logo
Wrong email address or username
Wrong email address or username
Incorrect verification code
Discussion: 2015-04-01 - 2015-04-26: Salamandra - Stefan Grabiński
book club: [PL] DKK group: [PL] DKK
posts: 15 views: 480 last post: 10 years ago
created by: Hagime
back to group back to club
Salamandra - Stefan Grabiński
Start: 2015-04-01
Koniec: 2015-04-26
Stefan Grabiński (ur. 26 lutego 1887 w Kamionce Strumiłowej nad Bugiem, zm. 12 listopada 1936 we Lwowie) – polski pisarz, przedstawiciel nurtu grozy w polskiej literaturze międzywojennej. Klasyk noweli fantastycznej, twórca horroru kolejowego, określany czasem mianem „polskiego Poe” lub „polskiego Lovecrafta”.
Grabiński był znawcą zagadnień z dziedziny parapsychologii, magii i demonologii. Interesował się stawiającą pierwsze kroki sztuką filmową (zwłaszcza popularnym nurtem ekspresjonizmu niemieckiego), śledził współczesne prądy filozoficzne i literackie; inspirację dla jego postawy intelektualnej i artystycznej stanowiły myśli Henriego Bergsona i Williama Jamesa oraz twórczość uwielbianego Edgara Allana Poe, któremu poświęcił esej Książę fantastów (1931).
Największe uznanie zyskał Grabiński jako nowelista. Większość utworów pisarza zbudowana jest wedle podobnego schematu: w początkowo „zwyczajnym” życiu bohatera zaczynają pojawiać się zjawiska tajemnicze i niezwykłe, z którymi konfrontacja doprowadza go w zaskakującym finale do jego przemiany wewnętrznej, lub, znacznie częściej, do zguby. Miejscem akcji większości opowiadań są prowincjonalne miasteczka, samotne budynki, zapomniane stacje kolejowe.
Chociaż opisy światów kreowanych przez Grabińskiego cechuje daleko posunięta dbałość o szczegóły (np. w opowiadaniach z cyklu Demon ruchu występują fachowe terminy związane z kolejnictwem), klasyczne cechy prozy realistycznej, takie jak próby wiernego odwzorowania rzeczywistości lub psychologii ludzkiej, nierzadko ustępują w jego narracjach miejsca środkom budującym szczególny nastrój niesamowitości i umiejętnemu stosowaniu napięcia. Najbardziej wyraziste motywy, powracające w kolejnych utworach Grabińskiego, to: problem tożsamości, istnienie zaburzeń rzeczywistości lub rzeczywistości równoległych, życie pozagrobowe, fascynacja zdobyczami nauki i paranaukami, nadnaturalne przyczyny obłędu, fatalny demonizm kobiet (motyw femme fatale)
Mniejszą wartość artystyczną zwyczajowo przypisuje się powieściom Grabińskiego. Salamandra (1924), Cień Bafometa (1926), Klasztor i morze (1928) oraz Wyspa Itongo (1934) współcześnie zostały niedostrzeżone lub ostro skrytykowane, po wojnie zaś uznano je za anachroniczne.

Przypominam, że start dyskusji to godzina 18 czasu polskiego (oczywiście mniej więcej).

Kilka zagadnień, które mogą nam pomóc:

1. Ogólne wrażenia z lektury; konfrontacja powieści z krótkimi formami.
2. Bohaterowie utworu: opozycja Kama-Halszka; opozycja Kama-Wierusz.
3. Przestrzeń oniryczna, przestrzeń rzeczywista, czyli tło historii i jej prawdopodobieństwo.
4. Spójność fabularna: wątki oraz akcja.
5. Znaczenie imion i nazw własnych; symbolika miejsc i zdarzeń.
Wychodzi, że to mi przypadnie zaszczyt rozpoczęcia dyskusji
Aby stworzyć sobie bazę przeczytałem "Demona ruchu" oraz "Namiętność" i muszę przyznać, że opowiadania Grabińskiemu wychodziły fenomenalnie. Rewelacyjnie operował napięciem i przedstawiał swoich bohaterów. Moim zdaniem w pełni zasłużył sobie na porównanie do E. A. Poe

