pamięci urządzenia i na zewnętrznej karcie microSD), Aplikacje (systemowe i doinstalowane samodzielnie), Ustawienia (kilka podstawowych ustawień systemowych), Notatka (szkicownik) oraz Przeglądarka (WWW).

 

Aplikacje zainstalowane domyślnie w czytniku (poza tymi, które mają kolorowe ikonki)

 

W czytniku zainstalowany jest Android OS w wersji 4.0.4 wraz ze sklepem Google Play. Można więc liczyć na spolszczenie informacji systemowych, podobnie jest z onyksową nakładką na system (tu bywają braki w przekładzie). Teoretycznie jest także możliwość zainstalowania całej mnogości androidowych aplikacji. Należy mieć jednak na uwadze, że zarówno wersja systemu operacyjnego, jak i wydajność procesora oraz możliwości ekranu, są dość odległe od współczesnych tabletów i smartfonów. Nie wszystkie aplikacje uda się więc zainstalować, a i te zainstalowane, niekoniecznie będą działać sprawnie. Przetestowałem kilka z nich:

- Kindle Lite – nie udało się zainstalować (wymagany Android OS w wersji 4.4);

- Legimi – działa sprawnie, po okrojeniu „tabletowych” ustawień graficznych;

- Pocket – wolne działanie, nie udało mi się zmienić rozmiaru czcionki używanej w artykułach;

- Audio Player – sprawne działanie, dobra jakość dźwięku.

 

Czytnik domyślnie nie wyłącza się całkowicie, ale przechodzi w stan uśpienia. Uruchomienie go w takiej sytuacji trwa błyskawicznie. Jeśli jednak, z jakiegoś powodu, czytnik jest całkiem wyłączony, czas startu jest (jak na czytnik) bardzo długi, bo wynosi ponad 50 sekund.

 

W posługiwaniu się Onyksem pomagają cztery fizyczne przyciski

 

Poniżej ekranu, na froncie obudowy znajdują się cztery fizyczne przyciski. Ułatwiają one pracę z czytnikiem podczas wywoływania menu (przycisk pierwszy z lewej), zmiany stron (środkowe) oraz powrotu do poprzedniego ekranu (pierwszy z prawej). Zarówno wyłącznik jak i gniazda znajdują się na dolnej krawędzi.

 

Dolna krawędź obudowy zawiera (od lewej): mikrofon, gniazdo kart microSD, microUSB i audio 3,5 mm oraz wyłącznik

 

Pod względem technicznym czytnik sprawia dobre wrażenie. Pozytywnie wyróżnia się szczególnie ekran i stosunkowo niewielki ciężar urządzenia. Zarówno samo wykonanie, jak i użyte materiały robią dobre wrażenie. Jedno, do czego można mieć zastrzeżenia, to szybkość pracy urządzenia. Na polecenia użytkownika, system reaguje dość sprawnie, choć często z ociąganiem. Również dotyk rysika nie zawsze działa od razu.

 

Onyx Boox Max Carta i pliki PDF

Onyx Book Max Carta jest jednym z nielicznych pozytywnych wyjątków jeśli chodzi o obsługę plików PDF w czytnikach. Otwieranie i czytanie dokumentów w PDF w większości czytników książek jest dość (lub nawet bardzo) kłopotliwe. Szczególnie, jeśli dokumenty są kolorowe i zawierają dużo elementów graficznych. Pliki takie zazwyczaj mają ustawioną wielkość strony A4 - znacznie przewyższającą rozmiar ekranu czytnika. Skalowanie lub wyświetlanie stron po kawałku nie wychodzi im zazwyczaj na dobre (ani czytnikom, ani dokumentom). Zarówno elektronika jak i sam ekran czytnika często nie daje sobie rady ze sprawnym wyświetlaniem zawartości takich plików. W testowanym Onyksie jest jednak inaczej! Dzięki ekranowi o rozmiarach niewiele mniejszych od strony A4, czytanie PDFów może być wygodne.

