"Drzwi pokoju otworzyły się gwałtownie, wyrywając mi klamkę z ręki. Stałem na progu i przerażony, z otwartymi ustami, niezdolny przemówić, niezdolny się poruszyć, wpatrywałem się w widok, który miałem przed oczami. Wisiał tam wielki dwunastoramienny żyrandol z mnóstwem kryształowych wisiorków i...
show more
"Drzwi pokoju otworzyły się gwałtownie, wyrywając mi klamkę z ręki. Stałem na progu i przerażony, z otwartymi ustami, niezdolny przemówić, niezdolny się poruszyć, wpatrywałem się w widok, który miałem przed oczami. Wisiał tam wielki dwunastoramienny żyrandol z mnóstwem kryształowych wisiorków i tuzinem pozłacanych uchwytów na świece. Ku mojemu zdumieniu żyrandol kołysał się z boku na bok, a ktoś leżał na nim rozciągnięty. To była pani Simons. Jakimś cudem łańcuch, na którym wisiał żyrandol przebijał ją na wylot i teraz leżała twarzą do dołu na dwunastu rozgałęziających się ramionach, dygocąc i rzucając się jak ryba nabita na haczyk, czepiając się świeczników i kryształowych wisiorków, skręcając się w niewiarygodnej, niepojętej męce..."
źródło opisu: okładka
źródło okładki: skan autorski
show less