logo
Wrong email address or username
Wrong email address or username
Incorrect verification code
back to top
Search tags: political-fiction
Load new posts () and activity
Like Reblog Comment
show activity (+)
review 2019-09-26 01:03
There There....



There There: A Novel

Tommy Orange

Hardcover: 304 pages

Publisher: Knopf; First Edition (June 5, 2018)

ISBN-10: 0525520376

ISBN-13: 978-0525520375

https://www.amazon.com/There-novel-Tommy-Orange/dp/0525520376

 

Reviewed by Dr. Wesley Britton

 

There There was a novel assigned to the members of a local book club I belong to. The book inspired a lot of discussion at our last meeting, and the responses ran the range.

 

I was among the members who really liked the book, but I easily understood the reactions of others with less positive feedback. Some were confused by the structure of the book as Orange has 12 characters telling their stories interwoven together, introducing us to one of the urbanized Native Americans living in Oakland, then the next, and so on, then back around the circle again. Other readers didn't like the book as it is rather dark and depressing in many sections. I have one friend who gave up reading the novel for that reason.

 

Much of the club's discussion didn't focus on the book itself, but rather the situations of identity in the modern Native Americans. Many of the characters not only wrestled with both pride and deep regret about the distant past when their cultures were devastated; some of the characters know very little about their heritage but still have strong opinions about it; and others know little about their personal bloodlines including any knowledge of who their birth parents are. All these threads are pulled together at a pow-wow in Oakland where all the book's characters congregate for a variety of reasons and mixed motives. 

 

The cast includes Jacquie Red Feather, an alcoholic with a tortured past who meets her daughter Blue, for the first time. In turn, we meet the trio of Jacquie's  grandsons like Orvil who adds a touch of magic realism to the story by continually pulling spider legs out of a wound on his own leg.

 

We also meet Danny who creates plastic guns on a 3D printer, one of the characters who infuses modern technology into a realm where most everyone has mixed feelings about their Native American past. Some characters plan on robbing the pow wow and come armed with Danny's guns as plastic can slip past metal detectors. But to describe the admittedly confusing pow wow falls into the realm of spoilers, so I won't say anything more about it.

 

Some readers in my book club didn't care for Orange's terse, spare writing style but I thought he was trying to allow many of his characters to speak in their own voices. yes, the book is dark and can be a downer, but that's offset, in my opinion, by the education we get into the circumstances of modern, urbanized Native Americans so far removed from their more agrarian forefathers and foremothers. Few of these stories are pretty; all of them seem all too real.

 

 

 

This review first appeared at BookPleasures.com on Sept. 25, 2019:

https://waa.ai/3bPq

 

Like Reblog Comment
show activity (+)
review 2015-06-21 17:00
Upalne Euro 2012, terroryści w Polsce, czyli Marcin Ciszewski po raz kolejny
Upał - Marcin Ciszewski

Odnoszę wrażenie, że kontynuacja przygód Jakuba Tyszkiewicza i jego supergrupy policjantów uznana została za książkę od “Mrozu” lepszą. Sam nie jestem przekonany, z kompletnie subiektywnych względów - brak śnieżnych zasp, porządnie minusowych temperatur, zastąpienie ich klasycznym, polskim, upalnym latem - czyli mam o jedną interesującą kwestię mniej.

 

Z drugiej strony mamy znanych już bohaterów, wiemy czego się można po nich spodziewać, zatem powrót do lektury jest dość łatwy nawet bez dziwnych anomalii pogodowych. Tym razem akcja toczy się w pamiętnym roku 2012, gdy ku zaskoczeniu milionów Polaków zostało udowodnione, że i nasz naród i nasza władza potrafią zaplanować i zrealizować sprawnie tak dużą imprezę, jak mistrzostwa europy w piłce nożnej. Rzecz jasna impreza sportowa potrzebna autorowi była tylko z jednego powodu: by móc swobodnie zaplanować ataki terrorystyczne na stadiony w Polsce.

 

Książka oferuje podobny poziom, co “Mróz”. To niezłe czytadło, momentami troszkę przegadane, ale oferujące akurat na tyle dobrych wrażeń i emocji, by radośnie dotrwać do końca. Mamy tu mnóstwo akcji, interesujących bohaterów, nieźle pokazane różne wydarzenia z ich życia wywołujące poruszenie u czytelnika; autor sprawnie gra na czułych strunach każdego z nas, i można się przyłapać na tym, że bardziej ciekawią nas losy postaci, niż sam zamach i śledztwo, co nie jest żadną wadą, wręcz przeciwnie.