Inaczej sprawa ma się z dłuższymi formami. Moim zdaniem autor trochę sobie z nimi nie radził. Akcja "Salamandry" biegnie nierówno. Są fragmenty gdzie akcja jest ciekawa i wartka a są takie że czytelnik tylko czeka na ich koniec. Dodatkowo bardzo mnie męczyła duża ilość obcojęzycznych zwrotów - wybijały mnie one z rytmu.
Na plus muszę z kolei wpisać opisy społeczeństwa okresu międzywojennego - Grabiński wspaniale oddał atmosferę tamtych lat, stosunki międzyludzkie, wystrój pomieszczeń i zainteresowania.
To po kolei:

1. Ogólne wrażenia z lektury; konfrontacja powieści z krótkimi formami.

Akurat nie czytałam "Demona ruchu", którego wciąż odkładam na później, ale czytałam opowiadania w bodajże "Sadzie umarłych" i "Ogrojcu Baśni" chyba i powiem, że zdecydowanie wolę od nich "Salamandrę". Naprawdę mam problem ze zrozumieniem, czemu uważana jest za słabszą.

"Salamandrę" czytałam po raz pierwszy dwa lata temu, więc przy powtórce uciekła część magii, która wtedy mnie zafascynowała - to jednak nie to samo, gdy wie się, co się wydarzy. Ale wciąż pierwsze sceny zrobiły na mnie wielkie wrażenie. Uważam za bardzo udany ten wstęp, gdzie bohater spotyka w kółko tych samych ludzi i nie wie, co się dzieje - to buduje od samego początku tajemniczy klimat.

Podoba mi się też cała ta "niemagiczna magia". Nie jestem pewna, jak to nazwać, być może chodzi o wspomnianą wyżej "paranaukę"? Chodzi mi o to bardzo właśnie "naukowe" podejście Wierusza do czarów, liczne posiadane przez niego księgi, tłumaczenie różnych nadnaturalnych zjawisk. Grabiński bardzo zręcznie wymieszał elementy realne i magiczne.

2. Bohaterowie utworu: opozycja Kama-Halszka; opozycja Kama-Wierusz.

Kama a Halszka jest akurat przedstawione dosyć łopatologicznie i w zasadzie zamyka się w jednym cytacie:
"Ona ma czasem w spojrzeniu coś z Halszki. Toteż nieraz zdaje mi się, że poprzez nią kocham właśnie tamtą. Halszka jest czymś świętym - nie śmiem myśleć o rozkoszy fizycznej, jaką dać by mi mogło jej ciało. I może właśnie dlatego Kama stała się dla mnie jej uzupełnieniem? Może dlatego w niej szukam antytezy płciowej, której znaleźć u Halszki nie mam odwagi?"

Mamy więc Halszkę, niewinne, słodkie, dobre i nietykalne dziewczę, a z drugiej Kamę - wyuzdaną, złą i erotyczną. Wydaje się, że ani jedna, ani druga nie zaspokoiłaby w pełni bohatera, szukającego raczej czegoś pośredniego, kogoś dobrego jak Halszka, ale erotycznego jak Kama.

Co do Wierusza, to powiedziałabym, że Wierusz to taka magia wykształcona, poparta naukami, lekturami. A Kama to magia bardziej pierwotna, dzika, pochodząca z żywiołów.

W sumie dosyć oczywiste są te opozycje, przynajmniej w moim odczuciu.

