logo
Wrong email address or username
Wrong email address or username
Incorrect verification code
Discussion: Magda Szabó "Zamknięte drzwi"
book club: [PL] DKK group: [PL] DKK
posts: 15 views: 1091 last post: 10 years ago
created by: Hagime
back to group back to club
Reply to post #45 (show post):

Do tego zmierzałem pytając czy nie razi Was, że Szabo tak potęguje te traumy. Jeśli to jest od początku do końca wymyślona postać to mnie to delikatnie razi. Książka zawiera wątki biograficzne pisarki ale nigdzie nie znalazłem w jakim zakresie. Być może przeżycia książkowej Emerec miały swój pierwowzór. Jak napisała Abdita, życie potrafi pisać nieprawdopodobne scenariusze.
Reply to post #45 (show post):

Co do pierwszego myślę, że pół na pół. Był być może jakiś wzorzec w rzeczywistości ale książka jest literaturą a nie reportażem i ten wzorzec to tylko sprawa warsztatu pisarza.

Co chciała pokazać? No to powinno być właśnie sedno naszej rozmowy ;-)

Dla mnie dwie rzeczy. Co oczywiste, pokazuje jak dziwne i poplątane mogą być losy ludzkie, jak trudno zrozumieć nie tylko innego ale i może przede wszystkim samego siebie. Czyli krótko mówiąc tworzy Literaturę . dla nas wszystkich, bo robi to mistrzowsko. Nie ku zabawie albo nie daj boże pokrzepieniu czy innemu utwierdzenie się we własnej mądrości tylko ku myśleniu - co jak widać po tej dyskusji udało się jej ;-)

Ale mnie się tu wydaje ważna jeszcze jedna rzecz. Powolutku, nie od razu autorka pokazuje nam losy Emerenc. I my tak samo krok po kroku zaczynamy poznawać motywacje jej działania, a może bardziej powody jej różnorakich dziwactw. Życie miała jakie miała, czasy - wiadomo. Jest niewątpliwie osobą mającą z natury silny charakter i dobrą, teraz życie układa się jej można powiedzieć dobrze i spokojnie I co z tego? Czy można nazwać ją jednoznacznie pozytywną i dobrotliwą starszą panią? Z pewnością nie.

I to dla mnie najważniejsze. Jeśli ktoś przeżył niedobre zdarzenia w dzieciństwie czy młodości, jeśli jego uczucia zostały w taki czy inny sposób odrzucone, zniszczone, zawiedzione, to nie ma siły, nawet obdarzony najlepszymi cechami charakteru z natury nie będzie zwykłym i "normalnym" (w popularnym tego słowa znaczeniu) człowiekiem. Nie będzie łatwo i jemu i z nim.

Reszta jutro. Dobranoc :)
Z tym spaniem to dobry pomysł, dziękuję za dziś i również życzę Dobrej Nocy.
Trudno się nie zgodzić z tym co piszesz, mam jednak wrażenie, że trochę marginalizujemy postać narratorki. Mnie wciąż zastanawia początek książki, dramatyczne wyznanie 'to ja zabiłam Emerec" "Ta książka nie powstała dla Boga, który zna moje wnętrze (...) lecz dla ludzi" Czy to tylko zabieg literacki, który ma pobudzić w czytelniku apetyt na książkę.
Nie twierdzę, że książka jest reportażem, że odzwierciedla prawdziwą historię 1 : 1. Nie mogę się jednak pozbyć wrażenia, że nie jest to tylko i wyłącznie wykreowana w mistrzowski sposób literatura.
To mój pierwszy raz z Magdą Szabo, mam nadzieję, że w miarę poznawania innych książek lepiej poznam jej styl i trochę klapek z oczu mi pospada.
Reply to post #47 (show post):

Dla mnie te 'traumatyczne' przeżycia są lekko naciągane. A jeśli były prawdziwe to jestem w ciężkim szoku ;)
Bo co do śmierci ukochanego zwierzęcia, Violi jeszcze jakoś mogę się przekonać, to do śmierci bliźniaków już nie bardzo. A do tego, że matka popełniła samobójstwo (niekoniecznie topiąc się w studni) też mogę się przychylić, w końcu szokiem musiała być utrata dzieci. Tyle, że wszystko w całości to dla mnie jakoś za dużo.
Reply to post #50 (show post):

To stwierdzenie, że narratorka zabiła Emerenc, moim zdaniem służy właśnie temu, żeby zaciągnąć czytelnika w głąb, żeby poznał tę historię. Magda ma nadzieję, że przez taki zabieg uda jej się skłonić nas, by przeczytać powieść, a co za tym idzie ona dzięki temu się 'oczyści'.