 

Pliki PDF zapisane jako kartka A4 nie stanowią dla recenzowanego Onyksa większego problemu

 

Zastosowany w recenzowanym Onyksie ekran to E-Ink Mobius o wymiarach 203x271 mm (kartka A4 ma 210x297 mm). Nie oszałamia rozdzielczością (207 ppi) w porównaniu do najnowszych ekranów (300 ppi) o mniejszych przekątnych. Ale (warto podkreślić jeszcze raz) dzięki dobremu kontrastowi i wyraźnemu zaczernieniu tekstu, obraz jest przyjemny dla oka.

 

Mój "wielki" czytnik do PDFów, czyli PocketBook InkPad 2 na tle Onyksa...

 

Otwieranie plików (nie tylko PDF) trwa dość długo. Co ciekawe, wielkość pliku czy ilość stron niespecjalnie wpływa na czas wczytania dokumentu. Przykładowo, przewodnik Lonely Planet (ok. 80 MB) jest otwierany w 18 sekund. Z kolei, na miniaturowy plik tekstowy (3 str., 12 KB), trzeba czekać aż 12 sek. Kiedy jednak plik jest już otwarty, praca z nim jest całkiem przyjemna i szybka.

 

Menu dopasowywania PDFów

 

W Onyksie trudno mówić o błyskawicznym kartkowaniu, ale podczas czytania wszystko idzie sprawnie. Strony, nawet skomplikowane, czy np. takie, które składają się głównie ze zdjęć (np. przewodniki), szybko są wyświetlane w całości. Dzięki dużym rozmiarom ekranu, zazwyczaj nie są potrzebne kombinacje z kadrowaniem czy przeskalowywaniem dokumentu.

 

Notatki można wykonywać przy użyciu różnych narzędzi (ikony na dole ekranu) a potem eksportować (ikony na górze ekranu) 

 

W tym Onyksie po raz pierwszy miałem ochotę przeczytać książkę składającą się głównie z elementów graficznych - „Blondynkę na safari”. I poszło całkiem sprawnie. Również po raz pierwszy chciałem pomniejszyć na ekranie czytanego PDFa - najlepiej dwie strony na jednym ekranie - ale tej opcji nie znalazłem.

 

Zakreślenia i notatki można eksportować - tak wyglądają w komputerowej przeglądarce PDFów

 

Ogólny, pozytywny obraz psują trochę pojawiające się czasami niedoróbki zainstalowanego oprogramowania. Na przykład nie byłem w stanie zmusić domyślnego programu, do poprawnego wyświetlania pliku w trybie trójkolumnowym. Teoretycznie można ustawić szerokość poszczególnych kolumn (domyślne ustawienia nie pasowały do układu tekstu) ale odpowiednie ustawienie linii podziału (strony na kolejno wyświetlane ekrany) nie powiodło się.

 

Powiększanie wycinka strony w pliku PDF (od góry, kolejno): oryginalna strona, zakreślony wycinek do powiększenia oraz powiększony fragment

 

Onyx Boox Max Carta na co dzień

Recenzowany Onyx może być oczywiście wykorzystywany tak jak „normalny” czytnik. Zainstalowane domyślnie programy pozwolą na otwarcie książek zapisanych w popularnych formatach, na przykład EPUB, MOBI czy FB2. Korzystanie z tego akurat czytnika może jednak wymagać zmiany zachowań czytelniczych. A to z dwóch powodów. Pierwszy, to dość duża dowolność w interpretowaniu sposobów formatowania tekstu przez zainstalowane domyślnie programy. Zarówno programy opracowane na potrzeby czytnika (Oreader, Neo Reader) jak i dodatkowe, potrafią ignorować formatowanie tekstu. O te zewnętrzne programy trudno mieć do Onyksa pretensje, ale choć jeden program, poprawnie czytający EPUBy, firma mogłaby zrobić. Być może trzeba więc będzie poszukać jednego, ulubionego ale innego programu poprawnie wyświetlającego poprawnie EPUBy.

