Jak to cholerstwo wciąga… Przez „Dawcę” przeleciałam jak sprinter, choć sportowiec ze mnie żaden. I wcale nie przeszkadzało mi to, że zaczyna mnie rozkładać jakieś paskudne choróbsko. Głowa boli, oczy łzawią, a człowiek czyta dalej, bo jakoś ciężko przestać. Nie da się ukryć, że „Dawca” jest powi...