3. Przestrzeń oniryczna, przestrzeń rzeczywista, czyli tło historii i jej prawdopodobieństwo.

O tym już trochę napisałam wyżej - cały ten spirytualizm, studia nad magią, naukowe tłumaczenia zjawisk nadprzyrodzonych nie tylko świetnie wpisują się w przedstawioną epokę, gdy się interesowano tymi sprawami, ale też dodają całości znamion prawdopodobieństwa. Powtórzę - moim zdaniem Grabiński świetnie wymieszał elementy oniryczne (sny, zwidy, dziwne "zbiegi okoliczności") z realnymi wydarzeniami.

4. Spójność fabularna: wątki oraz akcja.

Nie wiem, naprawdę nie miałam problemu ze spójnością czy tempem akcji, ale może to dlatego, że czytałam drugi raz i wiedziałam, czego się spodziewać. Jedyne, co mnie bolało, to że bohater wystarczająco nie podkreślał, że Kama ma na niego wpływ magiczny i dlatego za nią biega. Przez większość książki mam wrażenie, że on jednak zdradza Halszkę całkiem świadomie i wyrachowanie, a nie dlatego, że wisi nad nim jakiś urok.

5. Znaczenie imion i nazw własnych; symbolika miejsc i zdarzeń.

Na tym, przyznam, się nie znam, więc jeśli ktoś chciałby przedstawić jakieś dodatkowe interpretacje to chętnie poczytam, być może uciekają mi jakieś ciekawe podteksty! :D
Też czytałam "Salamandrę" kolejny raz, gdzieś tak po 5 latach.

AD 1.
I znów miałam wrażenie, że miejscami była nieco męczącą lekturą, dość specyficzną i przeładowaną wszystkim. Nie mam porównania z innymi powieściami Grabińskiego - jeszcze - i nie potrafię określić, czy to specyfika jego długich form, czy konkretnie "Salamandry" właśnie.
Mam wrażenie, że Grabiński chciał wstawić w swoją powieść wiedzę, która sam posiadał. Stąd też masa okultystycznych nawiązań, przepisy na maść wiedźm, opis sabatu itp.

AD 2.
Kama to wbrew pozorom bardzo złożona postać, bo Grabiński zrobił z niej bardzo wiele istot. Niektóre z jej "osobowości" widać właśnie w kontraście z innymi bohaterami powieści.
Kama to salamandra, duch ognia - Halszka stoi po przeciwnej stronie, i może pośrednio kojarzyć się z duchem wody, a to z kolei prowadzi do symbolicznego związku jaki mają z Jerzym. I tu zaczynamy się zagłębiać w znaczenia żywiołów - przypuszczam, ze nie były one obce Grabińskiemu. Taka ciekawostka: zarówno ogień jak i woda kojarzone są z łóżkiem: ogień to seks, woda z kolei spanie. Analogicznie Kama nawiązuje do żądzy i spełnienia seksualnego, z kolei Halszka jest raczej towarzyszką dla Jerzego, pewnym elementem życia, stałym i niezmiennym.
Kama to też zła wiedźma, stoją ca w opozycji do Wierusza. Andrzej Wierusz staje się przewodnikiem, mędrcem, nieco pustelnikiem, i moje osobiste skojarzenie to Morgana i Merlin.
Idąc tym tropem, to w zasadzie możemy uznać Halszkę za Ginewre, a Jerzego za Artura.

AD 3.
Mnie bardzo trapi cały dom na ul. Parkowej, który nie istnieje i istnieje w kilku wymiarach. Brakuje mi w powieści jakiegoś ciekawego wyjaśnienia, albo chociaż przybliżenia tej anomalii architektonicznej ;)
To taki kolejny element, który Grabiński wciska w przeładowaną treść, bo sam motyw zmieniającego się domu umyka pod ciężarem multi-osobowiości Kamy i zagubionego Jerzego.