Na pewno 'przygoda' z gosposią musiała wywrzeć na niej wielkie wrażenie i piętno, skoro po tylu latach postanowiła stworzyć z tej historii powieść. Ale tak jak już pisaliśmy, z biegiem czasu być może wyklarowała się jej postać Emerenc, zrozumiała jej postępowanie. A że Magda jest pisarką nie uniknęła lekkiego 'zabarwienia' całości, by wciągnąć czytelnika
Ok, pojawiam się trochę spóźniona. Zaznaczę, że zostało mi jeszcze 20% do przeczytania, więc może poznanie zakończenia trochę zmieni moje odczucia.

Mój problem z główną postacią sprowadza się do jednego zdania:

Emerenc jest szczodra, ofiarna, dobra i nawet jeśli zapiera się Boga, to czci go swoimi uczynkami.


Mam wrażenie, że autorka opisuje postać, ale jej nie pokazuje. Czytam więc o tym, jaka Emerenc jest dobra i wspaniała, ale tego nie widzę, bo prawie nic co Emerenc robi lub mówi nie potwierdza z góry narzuconej przez autorkę tezy. Dla mnie Emerenc jest głupia i okrutna. Nie potrafię zrozumieć, czemu którakolwiek z innych postaci ją lubi, nie potrafię zrozumieć miłości między nią a autorką, dlatego właśnie, że poza w kółko powtarzanym, jak to wszyscy się kochali, nie jest to w ogóle pokazane. No, może na początku są te dwie sceny, jak Emerenc opiekuje się autorką, gdy gospodarz jest chory, a potem autorka robi coś dla Emerenc (już nie pamiętam, co to było). Te dwie sceny rzeczywiście budują jakąś więź, ale w zalewie innych, dziwnych działań i wydarzeń nie są dla mnie wystarczającym usprawiedliwieniem wielkiej sympatii do Emerenc.

Szabo nie do końca udało się chyba zrobić to, co zaplanowała. Emerenc miała być takim symbolem ludowej mądrości, postacią niewykształconą, zdziwaczałą, a jednocześnie naturalnie pojmującą dobro i zło; miała być postacią dającą ludziom szorstką miłość, niby obojętną, a jednak troskliwą. Ale, przynajmniej w moim odczuciu, to się nie udało. Emerenc, jak napisałam wyżej, jest w moich oczach głupia i okrutna. Zamiast prosta wyszła prostacka, zamiast szorstkiej miłości wyszła patologia. Jest uparta i zacietrzewiona, niby nie wpada w histerię, a każdą rzecz wyolbrzymia, jad tak pryska jej z ust, że prawie dziury w podłodze nie wypali. Traktuje wszystkich jak dzieci, wchodzi innym w życie z buciorami nie dając nic w zamian, poucza, ciągle ocenia.

Do szału doprowadza mnie też w tej książce jedna rzecz - kompletny brak komunikacji. Nikt tu ze sobą normalnie nie rozmawia, nikt nikogo nie może o coś normalnie poprosić, wszystko musi się odbywać jakimiś półsłówkami, rozkazami, a potem jest obrażanie się, histeria, pouczanie. Nie mogę patrzeć na ludzi, którzy nawet nie próbują się porozumieć. Emerenc mnie denerwuje, bo nie da się z nią niczego po ludzku ustalić, trzeba odtańczyć jakiś taniec wokół jej osoby w myśl zasady:

Emerenc stawiała warunek: jeśli ktoś ją kocha, ona musi być główną postacią w jego życiu.


Co zapewne zupełnie przypadkowo i wbrew intencjom Szabo najlepiej opisuje jej bohaterkę, nie te wszystkie suche zapewnienia o tym, jaka to Emerenc jest wspaniała, choć głównie krzyczy na ludzi, obraża ich i obraża się o byle głupotę.