 

Domyślnie zainstalowany OReader, posiada tryb wyświetlania dwóch stron tekstu np. w plikach EPUB

 

Drugi czynnik, mogący wpływać na zachowania czytelnicze, to rozmiar urządzenia. Ja akurat często czytam przy śniadaniu. Niestety, kuchenny stół okazywał się zazwyczaj za mały (szczególnie jeśli ktoś jeszcze z domowników obok mnie siedział) i musiałem przenosić się z lekturą na Onyksie gdzie indziej (lub na czas śniadania brać mniejszy czytnik).

 

Onyx Boox Max Carta (po lewej) i Kobo Aura  H2O (po prawej)

 

W recenzowanym Onyksie, bardzo miło zaskoczyło mnie gospodarowanie energią. Chińskie czytniki z Androidem nie radzą sobie z tym najlepiej (delikatnie to ujmując). Przyznaję, że w czasie testów nie miałem zainstalowanych żadnych dodatkowych programów korzystających intensywnie z połączenia internetowego (np. sprawdzających dostępność plików i synchronizujących postęp czytania). Może dzięki temu zużycie baterii było niskie. Przez trzy tygodnie wgrywania, kasowania, sprawdzania ustawień, czytania itp., czytnik ładowałem dwa razy (a teraz wciąż ma ponad 50% poziomu naładowania baterii).

 

Obecny w czytniku OReader nie widzi czcionek doinstalowanych w czytniku przez użytkownika

 

Uważam, że Onyks to czytnik raczej do codziennej pracy, niż codziennego czytania.

 

Podsumowanie

Onyx Boox Max Carta nie jest urządzeniem dla każdego. Zarówno rozmiar ekranu jak i cena (w Polsce ok. 3,5 tys złotych), predysponują go do specyficznych zastosowań. Czytnik wielkości kartki A4 trudno nazwać mobilnym urządzeniem. Noszenie go przy sobie, albo czytanie w podróży to słaby pomysł. Chyba, że musimy czytać dużo dokumentów w PDFach albo przeglądać je w terenie (np. na budowie).

 

Ekstremalne, ale możliwe - Onyx Boox Max Carta może służyć za ekran komputera

 

Po raz kolejny przekonuję się, że rozwiązania typu „dajemy Ci wolność w Androida, instaluj co chcesz” nie sprawdzają się jako środowisko przyjazne użytkownikowi skupionemu na czytaniu. W wykonaniu chińskich dostawców OEM, sprowadza się to raczej do stwierdzenia „to, co sprzedajemy nie zawsze działa jak powinno. Nie bierzemy za to odpowiedzialności, bo jeśli coś się nie podoba, to przecież możesz sobie sam coś zainstalować”. Ergonomia pracy z czytnikami marki Onyx, inkBook, Icarus czy innymi tego typu klonami, zdecydowanie mi nie odpowiada. Nie dlatego, że są słabe technologicznie (recenzowany Onyx pod względem wykonania stoi na wysokim poziomie), ale pod względem wygody korzystania. W przypadku czytników jestem coraz bardziej za ujednoliconym, całościowym podejściem do czytania – włączam, mam księgozbiór pod ręką w jednym miejscu, a książki wyświetlane są poprawnie w porządnie działającym programie. I już. Dlatego nie mogę polecić ani tego testowanego, ani żadnego innego Onyksa (zakładam, że mają takie samo oprogramowanie) jako „codziennego” czytnika. Ale jako wyspecjalizowane urządzenie do PDFów – Onyx Boox Carta Max nadaje się jak najbardziej.

 

Porada konsumencka na dziś brzmi: jeśli (w swojej pracy) regularnie i długo korzystasz z plików PDF, a do tego jesteś prawnikiem lub architektem i wolisz czytać z przyjaznego ekranu E-Ink, w taki czytnik warto zainwestować. A w wolnym czasie i tak trzeba mieć ze sobą bardziej mobilny sprzęt.

 

Onyx Boox Max Carta (w tle) i Kobo Mini (na pierwszym planie)

 

P.S.

Serdecznie podziękowania dla firmy 71media, właściciela sklepu z czytnikami – czytio.pl, za użyczenie sprzętu do testów.