AD 5.
"Salamandra" jest naszpikowana symbolami, których w sumie nawet nie jestem w stanie wymienić (szczęściem/nieszczęściem pisałam z powieści pracę magisterską, ale połowa już poszła w niepamięć).
I tu chyba bardziej punkt ciekawostka dla wszystkich.
Kama swoje imię odziedziczyła po hinduskim bogu miłości Kamie (i nie jest to nadinterpretacja, bo w tekście pojawiają się nawiązania do hinduizmu, ale wydaje mi się, że tylko w powieści pod redakcją Hutnikiewicza). Nie dziwi zatem jej odniesienie do żywiołu ognia - w końcu pojawia się w powieści też w formie jaszczurki (tak, tytułowa salamandra).
W powieści pełno jest też smaczków jak Św. Florian - patron strażaków.
Przyznam się, że logując się dzisiaj na BL (po prawie 24 godzinach nieobecności) przygotowałem sobie spory kubek herbaty licząc na kilka stron czytania dyskusji o twórczości Grabińskiego a tu... stypa! tylko dwa wpisy!

Coś przegapiłem? była zmiana daty rozpoczęcia dyskusji? tylu trzy osoby podjęły rękawicę?
Reply to post #6 (show post):

No cóż, Salamandra to dość specyficzna lektura, podobnie jak cała twórczość Grabińskiego. I też troche liczyła, że coś dziś się ruszy...

To może jeszcze ja.

Historia Jerzego ma swoje luki, i to czasami dość spore, które jednak maskowane są przez mnogość wątków. Tutaj pojawia się głownie problem postaci i przestrzeni.
Chociażby Kama, która w zasadzie jest tyloma "osobami", że ciężko doszukać się jakiegokolwiek motywu jej działania. Nawet nie wiemy jak trafiła na trop Jerzego i co było w nim specjalnego, że musiała go mieć. Np. po co uosobionemu duchowi ognia lot na sabat czarownic? Skoro jest personifikacją żywiołu, to dlaczego tak bardzo chce stać się czarownica? I w dodatku jest jeszcze energetycznym wampirem.
Z kolei Andrzej Wierusz pojawia się nagle - zdecydowanie po to by być pierwiastkiem dobra, stać się tym mędrcem, prawie Merlinem - ale też nie znamy jego powodów do "bycia".
Dom na ul. Parkowej. Istnieje i nie istnieje. Zadziwia mnie to, ze przez rok, kiedy Jerzy się tam pojawiał, żaden sąsiad nie zauważył błąkającego się po ruinach typka. No dobrze, trochę przesadzam, bo pewnie magia stworzyła dość obszerną przestrzeń, w którą Jerzy jakoś musiał wnikać. A skoro zarówno Kama jak i Wierusz mogą zakrzywiać przestrzeń i przenikać wymiary, to dlaczego Kama nie próbuje w swojej sferze uwięzić Wierusza?
Reply to post #7 (show post):

Historia Jerzego ma swoje luki, i to czasami dość spore, które jednak maskowane są przez mnogość wątków. Tutaj pojawia się głownie problem postaci i przestrzeni.
Chociażby Kama, która w zasadzie jest tyloma "osobami", że ciężko doszukać się jakiegokolwiek motywu jej działania. Nawet nie wiemy jak trafiła na trop Jerzego i co było w nim specjalnego, że musiała go mieć. Np. po co uosobionemu duchowi ognia lot na sabat czarownic?

Też się zastanawiałem do czego przypiąć ten sabat i co autor miał na myśli tak szczegółowo opisując sabatowe "zabawy"

Skoro jest personifikacją żywiołu, to dlaczego tak bardzo chce stać się czarownica? I w dodatku jest jeszcze energetycznym wampirem.
Z kolei Andrzej Wierusz pojawia się nagle - zdecydowanie po to by być pierwiastkiem dobra, stać się tym mędrcem, prawie Merlinem - ale też nie znamy jego powodów do "bycia".

Odniosłem wrażenie, że Jerzy był tylko marionetką w walce między Kamą i Wiruszem. Generalnie przez całe opowiadanie główny bohater "odbija" się od tych dwóch silnych postaci i jest narzędziem w ich wzajemnej walce

Dom na ul. Parkowej. Istnieje i nie istnieje. Zadziwia mnie to, ze przez rok, kiedy Jerzy się tam pojawiał, żaden sąsiad nie zauważył błąkającego się po ruinach typka.

