Anthony Horowitz to moje odkrycie 2022 roku. Jak ja w ogóle na niego trafiłem? Nie mogę sobie przypomnieć. Niemniej jednak "Morderstwa w Suffolk" tak mi się spodobały, że niedługo później sięgnąłem po jego poprzednika, "Morderstwa w Somerset", który jeszcze mocniej utwierdził mnie w przekonaniu, że dziełom pana Horowitza warto poświęcać swój czytelniczy czas. Szkoda jedynie, że tak niewiele z nich jest wydane w Polsce. Na szczęście "Pogrzeb na zamówienie" jest jedną z nich. Na nieszczęście z kolei, następnych części cyklu, który ta książka zapoczątkowuje, już niestety u nas nie ma.
A wart jest ten cykl uwagi z kilku powodów. Po pierwsze, autor występuje w nim osobiście, pełniąc rolę swoistego doktora Watsona i zręcznie wplatając w fabułę fakty i wydarzenia ze swojego życia, do tego stopnia, że nie wiemy, gdzie kończy się rzeczywistość, a gdzie zaczyna świat powieści. Naprawdę, dla mnie, jako miłośnika filmu "Tintin", niezwykle ciekawe było mieć wgląd w proces pracy nad jego kontynuacją i dowiedzieć się choć częściowo, dlaczego ona jeszcze nie powstała. A z drugiej strony, nie mam pojęcia, ile z tego, co Horowitz tam ujawnił, jest prawdą... Podejrzewam jednak, że większość – i że właśnie koncepcja cyklu jest sposobem autora na podzielenie się z publiką różnymi aspektami swojej twórczości, w które włożył sporo energii, a które nigdy nie ujrzały światła dziennego.
Po drugie, co właściwie powinno być po pierwsze, historia. To jest kryminał i tutaj intryga jest zawsze najważniejsza. A w "Pogrzebie na zamówienie" intryga jest pierwszorzędna. Z jednej strony nawiązuje mocno do klasyki (postać genialnego detektywa i jego mniej błyskotliwego pomagiera, dochodzenie prawdy poprzez rozmowy z kolejnymi osobami powiązanymi z ofiarą morderstwa), a z drugiej jest osadzona we współczesności. Ponadto zadziwia ogrom szczegółów, które mają naprowadzić na rozwiązanie zagadki, a których znaczenie pojmujemy oczywiście dopiero w finale.
Tak więc, parafrazując głównego bohatera: brawo Tony! Dobra robota, kolo! Chcę więcej!