Nie pamiętam kto, Roman Malinowski z Ożarowa czy Stefan Friedmann z Warszawy, zagadnął mnie na ruchomych schodach, czy chciałbym drukować w Tele Tygodniu jego kąśliwe uwagi o telewizji. Trzeba się było szybko zdecydować (ruchome schody), więc powiedziałem sakramentalne tak . W ten sposób powstała...
show more
Nie pamiętam kto, Roman Malinowski z Ożarowa czy Stefan Friedmann z Warszawy, zagadnął mnie na ruchomych schodach, czy chciałbym drukować w Tele Tygodniu jego kąśliwe uwagi o telewizji. Trzeba się było szybko zdecydować (ruchome schody), więc powiedziałem sakramentalne tak . W ten sposób powstała i powstaje ta niekończąca się teleopowieść: równie złośliwa bo k r z y w y m co prawdziwa bo bystrym i inteligentnym podpatrywana o k i e m. Zamknięta w książce ma wiele zalet: po pierwsze można ją czytać od początku, po drugie od środka, po trzecie od dowolnie wybranego miejsca, po czwarte w każdym kierunku. A sukces jej zapowiada osobistym SMS-em pan Roman Malinowski z Ożarowa, przysyłając taki utwór poetycki:Od Bałtyku po samiutkie TatryDla Krzywego Oka pomyślane wiatry!Tomasz Miłkowski
show less