 

“Upał” to świetna rozrywka, i swobodnie można ją polecić praktycznie każdemu, bo grono odbiorców takich powieści jest raczej bardzo szerokie. Dużo sensacji, nieco uczuć, trochę political fiction… Tylko szkoda, że niewiele dobrych wrażeń pozostaje po lekturze. Wraz z zamknięciem czytnika/książki praktycznie natychmiast można zapomnieć o sprawie, a wydarzenia niemal od razu uciekają z głowy i z pamięci. Brakuje “Upałowi” tego samego, co “Mrozowi”, czyli nieco większej powagi, brakuje strachu, że to, co czytamy, może zdarzyć się naprawdę. Ze sprawami Jakuba Tyszkiewicza jest tak, że angażujemy się w nie bardzo mocno, ale nie wierzymy w nie, i trochę szkoda. Ale może to specjalne zamierzenie autora, który właśnie w “Upale” łączy sprawy Tyszkiewicza ze sprawami Grobickiego z cyklu już nie sensacyjnego, ale należącego do fantastyki, w sumie więcej powagi i przekonania mogłoby temu połączeniu bardziej zaszkodzić, niż pomóc. Oczywiście polecam.

 

Znak Literanova 2012

Like Reblog Comment
show activity (+)
review 2015-06-16 07:30
Drugie spotkanie z prozą Marcina Ciszewskiego, o wiele bardziej udane
Mróz - Marcin Ciszewski

Nim sięgnąłem po “Mróz” raz już miałem przyjemność bawić się przy lekturze powieści pana Ciszewskiego. Przeczytałem debiut autora, zatytułowany “www.1939.com.pl”, i choć obiektywnie doceniłem zapał, wiedzę i siłę przekonywania pisarza, tak nie spodziewałem się, bym sięgnął po kolejne książki, niespecjalnie bowiem do mnie trafiła rzecz aż tak mocno skupiona na wojskowych szczegółach, walce, wojnie. Zabrakło mi bohaterów na tyle ciekawych, by chcieć więcej.

 

Kolega, żeby było ciekawiej - policjant - mocno polecał mi jednak inny cykl, o innych postaciach (choć jak się okazuje obie serie się w pewnym momencie przecinają). Mowa o “Mrozie”, książce już nie tyle o wojsku, co o policji, i tym razem z według mnie znacznie ciekawszymi bohaterami. Poznajemy grupę policjantów, błyskawicznie okazuje się, że jest to coś w rodzaju super-grupy, ludzi z przeszłością, potrafiących o wiele więcej, niż przeciętny aspirant z dowolnego posterunku. Pomyślałem sobie: aha, no to teraz terroryści, porwania, i będzie się działo… i miałem rację, jednak to nie wszystko. Autor powiązał swoją historię - dość mroczną, ukazującą pewne słabości naszego kraju - z interesującym pomysłem. Otóż jakby zamachów było mało, Polska staje się miejscem wystąpienia niezwykłej anomalii pogodowej, potwornego mrozu, z temperaturą, która może doprowadzić parę milionów Polaków do śmierci. A że uwielbiam takie filmy, jak “Pojutrze”, to od razu mnie powieść wciągnęła.

 

Postaci tu występujące są interesujące, także kobiety, co mnie cieszy, bo w debiucie wyraźnie mi ich brakowało. Do tego dodajmy coraz gorszą pogodę, coraz większy mróz, okrutne wręcz temperatury oraz wynikające z nich ciekawostki, na deser zostaje sama sprawa, śledztwo oraz nieuniknione specjalne uprawnienia i spotkania na najwyższym szczeblu, trochę tortur i zwrotów akcji niemożliwych do przewidzenia - i mamy powieść, która po prostu sama się czyta. Rzecz jasna od razu sięgam po “Upał”, zobaczymy, czy to była jednorazowa akcja, czy też dam się wciągnąć w świat przedstawiony przez autora na dłużej.

