Freud potrafił (na czas jakiś) przekonać świat, że senniki są niepotrzebne, bo tak czy inaczej śnimy tylko sny erotyczne. Często żałuję, że nie miał racji. Zwykliśmy mówić o dwóch rodzajach snu. Pierwszy to ten, kiedy się śpi. Drugi – kiedy się śni. Czasem oba zdarzają się jednocześnie. Czasem...
show more
Freud potrafił (na czas jakiś) przekonać świat, że senniki są niepotrzebne, bo tak czy inaczej śnimy tylko sny erotyczne. Często żałuję, że nie miał racji.
Zwykliśmy mówić o dwóch rodzajach snu. Pierwszy to ten, kiedy się śpi. Drugi – kiedy się śni. Czasem oba zdarzają się jednocześnie. Czasem się tylko śpi, bo marzenia senne jakoś nie przychodzą. Czasem się tylko śni, bo można śnić na jawie.
Zarówno spanie, jak i śnienie wydają się dość tajemnicze. Spać lubimy, a nawet musimy. Pozbawienie snu, długotrwała bezsenność to trudne do zniesienia cierpienia. Spać musimy, bo sen to lekarstwo na zmęczenie, to tajemniczy dostawca energii, to odświeżacz szarych komórek. Wielu z nas nie potrafi zrozumieć, jak to się dzieje,że zasypiamy wyczerpani, a budzimy się pełni sił. Wielu z nas traktuje więc sen jak wyprawę do innej rzeczywistości, jak Kolchidę pełną złotego runa albo jak tymczasową śmierć, którą – jak u Śpiącej Królewny – można przerwać za sprawą zaklęć magicznych. Wielu traktuje sen tak, jak wieki temu Jan Kochanowski – jako przygotowanie do śmierci. Śnie, który uczysz umierać człowieka – pisał. Niektórzy, choć sami spać lubią i snu sobie nie odmawiają, nie bardzo potrafią tolerować innych, którzy mają czelność spać, gdy oni czuwają. Ten, kto śpi, drażni nieraz tych, którzy nie śpią. Nigdy tego nie potrafiłem zrozumieć.
Zamiast wyjść cicho, na palcach, zamiast otulić śpiącego, czujemy się czasem jego snem zranieni. Niektórzy z nas traktują cudzy sen jak osobistego wroga. O śnieniu można by ułożyć wielką antologię. Złożoną z dzieł naukowych i (szczególnie) pseudonaukowych, ale przede wszystkim dzieł literackich – od Biblii przez mitologię grecką do Szekspira i Calderona, Dostojewskiego i Schulza. Od opowieści o Morfeuszu po Alicję w Krainie Czarów i Piotrusia Pana.
Sen bywa traktowany jak okazja do kontaktu z bogami. Salomonowi przyśnił się Bóg i zapewnił go, że spełni każde jego życzenie. Salomon, władca dość ekscentryczny, nie chciał dóbr doczesnych. Wolał mądrość i dostał ją. Józefa, męża Marii, przeżywającego odwieczną niepewność co do ojcostwa, nawiedził we śnie posłaniec Boga i zapewnił o niepokalanym poczęciu. Józef dał się temu zwiastowaniu przekonać.
Osobną kategorię stanowią sny prorocze. Motyw snu proroczego trwa nieprzerwanie od Biblii do dziś i – zapewne – potrwa tak długo jak gatunek ludzki. To sen jako substytut myślenia, przewidywania, sen zapowiedź, sen ostrzeżenie.
Sen, który wie. Trzeba tylko, jak Józef (mowa o tym Józefie sprzedanym do egipskiej niewoli), mieć stosowne talenty, aby odczytać znaczenie snów faraona. W czasach Józefa nie było jeszcze senników. Dziś można je znaleźć w prawie każdej księgarni, nie musi to być nawet księgarnia ezoteryczna. W czasach Freuda senniki już były, ale okazywały się niepotrzebne, bo Freud potrafił (na czas jakiś) przekonać świat, że tak czy inaczej śnimy tylko sny erotyczne. Często żałuję, że nie miał racji.Żałuję, bo przecież są jeszcze sny koszmary. Pełne grozy.
Pełne dławiącego przerażenia. Sny, z których nieraz budzimy się z krzykiem. I choć niczego bardziej nie pragniemy – sny, z których za nic nie potrafimy się obudzić. Sny, o których Stanisław Jerzy Lec napisał kiedyś przekornie: Śniła mi się we śnie rzeczywistość. Z jaką ulgą się obudziłem.
Można mieć mocny sen, sen głęboki, ale można też sen lekki, płytki. Można mieć sny piękne jak Martin Luther King lub przerażające jak Makbet, ale koniec końców jednak skłonni jesteśmy za Ellą Fitzgerald, Louisem Armstrongiem bezgłośnie podśpiewywać: Dream a little dream of me. Może się zdarzy, że ktoś taki sen prześni.
show less