Słowa są nieobecne w twej pieśni, Dydono, stos żałobny zaszemrał, jeszcze nie zapłonął, wypłoszywszy jaszczurkę. Morze jest jak spodek, i tak jak słowo, sedno ukrywa pod spodem. Na cóż szelest chropawych i twardych spółgłosek, lament nad losem krągłych, dźwięcznych samogłosek, staccato chromych...
show more
Słowa są nieobecne w twej pieśni, Dydono,
stos żałobny zaszemrał, jeszcze nie zapłonął,
wypłoszywszy jaszczurkę. Morze jest jak spodek,
i tak jak słowo, sedno ukrywa pod spodem.
Na cóż szelest chropawych i twardych spółgłosek,
lament nad losem krągłych, dźwięcznych samogłosek,
staccato chromych sensów, gdy już utraciłaś
wszystko. Rudawą jesień, otwarte na ogród
okna, lustrzankę stawu, futerka wiewiórek?
Jesienne róże w grządkach pod czerwonym murem?
Tę opowieść dla innych chyba przeznaczono
kobiet. Milczysz królowo i nagle jak skowyt,
jak wilcze szczenię w mroku złowrogiej dąbrowy,
kiedy wpadłszy we wnyki przywołuje matkę,
tak ty śpiewasz, w dal patrząc za niknącym statkiem.
I w cyfrową lustrzankę chwytasz drobny promień
odbity od relingu, by sycić swój płomień.
źródło opisu: www.zeszytyliterackie.pl
źródło okładki: www.zeszytyliterackie.pl
show less