Nie sprawiła mi ta lektura przyjemności, głównie dlatego, że jestem osobą zamkniętą i introwertyczną, przez co nie wytrzymałabym z Emerenc nawet kilku godzin. Ta postać budzi we mnie po prostu wszystkie możliwe lęki o naruszaniu sfery prywatnej. Plus uważam, że jest nieudanym konceptem.

Szkoda mi tej książki, bo przeczytałabym coś z tego typu literatury pięknej, ale jednak innego.
Reply to post #54 (show post):

Emerec była też czuła, wrażliwa, opiekuńcza, mądra, zaradna, miała też cechy pozytywne.
A patologii i plucia jadem to zupełnie nie rozumiem
Reply to post #54 (show post):

"Czytam więc o tym, jaka Emerenc jest dobra i wspaniała, ale tego nie widzę, bo prawie nic co Emerenc robi lub mówi nie potwierdza z góry narzuconej przez autorkę tezy."

Hmm, rozumiem, że książka, czy postać Emerenc nie podoba Ci się czy denerwuje ale tu chyba niezbyt uważnie czytałaś. A jej latanie z zupkami, a jej opieka nad całym domem i życiem narratorki, jej stosunek do wszystkich sąsiadów, a przede wszystkim stosunek do zwierząt. I może jeszcze bardziej - stosunek zwierząt do niej. Mnie się wydaje, że tu są głównie fakty a nie opisy.

Głupia to pojęcie względne, można i tak ją odczytać - ale okrutna? To chyba przesada.

" Emerenc miała być takim symbolem ludowej mądrości, postacią niewykształconą, zdziwaczałą, a jednocześnie naturalnie pojmującą dobro i zło; miała być postacią dającą ludziom szorstką miłość, niby obojętną, a jednak troskliwą."

Przyznaję, że zupełnie się nie zgadzam z takim odczytaniem Emerenc. To chyba zarówno uproszczenie jak i założenie jakiejś nieprawdziwej tezy, która chyba z niczego w książce nie wynika.
Ale ja właśnie na to traktowanie zwierząt nie mogę patrzeć. Za co ten pies ją kocha? Za to, że najpierw pozwoliła mu jeść z półmiska ze stołu, a potem zaczęła go okładać bez powodu? Nie mogę czytać, jak ona biła to zwierzę. To trzymanie kotów w ukryciu jeszcze rozumiem, bo w którymś miejscu było powiedziane, że nie wolno było trzymać na raz więcej niż dwóch, ale bez przesady, to koty, tyle bezdomnych kotów biega i żyją, nie udawajmy, że trzymanie ich całe życie zamkniętych w pokoju z zamkniętymi okiennicami to jakiś szczególny rodzaj miłosierdzia.
Cóż z tego, że Emerenc tłukła tego psa? Pies to nie człowiek, tylko zwierzę i jego uczucia są odmienne od ludzkich. On kochał Emerenc, a ona kochała jego i nie tylko kochała, ale rozumiała, wiedziała czego potrzebuje, a że go czasami tłukła... Na pewno nie z nienawiści. Relacje w tym związku są akceptowane przez obydwie strony. Zwierzęta między sobą też walczą, gryzą i nie jest to okrucieństwo, a ekspresja. Nie chcę udawać psychologa zwierząt, ani jakoś szczególnie usprawiedliwiać Emerenc (strasznie mnie ta baba mierziła swoją drogą;) ale chciałbym wykazać, że nie można jej mierzyć zwykłą miarą. Emerenc jest zdecydowanie niezwykła i tym budzi szacunek otoczenia. Jest w niej mądrość, ale i jakaś ukryta brutalna życiowa siła, a przy tym oceany niezaspokojonej miłości, które wylewa na chcących i nie chcących tego uczestników dramatu jej życia. Poza tym inne czasy, inne realia...

Okrucieństwa i złość Emerenc - te ludzkie uczucia pojawiają się czasami spod warstwy jej surowej natury niczym echa dawno zapomnianych tragedii, które odżywają uruchamiane drobnymi, czasem mało istotnymi, zdawałoby się, zdarzeniami. Zaburzona i psychotyczna, ale organicznie wręcz kochająca, tych których wybrała.