 

Plusy

- dobry, kontrastowy ekran;

- szybka praca z (otwartymi) plikami PDF;

- fizyczne przyciski zmiany stron;

- niewielka waga (w stosunku do wielkości);

- obsługa kart microSD;

- długa praca na jednym ładowaniu baterii;

- obsługa plików dźwiękowych (w tym TTS);

- spolszczone menu;

- możliwość instalowania własnych czcionek (do niektórych programów);

- dobra bateria i zarządzanie energią;

- możliwość instalowania własnych aplikacji z Google Play;

- możliwość wykorzystania jako ekran komputerowy.

 

Minusy

- bardzo wysoka cena;

- mała mobilność;

- długie otwieranie plików;

- obsługa ekranu rysikiem;

- nieprzyjazne menu;

- brak polskich słowników;

- sporadycznie niedziałające funkcje;

- brak bezprzewodowej wysyłki plików (chyba, że w doinstalowanej aplikacji).

 

Dane techniczne wg producenta:

Ekran: przekątna 33,8 cm (13,3”) ekran E-Ink Mobius 1650×2200 pikseli, 16 odcieni szarości, dotykowy (rysik), 207 ppi;

Waga: 550 g (choć producent podaje 480 g, waga kuchenna jest nieubłagana);

Rozmiary: 325 × 237 × 7,5 mm

Pamięć: dostępne ok. 12,7 GB (zainstalowane 16 GB, pomniejszone o pliki systemu operacyjnego). Z możliwością rozszerzenia kartą pamięci microSD;

Obsługiwane formaty tekstowe: TXT, HTML, RTF, FB2, FB2.zip, DOC, DOCX, PRC, MOBI, CHM, PDB, DOC, EPUB, PDF, DjVu;

Obsługiwane formaty graficzne: JPG, PNG, GIF, BMP;

Obsługiwane formaty dźwiękowe: MP3 (gniazdo audio 3,5 mm oraz głośnik);

Łączność: Wi-Fi, Bluetooth;

Procesor: 1 GHz;

Pamięć RAM: 1 GB;

System: Android 4.0.4;

 

16 GB zamontowanej pamięci w czytniku Onyx Boox Max Carta można rozszerzyć kartą microSD

 

Oficjalna strona czytnika: https://onyxboox.com/boox_max-carta

 

Like Reblog Comment
review 2012-06-28 00:00
This Mobius Strip of Ifs
This Mobius Strip of Ifs - Mathias B. Fr... This Mobius Strip of Ifs - Mathias B. Freese Originally posted on my blog Guiltless Reading

Reflect, ruminate, feel, re-read. Repeat.

My two cents: I have been reading this slim book of essays on and off for two months. I couldn't rush through it. It is one of those books that you read a few pages a time, ruminate upon, reread, and then potentially regroup. If you're looking for a diversion or some escape, this isn't it. If you're looking for a something with some real meat, and want to be challenged, provoked ... and you want to feel, then consider picking this up.

At times I admit I felt a little embarrassed as I felt that the author was baring his soul, as many of the essays are so deeply personal -- from this thoughts on losing his wife, his reminisces of fatherhood, to his beliefs on how education conditions us, to religion, to his favourite movies ... and even to his skirmishes with book bloggers!

The essays are diverse as is Freese's style. He can be succinct, delivering his blows in a few quick strokes, or he can meander on a bit then make his point, if at all. The book has three main sections:

-"Knowledge is death" comprised of 19 essays drawing from his years as a therapist, an educator and a writer, and his thoughts on religion, on being Jewish and the Holocaust;
- Metaphorical Noodles comprised of 7 essays, dealing mainly with movies and books; and
- The Seawall comprised of 10 essays mainly about family life and recollections.

If you have read Freese's Down to a Sunless Sea, in this book he refers quite a bit to some of the short stories, lending a bit more insight on those short stories. (I also highly recommend you check these stories out!)

Whatever the essay, he is uncompromising on his thoughts and beliefs that have taken him a lifetime to ruminate upon and to verbalize through his writings. What strikes me most is that he obviously does not write to please the reader, he writes to please himself. He could definitely piss people off. (And warning: don't expect politically correct language - he calls it what it is!) But then, that is what is so good about this book!

