Kawaler Gluck. Wspomnienie z roku 1809
"Schyłek jesieni w Berlinie ma zazwyczaj jeszcze kilka pięknych dni. Słońce przyjaźnie wypływa z obłoków i szybko w parę przetwarza wilgoć w półciepłym powietrzu, wiejącym przez ulice. Wtedy widzimy długi szereg pstro przemieszanych elegantów, mieszczan, duchownych, Żydówek, referendarzy,...
show more
"Schyłek jesieni w Berlinie ma zazwyczaj jeszcze kilka pięknych dni. Słońce przyjaźnie wypływa z obłoków i szybko w parę przetwarza wilgoć w półciepłym powietrzu, wiejącym przez ulice. Wtedy widzimy długi szereg pstro przemieszanych elegantów, mieszczan, duchownych, Żydówek, referendarzy, gryzetek, profesorów, modniarek, tancerzy, oficerów itd. w Alei pod Lipami: wszyscy mniej więcej dążą do Ogrodu Zoologicznego. Kawiarnia. Wkrótce też wszystkie miejsca u Klausa i Webera są zajęte; kawa z cykorią paruje; eleganci kurzą swe cigarros, ludzie gadają, spory prowadzą o wojnę i pokój, o trzewiki panny Bethman, czy były szare, czy zielone, rozważają sprawę protekcyjnej granicy handlu w państwie, braku gotówki itd., aż w końcu wszystko się spływa w arii z Fanchon, przy tym rozstrojona harfa, nienastrojone skrzypce, suchotniczy flet i spazmatyczny fagot rozżalają się nad sobą i nad słuchaczami...."
Czyta: Wiktor Korzeniewski
Reżyseruje: Adam Bień
źródło opisu: http://wolnelektury.pl/katalog/lektura/powiesci-fa...(?)
źródło okładki: http://wolnelektury.pl/katalog/lektura/powiesci-fa...»
show less