Operacja alfabet - Al MacCuish
Tak jak Agnieszka - której uprzejmości zawdzęczam to, że tytuł polskiej wersji "Alfabetu" na GR nie zawiera szalonego ciągu cyfr wstukanego przez moją córkę - jestem mocno zdziwiona faktem, ze nigdy o tej książce nie słyszałam. Fakt, wydano ją w 2011, jeszcze zanim się "ubranżowiłam", ale jest naprawdę o niebo lepsza od większości aktualnie modnych ilustrowanych książek dla młodszych dzieci, gdzie często widać przerost formy nad treścią ("Narodziny księżniczki" - kupiłam ze względu na nagrody, żałuję), a do tego często przerost oryginalności nad estetyką ([b:Pięciu nieudanych|28239765|Pięciu nieudanych|Beatrice Alemagna|https://s.gr-assets.com/assets/nophoto/book/50x75-a91bf249278a81aabab721ef782c4a74.png|43981763], [b:Ignatek szuka przyjaciela|28245948|Ignatek szuka przyjaciela|Paweł Pawlak|https://s.gr-assets.com/assets/nophoto/book/50x75-a91bf249278a81aabab721ef782c4a74.png|48280654]).
Tu nie. Ilustracje są przyjemnie oldschoolowe, z Anglią z lat 60. w tle; historia jest długa i wciągająca, w sam raz dla dziecka, które weszło na etap zastanawiania się, o co właściwie chodzi z literkami i dlaczego mama ciągle się w nie patrzy (ok. 3 i pół roku), lub starszego.
Tu nie. Ilustracje są przyjemnie oldschoolowe, z Anglią z lat 60. w tle; historia jest długa i wciągająca, w sam raz dla dziecka, które weszło na etap zastanawiania się, o co właściwie chodzi z literkami i dlaczego mama ciągle się w nie patrzy (ok. 3 i pół roku), lub starszego.