Tradycyjnie, nie potrafiłam się oderwać od tej książeczki, jak zresztą od wszystkich z tej serii. Jednakże zauważyłam wiele odniesień do S. Kenyon i jej Władców Avalonu. Nagle mamy Morganę, Avalon, mroczne elfy... być może błędnie, ale takie miałam pierwsze skojarzenia.