W Polsce e-booki są za drogie. VAT na nie jest za wysoki. Za drogie są też czytniki i w ogóle książki. I nikomu nie zależy, aby było inaczej. Nikomu, poza czytelnikami. Ale oni są tutaj najmniej ważni.
Generalnie rzecz biorąc większość dostępnych w naszych księgarniach internetowych e-booków to wersje pochodne od papierowych książek. Czyli najpierw powstaje elektroniczny plik, a potem zamienia się w książkę papierową, by wreszcie stać się e-bookiem. Czasem jest to niemal równoczesne, ale bardzo rzadko jest odwrotnie. Wychodząc z takiego założenia na koszt „wyprodukowania” wersji elektronicznej książki składa się… Nic! Nic się nie składa, lub ewentualnie koszt konwersji na e-bookowe formaty.
Napisałem „nic” dlatego, że księgarnie internetowe zwykle są skłonne przekształcić plik tekstowy do EPUB i MOBI za darmo, w zamian za wyłączność sprzedaży takiego pliku. I tak potem wydatek się im zawróci. Tym bardziej, że nie jest od duży, bo w granicach 40-50 zł za średniej wielkości książkę. A przygotowanie prehistorycznego PDF też nie kosztuje. Wystarczy wybrać „zapisz jako PDF” klik i nasz perdeef jest już gotowy.