I ostatnia książka Barbary Wood, którą posiadam w swoich zbiorach. Raczej już będziemy się omijać, chyba, że przypadkiem (bo koleżanka będzie miała i pożyczy) sięgnę po jakąś inną. Kupować książek Barbary Wood nie zamierzam.
"Gwiazda Babilonu" to historia dwójki bohaterów, którzy muszą rozwiązać archeologiczną zagadkę. Powieść zaczyna się od wypadku pewnego profesora, który odkrył pewną tajemnicę. Przed swoją śmiercią poprosił, by Candice i Glenn dokończyli to, co on rozpoczął. Przez co dość często znajdują się w kłopotach.
Książka jest połączeniem kilku gatunków. Znajdziemy w niej wątek kryminalny, romantyczny, a nawet elementy książek historycznych. Są sekrety, tajemnicza organizacja i duża dawka archeologii.
Główni bohaterowie to Candice, która jest archeologiem mającym trudności w znalezieniu pracy i Glenn - policjant i syn zamordowanego profesora. Przy wspólnej pracy próbują odkryć mordercę (co nie było trudne i szybko wyszło na jaw, kim on jest) oraz dokończyć badania profesora. Wspólna praca i wspólne przeżycia sprawiają, iz szybko pojawia się wątek miłosny, który był do przewidzenia praktycznie od początku.
Ciekawą praktyką były [jakby to ująć] powroty do przeszłości. Mamy kilka rozdziałów opowiadających o zdarzeniach z przeszłości, które są poniekąd związane z fabułą. Chociaż jakby ich nie było, to dla głównego wątku i tak nie miałoby większego znaczenia.
Książka, jak pewnie wszystkie Barbary Wood, jest świetnym czytadłem. Powieść czyta się naprawdę szybko. W ogóle książka jest wciągająca, choć momentami nieco absurdalna.
Najciekawszą postacią był Philo. Poznajemy go powoli, razem z jego przeszłością. Dowiadujemy się o nim krok po kroku, coraz ciekawszych rzeczy. Widzimy, jak szalony ma umysł. Jego postać jest najlepiej napisaną postacią ze wszystkich. Ani Candice ani Glenna tak dobrze nie poznajemy. W sumie naszą parę widzimy jak parę superherosów, którzy sobie ze wszystkim poradzą. Philo natomiast jest człowiekiem interesu z mroczną, ale i jasną stroną.
Ciekawą kwestią jest prawa wiary, która też jest obecna w książce. Chodzi mi o tajemniczą Światłość. Wątki związane z Światłością budziły moje zainteresowanie. Ciekawiły mnie na pewien sposób.
Ogólnie książkę oceniam jako fajną lekturę przed snem. Nie jest wymagająca, szybko się ją czyta, szybko wciąga, a niektóre wątki można wybaczyć autorce ze względu na dobrą zabawę przy czytaniu. Polecam nie tylko fanom Barbary Wood:)
Dawniej moja mama często sięgała po książki opowiadające o życiu kobiet w krajach muzułmańskich. Większość pożyczała z biblioteki lub od znajomych. Niektóre kupiła, tak jak tą.
Ja wolałam kryminały, fantastykę. Jednak czasem z ciekawości czytałam te, które mama przyniosła do domu. Przeważnie książki te mnie smuciły, gdyż historie kobiet w nich zawarte były przerażające, smutne.
Długo zaś nie sięgałam po "Ulice rajskich dziewic". Była ona w domu, mogłam w każdej chwili ją przeczytać, więc odkładałam ją na dalsze miejsce. Jednak ostatnio coraz częściej myślałam, by jednak przeczytać tą historię. Może mnie czymś zaskoczy?
I zaskoczyła. Przede wszystkim barwnością historii. "Ulica rajskich dziewic" zdecydowanie jest książką wartą uwagi. Ze względu na bohaterów, historie,bo tu nie ma jednej historii, jest ich wiele wplątanych w jedną rodzinę.
"Ulica rajskich dziewic" opowiada o rodzinie Raszidów, którym nie brakowało pieniędzy. Lecz pieniądze nie zawsze dają szczęście. Początkowo myślałam, że główną bohaterką będzie Yasmina, później zaś pewna byłam, ze jest ją Amira. Teraz, już po lekturze, pewna jestem, iż one obie są najważniejszymi bohaterkami powieści.
Zauważyłam, że w tej historii jest jeden prawdziwie czarny charakter. Reszta zaś nie jest ani całkiem zła, ani dobra. Każdy z rodziny Raszidów ma swoją historie, która miała wpływ na dalsze decyzje. Każdy z rodziny Raszidów popełnia błędy. To chyba jest najwspanialsze w tej powieści. Choć widać, że kobiety mają w tym świecie ciężkie życie, to równocześnie widać, że potrafią się też cieszyć i działać.
Dla mnie książka ta była powieścią obyczajową, opowiadającą o (nie)zwykłym życiu rodziny. To, co dla nas wydaje się niepojęte, dla nich jest normalne. Była to historia o codzienności w arabskim świecie. Nieco niezwykłej codzienności, bo rodzina Raszidów była w bliskim kontakcie z królem... i mieszkała w Kairze...
Przyznam, iż historia sprawiła, iż nieco zaczęłam się zastanawiać nad swoim życie. Uważam to za plus książki. Poza tym bohaterowie polubiłam bohaterów. Być może dlatego, że każdy nie był przedstawiony jednowymiarowo. Każdy z bohaterów był po prostu ludzki. Jakbym czytała historię o ludziach, których mogę poznać. Jakbym czuła przy czytaniu, że są rzeczywiści. Poza tym mogłam ich poznać bardzo dobrze i zrozumieć niektóre działania.