Może Jerzemu tylko wydawało się że bywał w domu przy ul. Parkowej? Możliwe też że Wierusz i Kama wprowadzali go do domu w rzeczywistości równoległej

No dobrze, trochę przesadzam, bo pewnie magia stworzyła dość obszerną przestrzeń, w którą Jerzy jakoś musiał wnikać. A skoro zarówno Kama jak i Wierusz mogą zakrzywiać przestrzeń i przenikać wymiary, to dlaczego Kama nie próbuje w swojej sferze uwięzić Wierusza?

No właśnie, też mi to chodziło po głowie. Doszedłem do wniosku, że zarówno Kama jak i Wierusz potrafią przenikać do równoległych wymiarów ale nie mogą tam ze sobą walczyć. Dlatego potrzeby był im Jerzy który stanowił tam ich "narzędzie"
Też mam z tą książką problem, rozległy niczym podziemne korytarze którymi wędrował Jerzy z Wieruszem. Z jednej strony mnie wciągnęła i przekonała, że warto po inne utwory Grabińskiego sięgnąć, ale z drugiej w pewnym momencie pogubiłam się w tym co się dzieje i dlaczego dzieje się tak, a nie inaczej. Też brakuje mi wyjaśnienia "jak działał" dom na ulicy Parkowej, jak i powodów dla których Jerzy został wplątany w całą magiczną historię. I wychodzi na to, że większości symboli i nawiązań nie zauważyłam, bo chyba za bardzo skupiłam się na tym co się dzieje, oraz na zrozumieniu znaczenia (przynajmniej częściowym) wszystkich magicznych rytuałów.
Reply to post #9 (show post):

przeczytaj opowiadania "Demon ruchu" będziesz w szoku jak świetnie wyszły Grabińskiemu
Bo tutaj symbolika jest taka... bardzo drobiazgowa. to są rzeczy w stylu brody przyciętej w klin albo rudych włosów Kamy. ;)

W ogóle Jerzy znajduje się w powieści w pewnym trójkącie w pływów. Wierzchołki to oczywiście Kama - Wierusz - Halszka, i można je odczytać jako cielesność - wiedza - duchowość.
Dawno, dawno temu zaczytywałem się w opowiadaniach Poe i Le Fanu aż pewnego razu napotkałem na swej drodze czytelniczej Grabińskeigo i to było WIELKIE odkrycie. Jego opowiadania są po prostu świetne, nastrojowe, tajemnicze i bardzo ciekawie skonstruowane. No i filmy, których powstało kilka, w tym Ślepy tor, który urzekł mnie i tak już pozostało:)

Co do Salamandry, to nie jest to nasze pierwsze spotkanie. Pamiętam jeszcze ten dreszczyk emocji jaki powodowała kiedyś. Teraz czytałem ją nieco bardziej krytycznie i odniosłem wrażenie bulwarowego podejścia autora do tematu. Mam wrażenie, że Grabiński pozbierał różne popularne wątki i miejskie legendy swojej epoki, tudzież swoją fascynację orientem i splótł to w opowieść, którą można by drukować w gazecie w odcinkach - opowieść popularną (nie wiem czy tak było - to tylko moje wrażenie). Jest to chyba w ogóle jakaś taka cecha jego utworów, które dzięki tej sensacyjności tematów dobrze nadają się do ekranizacji. Mam również wrażenie, że mało tu naprawdę oryginalnych pomysłów autora, a więcej zapożyczeń kulturowych - oczywiście bardzo zgrabnie skomponowanych. Czytamy o tematach jakby nam znanych, lecz opisanych i połączonych w sposób co najmniej intrygujący.

