Jesień w Szczecinie trwa cały rok. Mgły to tylko część tutejszej jesieni. Malutka cząstka, na swój sposób nawet romantyczna. Kiedy brnę o świcie lub wczesną nocą przez kłaki oblepiające mi spodnie na wysokości kolan, kiedy jadę samochodem przez snujące się leniwie zwały mgły – jestem u siebie;...
show more
Jesień w Szczecinie trwa cały rok. Mgły to tylko część tutejszej jesieni. Malutka cząstka, na swój sposób nawet romantyczna. Kiedy brnę o świcie lub wczesną nocą przez kłaki oblepiające mi spodnie na wysokości kolan, kiedy jadę samochodem przez snujące się leniwie zwały mgły – jestem u siebie; czuję jesień, która przenika i moje ciało, ulegające powoli nieuchronnej dezintegracji, i domy, kruszejące w słońcu i na wietrze, i lasy okalające miasto, gdzie pnie drzew pokrywają się chorobliwym, śliskim nalotem zieleni, a w powietrzu stoi duszący zapach zbutwiałej, gnijącej ściółki. Jesień w czasie kalendarzowej jesieni tylko nieznacznie się różni od jesieni w innych porach roku, tak czy owak, by nie brnąć w szczegóły – w najgorętsze dni lata, gdy asfalt odurza smolistym opium, a pot ludzki wisi w powietrzu na wysokości pach (nie radzę pochylać głowy, gdy idziesz spacerkiem po Wojska Polskiego), jesień niepodzielnie rządzi miastem, zmierzch czuć każdego poranka, schyłek po prostu leży na środku drogi – spojrzysz, rozpoznasz, wstrząsną tobą złe przeczucia i nic już nie będzie takie samo. Zawsze będziesz się budził z tą charakterystyczną szczecińską nostalgią i każdego dnia, na dzień dobry, powiesz sobie w duchu (albo wymamroczesz): już jesień. [fragment]
źródło opisu: oficjalny fragment z książki, dostęony też na stronie wydawcy
źródło okładki: skan z okładki
show less