Rozpocząłem ten post dość prowokacyjnie, jednak złożoność relacji bohaterów tej powieści, ich niejednoznaczność, choć podszyta różnymi odcieniami miłości, sprawia że daleki byłbym od jednoznacznych ocen. Poza tym, no cóż, uważam (co pisałem już wcześniej), że to literatura zdecydowanie kobieca, a moje jej zrozumienie to zaledwie czubek góry lodowej znaczeń i uczuć ukrytych w tej książce.
Reply to post #57 (show post):

Powodem dla którego Emerenc trzymała koty w zamknięciu nie było chyba miłosierdzie tylko strach. Jakoś tak się złożyło, że to "dobry" człowiek zabił jej dwa koty, a "zła" Emerenc ratowała wszystkie, które się nawinęły. W rozmowie z Magdą, kiedy jedyny raz wpuszcza ją do domu sama mówi, że chciała mieć tylko jednego kota, kogoś do kochania, wszystkie pozostałe ratowała przypadkiem a nie dlatego, że chciała je uwięzić.
Nie spodziewałem się, że postać Emerec wywoła tak negatywne emocje. Bywała szorstka, opryskliwa, zaborcza wręcz apodyktyczna, stworzyła wokół siebie bardzo specyficzny świat, którego nikt nie rozumiał (może poza pułkownikiem). Miała jednak bardzo dużo cech pozytywnych, które moim zdaniem co najmniej równoważą tę ciemniejszą stronę. Wrażenie, że zwierzęta kochała bardziej niż ludzi można spotkać u osób rozczarowanych relacjami z innymi, nie ważne z czyjej winy. To dla mnie nie jest wielkie dziwactwo. Mimo różnych innych dziwactw, jak pozytywnie odbierali ją ludzie wokół, widzimy od momentu kiedy znika i ostatecznie ląduje w szpitalu. Dyżury w pracy, ciągłe odwiedziny w szpitalu, nie najbliższych przyjaciół ale małej lokalnej społeczności. To wykraczało poza zwykłą sąsiedzką życzliwość.

Może te negatywne cechy widać lepiej bo poznajemy je w zwykłych codziennych sytuacjach, To co dobre Emerec skrzętnie ukrywa a my widzimy to oczami Magdy.
Nikt jeszcze nie zauważył, że Emerenc to takie potwierdzenie, i zaprzeczenie jednocześnie, stereotypowej zdziwaczałej starej panny. Nawet koty ma ;)

A co z symboliką tytułowych zamkniętych drzwi? Bo jedyna tajemnica jaką miały skrywać, to wolność do własnego życia. A w zasadzie to wolność. Bo mamy też pewną polemikę z religijnością; jest ten dziwaczny sprzeciw do pewnych praw, chociażby z tymi kotami.
Emerenc wyśmiewa system, sprzeciwia się każdemu rodzajowi systemów: religia, służba zdrowia, urzędy (tutaj jej nieistniejące dokumenty chociażby) - czy to się komuś wydało dziwne lub złe?

Dodatkowo wiele razy Magda-narratorka zauważa, że Emerenc jest inteligenta, i gdyby chciała mogłaby zajść wysoko.

I zdecydowanie stara kobieta nie chce być znów raniona. Jak już zauważyliśmy przeszła wiele - ta cała jej szorstkość to swoista tarcza. Ona chce być pewna, ze ma zupełną kontrole nad swoim życiem. I jest to powód dla którego nie przyjmuje prezentów - nie chce być nic nikomu dłużna, czuć się zobligowana do odwzajemniania gestów.
Reply to post #60 (show post):

Zgadzam się z Tobą, dla mnie też nie ma w jej postaci nic negatywnego. Ani w tym sensie, że ja jej tak nie odczytuję, ani nie widzę takiego jej odczytania w postaciach książkowych.
Skomplikowana, nietuzinkowa, może czasem denerwująca, ale tylko w typowej codzienności, bo kiedy ludziom dzieje się coś złego zawsze potrafi trzymać swoje złośliwości na wodzy.
Need help?