 

Warbook 2010

Like Reblog Comment
show activity (+)
review 2013-09-19 06:40
Vincent V. Severski - "Niewierni"
Ksenocyd -

Chciałbym móc powiedzieć tak, jak ogromna większość czytelników: że bardzo mi się powieść podobała i że z niecierpliwością czekam na tom kolejny. Ale byłoby to kłamstwo, bo smutna prawda jest taka, że kumulując wrażenia z tomów pierwszego i drugiego, trzecią część raczej sobie odpuszczę. Druga bowiem oferuje dokładnie taką samą treść, jak poprzednia oraz identyczny styl. Styl, który pozwala mi książkę traktować jedynie jako element służący do zabicia czasu, lecz nie pozwala mi się wczuć w klimat i zacząć traktować opowieści serio. Stąd też już po kilkuset stronach straciłem zapał nie wierząc, że będzie lepiej. No i nie było.

 

Tak, jak w “Nielegalnych” tutaj też jest jedna ogromna przeszkoda, która nie pozwala na totalne zaangażowanie. Są to dialogi, które brzmią jak rozmowy dzieci bawiących się w wojnę i szpiegów, a nie agentów wywiadów różnych krajów. Sorry, ale ja tego nie kupuję - gadka jak chłopaczków z gimnazjum, idealizm większy niż to, co zazwyczaj mówią zwyciężczynie konkursów miss, naiwność granicząca z głupotą - ostatecznie nawet nie wiem do kogo kierowana jest ta książka. Bo nie do fanów poważnego political fiction spod znaku Forsytha. Już bardziej mi się kojarzy ze znacznie mniej poważną, rozrywkową sensacją w stylu “Bezcennego” innego polskiego pisarza, Zygmunta Miłoszewskiego.

 

Debiut zawsze czyta się inaczej. Jakoś tak dziwnie jest na tym świecie, że wiedząc, iż jest to pierwsza wydana książka autora sporo jej wad olewamy, nie zwracamy uwagi, skupiając się na pozytywach, trzymając kciuki za kolejnego rodzimego twórcę. Przy kolejnej książce, a już szczególnie wtedy, gdy jest kontynuacją debiutu jednak już wady zaczynają przeszkadzać. Tak też po zmrużeniu oczu “Nielegalnych” polubiłem o tyle, o ile, i lekturę polecałem. “Niewiernych” polecić mi trudno, bo to około mnóstwa stron oferujących klimat taki dość… dziecinny, infantylny. Jak te filmy z hollywood, gdzie zabili go i uciekł. Z żalem, ale jednak odradzam.

 

Niewierni

Czarna Owca 2012

Like Reblog Comment
show activity (+)
review 2013-09-19 06:38
Vincent V. Severski - "Nielegalni"
Nielegalni - Vincent V. Severski

Tekst archiwalny, pisany w 2011 roku

 

“Nielegalni” Vincenta Severskiego to prawdopodobnie pierwsza w Polsce książka, która autentycznie pomogła promocji ebooków; jest od dłuższego czasu dostępna na różnych platformach, wciąż jeszcze niemożliwa do zakupienia w wersji papierowej (stan na 6 wrzesień) i szeroko w sieci reklamowana. Dodając do tego ciekawe promocje, których była bohaterką (ja np. kupiłem za 1 PLN) otrzymujemy tytuł, dzięki któremu do grona e-czytelników dołączyło kilka nowych osób.

Jest to powieść w stylu political-fiction, reklamowana głównie przez postać jej autora - ponoć autentycznego polskiego agenta służb specjalnych, czy też wywiadu, kto by się tam w tym wszystkim orientował... Nie spodziewałem się po niej zbyt wiele, co ciekawe zupełnie nie wiem nawet dlaczego. I dzięki lekturze “Nielegalnych” wyszedłem znowu mądrzejszy, bo powieść jest całkiem znośna, nie pozbawiona wad, ale w ogólnym zestawieniu wrażenie po sobie pozostawia pozytywne.

Bohaterami “Nielegalnych” są oczywiście agenci wywiadu, zarówno polskiego, jak i rosyjskiego oraz szwedzkiego. Tytuł sam w sobie oznacza nielegałów, czyli głęboko zakamuflowanych agentów na ziemiach przeciwnika, ludzi posiadających w pełni poukładane życie, pracę, rodzinę, sąsiadów, całą przeszłość - a którzy tak naprawdę są kimś zupełnie innym. Książka w ciekawy sposób przedstawia ich rolę i pokazuje jak trudna jest to praca i jak niszczy psychikę człowieka okłamującego innych oraz samego siebie 24/7.