You become Freese's reader, student, confidant. He obviously doesn't need you to agree, but he does want to provoke you.

As I was reading this, I started remembering conversations with my grandfather where he would say what he wanted to about a life lived. A simple man of few words, the truths that he revealed in those talks still remain with me. Yes, expect some warm fuzzies.

And as quickly as I started to warm up to Freese, he turned devil's advocate and transformed into one of my former professors -- someone who challenged me to challenge my beliefs -- making me uncomfortable at the least, even angry, or sheepish as the case may be. On some occasions I agree, on others, it not an agreement without a fight. Other times, it's just a total rejection.

You'll feel like you've picked Freese's mind after having finished this! He'll get some reaction from you, I can assure you!



The essays that most resonated with me dealt mainly with Freese's family life.

Self-examination about his life and growing old in "At 67":

I don't feel, or I don't believe, that my core self is any different than it was at forty. Inside I am still me, narrow here, expansive there, emotionally stingy for that, largesse for that. I am still impatient with others, aging has not moderated that. I ask myself here, what is it I want from aging? Does it provide solace or sorrow, or should I experience some kind of generativity which Erik Erikson spoke of, the capacity for giving one's wisdom, the whole ball of wax and human lint we accrete from a lifetime's living? - p.8

I felt immensely sad when he talks about his daughter, her battle with Chronic Fatigue and Immune Dysfunction Syndrome ("About Caryn"), and how he lost her to suicide and ("I Had a Daughter Once").

Coming from a family of educators, I also found the essays on being an educator fascinating. "Teachers Have No Chance to Give Their Best" examines what the education has done to dull, rather than sharpen minds, to encourage conformism rather than vision. I found myself nodding to many of his points and am passing it along.

The essay "On Reading Christopher Hitchens's God is Not Great" struck a chord in me. Freese subtitles this "How Religion Poisons Everything" and looks into some very touchy territory (you have been warned):

Hitchens repeatedly makes the telling comment --and obvious one, at that -- that all religions are man-made. Once you creep into that, see its merit, you then can see that religion is the cause of crusades, jihads, circumcision, resurrection, the three Magi, the Virgin Mary, Mohammad fling away on his horse, the Conquistadores, ghettoes, and forevermore. I once had a conversation with a close friend who I connected to because he was open and fairly liberal. We spoke about religion. I felt free to do that with him. I asked if he believed in ghouls. No response required. he chuckled. I went on, How about vampires? Witches? Flying carpets? Dragons? Ghosts? Finally, he asked me to get to the point. I did. And yet I told him, you believe in a preacher about 2,000 years ago who is a conflation of myths and never existed, actually rose and was resurrected [..]


And lastly, if you're a book blogger (read: me), "At Personal Posturings: Yahoos as Bloggers" may be of interest as Freese as an author tells it like it is. It made me laugh out loud. But it also made me realize that book bloggers and authors do a very strange little dance and regardless, are simply human. You'll get nice bloggers and some not-so-nice bloggers ... and vice versa.

These thoughts spring from a mere first reading. I am sure that I will be rereading the essays once again and will find some more nuggets in there -- because this is one of those books which you can read and re-read and come out with even more great finds.

Verdict:
A challenging, provoking, and entertaining read that will get you thinking and examining your beliefs. An immensely satisfying read if you decide to stop and ruminate. What comes to mind is the old adage: An unexamined life is not worth living. I envy Mathias Freese as he is obviously living and living well.

First line: I was casually informed a year after the fact by the editor of Grafitti that my short story "Herbie" published in that magazine was listed in Martha Foley's The Best American Short Stories of 1975 under "Distinctive Short Stories of 1974."

Last line: I advocate you rummage for yourself after forty years.

----
This book is a keeper. Full review on my blog soon!
Like Reblog Comment
review 2011-09-12 00:00
Silent Mobius, Volume 2
Silent Mobius, Vol. 2 - Kia Asamiya I'll have a review up on Bureau42 next week Monday (*knock on wood*)
More posts
Your Dashboard view:
Need help?