Książka wciągnęła mnie bardzo. Przyznam, iż ciężko było mi się od niej oderwać, bo zaciekawiło mnie życie Raszidów. Ogromnie byłam ciekawa jak historia się zakończy. I bardzo mnie ucieszyło, że na pewien sposób miała swój happy end.
Żałuję, że wcześniej nie trafiłam na tak przyjemną lekturę o życiu, które wydaje się straszne. Ta książka pozwala nieco zrozumieć tamten świat, kobiety, mężczyzn w nim żyjących. Pozwala zobaczyć, że takie życie może cieszyć. Choć nadal nie jest zbyt sprawiedliwe.
Na koniec wspomnę jeszcze, że byłam pewna, iż to jest książka obyczajowa, literatura piękna. Lecz przy pisaniu tej recenzji zauważyłam, że to jest biografia, że naprawdę żyła rodzina Raszidów na przestrzeni lat 1945 - 1988. Lat wielkich zmian. O, to też jest walor książki. Poznając historię rodziny Raszidów, stajemy się obserwatorami zmian, jakie zachodzą w Egipcie. Wielkich zmian.
To moja pierwsza książka pani Barbary Wood, więc nie do końca wiedziałam, czego się spodziewać. Po opisie i gatunku myślałam, że będzie to jakiś romans, książka obyczajowa. Dostałam zaś coś nieco związanego z fantastyką. Nieco...
Główną bohaterką jest Andrea, która przyjeżdża do rodowego domu, by być przy umierającym dziadku. Okazuje się, że dom ten skrywa w sobie wielkie tajemnice.
Książką się świetnie czytało. Szybko, fabuła mnie wciągnęła. Historia była niezła. Jednak...
bohaterowie byli nijacy. Zaczynając od głównej bohaterki: Andrea według opisu jest trzeźwo myśląca, chłodna, pragmatyczna. Natomiast ja poznałam Andrea, która szybko zaczyna wierzyć w to, co ją spotyka. Nie próbuje tego nawet racjonalnie wyjaśnić. Od razu przyjmuje do wiadomości, że przenosi się na pewien sposób w czasie. Poza tym bohaterka jest nijaka.
Andrea zamieszkuje u babci. O niej to już nic nie można powiedzieć. Albo leży w łóżku, albo gotuje. Brak jakiś fajnych, ciekawych dialogów między bohaterkami, budowania relacji. Dziwnie by mi się mieszkało u osoby, której nie znam i przez cały pobyt jej nawet nie poznaje.
Fabuła rozgrywa się w przeszłości i teraźniejszości. Teraźniejszość jest nijaka. Autorka nawet nie stara się zbudować fajnych, ciekawych relacji między bohaterami. Woli skupiać się na przeszłości, która wypada lepiej, choć ma swoje wady.
Jakoś nie spodobało mi się, że nasza Andra poza obserwowaniem przeszłości nagle potrafiła też odczytywać myśli bohaterów z przeszłości. Zawsze podczas pobytu w przeszłości stawała się nagle wszechwiedzącym narratorem. Przyznam, iż choć dzięki temu mogłam lepiej poznać dawnych bohaterów, to ogólnie nie przypadło mi do gustu. Wolę, gdy bohaterka, która jest równocześnie narratorem, nie zna myśli innych. Nawet jeśli ta bohaterka podróżuje w czasie.
Historia rodu, która się wydarzyła była ciekawa. Nie powiem, ona mnie trzymała przy tej lekturze. Pewne jej elementy nawet mnie zaskoczyły, aczkolwiek większość była przewidywalna. Myślę, że spodobałby mi się film na podstawie tej książki, gdyby pozmieniał kilka elementów.
Rozumiem, że najważniejsza w książka była przeszłość, która potrafiła przykuć uwagę. Ale w pewnym momencie można było zauważyć schemat działania bohaterki: jedzenie z babcią --> dziadek --> przeszłość --> babcia --> dziadek --> przeszłość. Może ze dwa razy bohaterka zrobiła coś poza ciągłym powtarzaniem tych samych zajęć. Jeszcze rozumiałabym, gdyby bohaterka z babcią rozmawiała o czymś, co by też pociągnęło fabułę do przodu, gdyby poznawała jej życie. Ale nie, babcia nic ciekawego nie miała, bo liczyła się przeszłość.
Choć ogólnie podobało mi się rozwiązanie spraw z przeszłości, to jednak liczyłam na poznanie prawdy przez wszystkich. Raczej jak się duchy komuś pokazują, to w określonym celu. A tutaj nie potrafiłam odnaleźć tego celu. Bo co bohaterce z tego, że poznała prawdziwy sekret rodziny jak tak prawdę mówiąc to nic z nim nie zrobiła?
Zatem książka jest niezła, takie 6/10, ale mogłaby być dużo lepsza. Choćby, gdyby bohaterka była ciekawsza, albo życie teraźniejsze też było ważne dla fabuły. I jakby przeszłość okazała się nieco straszniejsza (czasem fajnie jest się bać).
Natomiast jestem pewna, że sięgnę jeszcze po jakąś książkę Barbary Wood. Z ciekawości, bo bardzo mnie ciekawi jakie są inne książki tej pani. Może będą ciekawsze?