Autor opisuje środowiska wywiadowcze kilku krajów w taki sposób, że trudno nie dać się w opowieść wciągnąć. W Polsce są to oczywiście problemy z brakiem fachowych zwierzchników i polityków, gdzie ważniejszy jest fakt, iż ktoś “załapał się” na pracę w wywiadzie w ostatnich latach PRL, niż jego doświadczenie i umiejętności. W Rosji tradycyjnie obserwujemy przekonanie o własnej wyższości, traktowanie innych z góry, ale jednocześnie oglądamy autentycznie doskonale wyszkolonych agentów i wywiad działający na niesamowitą skalę. Z drugiej strony jest Szwecja ze swoim stoickim spokojem i wyważoną, ale wcale nie pozbawioną dynamiki pracą i Białoruś, gdzie wywiad jest piątym kołem u wozu w kraju, gdzie realną władzę ma tylko osobista służba prezydenta Łukaszenki. Opisane wszystko zostało na przykładzie konkretnych ludzi, ciekawie przygotowanych bohaterów żyjących w swoim własnym, specyficznym środowisku i przez pierwszą połowę powieści lektura jest czystą przyjemnością.

Potem jednak zauważamy dwa elementy, które mają spory wpływ na wystawienie ostatecznej oceny. Pierwszy z nich to prowadzenie dialogów - bardzo często psują klimat brakiem realizmu. Ludzie rozmawiają tu w zdaniach pełnych wykrzyników oraz stałego podkreślania wzajemnego do siebie szacunku, jakby czytelnik miał zrozumieć, że świat agentów wywiadu to coś odrębnego, osobnego, gdzie ludzie muszą się dopasować do pewnych standardów. Niestety sztuczność owych rozmów powoduje efekt wręcz odwrotny - kilka chwil milczenia między bohaterami znacznie bardziej podkreśliłoby ich wzajemny szacunek i braterstwo, niż stałe podkreślanie jak też się lubią, poważają, są delikatni względem siebie jak chirurg ze skalpelem w dłoni względem pacjenta. Wiem, co autor chciał przez to osiągnąć, ale według mnie zupełnie nie wyszło. Po prostu jest zbyt nachalnie.

Drugim problemem jest rozłożenie akcji na wątki, które zdają się łączyć, ale okazują się być jednak odrębnymi, mimo delikatnego przecinania się w kilku miejscach. Tu nie będę się rozwodził, bowiem sieć donosi, że właśnie powstaje część kolejna i być może jeszcze wiele przed nami, być może sens “przecięcia” fabuły na część polsko-rosyjsko-białoruską i szwedzko-rosyjską (z Polską w tle) odkryjemy w drugim tomie. Fakt jednak pozostaje takim, że kończąc lekturę “Nielegalnych” czuć wyraźnie pustkę, gdy szwedzkie wydarzenia wchodzą na pierwszy plan, podczas gdy bliższe nam postaci, z talentem stworzeni bohaterowie polscy tracą głos. To pozostawia nieco dziwne wrażenie - jak na powieść, w której tyle się dzieje, która ma prawie 800 stron nieco zbyt mało spraw zostało zamkniętych.

Książka jest też jednocześnie przegadana, nieco za długa, by utrzymać uwagę i ekscytację stale na tym samym poziomie. Mimo to ogólnie jest lekturą przyjemną i po kolejnej części spodziewam się wiele. Nie tylko właściwego zakończenia akcji, pozamykania licznych wątków i poznania dalszego losu bohaterów, ale także poprawienia dialogów między nimi, które momentami skutecznie psuły zabawę. A pozwalam sobie na tę nadzieję, bowiem Vincent Severski w kilku miejscach udowadnia, że posiada talent do opowiadania i ukazywania różnych stron pracy agenta w sposób ciekawy. Któż bowiem wpadłby na pomysł, by stan umysłu nielegała pracującego w branży od ponad pół wieku przedstawić przy pomocy spaceru bohatera, podczas którego tematem przewodnim są... ślimaki? Brzmi dziwnie, wiem. Ale ten rozdział mnie zwalił z nóg i na długo będę go pamiętał, a to wcale niełatwe zadanie, uczucie to przydarza mi się niestety coraz rzadziej...

Nielegalni

Czarna Owca 2011

More posts
Your Dashboard view:
Need help?