Jerzy, no cóż - nie za bardzo mi się ta postać podoba. Nie podoba mi się konstrukcja postaci. Dziwny jest ten Jerzy niby grzeczny, niby ofiara magii, a jednak praktykujący pewne jej odmiany (ta jego znajomość passów objawiająca się nam już w początkowej części powieści), niby kochający miłością czystą wybrankę swego serca, a uganiający się za Kamą.... Jakaś ta jego walka ze złym duchem nieszczera. Może tak miało być, ale dla mnie to postać papierowa. Potrzebny był główny pozytywny bohater, więc jest w zasadzie... pozytywny.

Kama - tu jest lepiej:) Smakowity kawał sukkubistycznego demona. Nieszczęsna Kama jest moim zdaniem postacią niewątpliwie udaną acz stereotypową.

No i jeszcze język, język, język powieści... Te wszystkie esy-flowresy i konwenanse. One sprawiły mi najwięcej przyjemności podczas lektury.
Hm, nie miałam problemów z przyjęciem dziwnie działającego domu - rozumiem, że to miała być taka przestrzeń, gdzie łączy się na raz kilka wymiarów, istnieje wiele rzeczy w tym samym miejscu, a Jerzy - pechowo wplątany w jakieś magiczne rozgrywki - krąży między nimi. Dla mnie nie wymaga to dodatkowego tłumaczenia.

Zgodzę się, że Jerzy jest postacią niedopracowaną, jego motywy i działania nie zawsze są jasne, jakby robił coś tylko po to, by pchnąć fabułę na przód. Ale możemy też przyjąć, że był po prostu marionetką w rękach Kamy i Wierusza i dlatego był taki bezwolny. Podoba mi się Iwony trójkąt cielesność - wiedza - duchowość - wtedy bohater nie jest bohaterem, a jedynie rekwizytem służącym ukazaniu pewnych aspektów życia. Choć, jak mówiłam, wolałabym, żeby wpływ Kamy na niego był dokładniej zaznaczony, żeby było powiedziane, że szedł do jej domu, bo musiał, bo go jej czary ciągnęły, żeby jego wyrzuty sumienia były większe.

Ten sabat rzeczywiście nie do końca wiadomo czemu służył, ale nie poświęciłam mu wielu myśli, bo zwyczajnie przez niego przeskoczyłam wzrokiem. Bo w sumie był nudny, zwłaszcza gdy się czytało po raz drugi, a jego znajomość nie była w dalszej części książki potrzebna.

Język, epoka, konwenanse - zdecydowanie bardzo umilające czytanie :) I przepisy na maść z żaby też, lubię takie rzeczy.
Czy wg Was Grabiński jest w Polsce pisarzem znanym? Jego twórczość jest w swoim gatunku zdecydowanie dobra i można by podawać go za przykład twórcy literatury grozy i suspensu na miarę Poego (może i nawet jakieś jego opowiadanie powinno stać się lekturą szkolną). O plastyczności jego utworów może świadczyć również to, że były ekranizowane. Jednak czy jest znany? Ja poznałem go zupełnie przypadkiem czytając jakąś antologię opowiadań grozy. W jaki sposób Wy spotkaliście się z twórczością Grabińskiego?
Moim zdaniem nie jest znany. Chociaż jego status na rynku nieco się poprawił za sprawa wznowienia "Demona ruchu" przez wydawnictwo Zysk i s-ka w 2011 roku. No i oczywiście BookRage, który Grabińskiemu poświecił jeden cały pakiet e-booków (i w zasadzie wydał chyba już wszystko tego autora w kilku pakietach).
Ja poznałam Grabińskiego dopiero na studiach magisterskich, kiedy właśnie szukałam tematu na moją pracę i podsunęła mi go pani profesor od romantyzmu. I np. nie przypominam sobie, by na j. polskim, czy potem na studiach licencjackich ktoś o nim wspominał - co uważam za ogromne niedopatrzenie. Ani zajęcia z literaturą młodopolską, ani zajęcia z lit. dwudziestolecia międzywojennego nie wspomniały o Grabińskim!
Need help?