logo
Wrong email address or username
Wrong email address or username
Incorrect verification code
back to top
Search tags: marcin-mortka
Load new posts () and activity
Like Reblog
show activity (+)
review 2015-09-20 17:41
Morza wszeteczne - Marcin Mortka

Nie wiem, które to moje spotkanie z autorem. Dziwne? Nie. Nazwisko pana Mortki kojarzę, ale nie potrafię połączyć go z żadnym tytułem (a przynajmniej nie potrafiłam tego zrobić przed lekturą „Mórz Wszetecznych”). To nie żaden przytyk, wszak fantastyka to nie do końca moje klimaty. Jestem jednak pewna, że przeczytałam przynajmniej jedną antologię z opowiadaniem jego autorstwa i obecnie nie jestem w stanie przypomnieć sobie, o czym był tekst. Jako że w pewnym wieku człowiek zapomina o wielu rzeczach, winę zwaliłam na mój przeładowany pierdołami, stary mózg, po czym szybko wzięłam się za lekturę.

 

Autor ma talent, pomysły i czuje morskie klimaty. Za terminologię marynistyczną – duży plus. Dobre winko natomiast za świetną stylizację językową. Przekleństwa się sypią (bo pirat nie zakonnica, przeklinać musi), a w dialogach dość silnie zaznaczono odrębność językową niektórych bohaterów. I tak na przykład jeden z członków załogi mówitakszybkożeniedasięwychwycićprzerw. ;) Pan Mortka ma też niesamowitą wyobraźnię. Stworzył świat dopracowany i szczegółowy, a tam, gdzie kończą się pomysły, zawsze pojawia się jakieś mrugnięcie okiem do czytelnika. Nie da się nie docenić.

 

To wszystko powinno sprawić, że oniemieję z zachwytu nad powieścią pana Mortki. Powinno. Najwidoczniej znowu coś w życiu schrzaniłam, bo oniemieć nie potrafiłam. ;)

 

Za dużo tu chaosu, niepoukładania, napakowania akcją. Wiem, wiem, że większość odbiorców lubi, kiedy „się dzieje”. Mnie to nie odpowiadało i najzwyczajniej w świecie się męczyłam. Już sam początek sprawił, że miałam wrażenie, iż wzięłam się za n-tą część jakiegoś cyklu. I wzięłam. Ale za pierwszą. Fajnie, że pan Mortka bez cackania się wrzuca czytelnika od razu w wir wrażeń, ale z początku trochę ciężko ogarnąć, „who is who” i „z czym to się je”. Dodatkowo poczucie humoru autora (które miało być tak zniewalające) momentami kojarzyło mi się z Pilipiukem… Szczęście w nieszczęściu – fragmentów takich było niewiele, a i tak mówimy o Pilipiuku w formie, którą jestem w stanie znieść. Przyznam, że końcowe 15-20% e-booka przewijałam jak najszybciej, niezbyt dokładnie skupiając się na tekście. Na finiszu byłam już tak znudzona, że z ulgą powitałam ostatnią stronę. Na szczęście autor na koniec serwuje nam potężną, autoironiczną bombę i chwała mu za to.

 

Jeśli ktoś lubi fantastykę, za młodu chciał zostać kapitanem statku i ma słabość do hollywoodzkiego tempa akcji – może dodać sobie do oceny ze dwa oczka. Mnie „Morza Wszeteczne” nie podeszły, dlatego 6/10. A szkoda, bo autor ma potencjał i chętnie przeczytałabym tekst jego autorstwa o tematyce mniej morskiej i nieco bardziej spowolniony. ;)

Like Reblog Comment
review 2015-05-31 20:51
Malowany człowiek, księga I.
Malowany człowiek. Księga I - Peter V. Brett,Marcin Mortka

,,Malowany człowiek" czyli coś nowego, świeżego w literaturze. Świat boryka się z Otchłańcami, którzy powstają po zmroku i zabijają każdą napotkaną duszę. Spotkanie oko w oko z demonami jest zabójcze, a kto takie przeżył - szybko umiera na demoniczną gorączkę. Mieszkańcy chronią się przed śmiertelnym nieprzyjacielem, rysując runy zabezpieczające ich domy, gospody i pracownie. W nocy modląc się, aby znaki uchroniły ich dobytki jak i samych przez wrogiem, który tylko wypatrywał błędów ze strony człowieka. Jako, że żadna broń nie mogła wyrządzić krzywdy ciemiężycielowi, ludzie kryli się po domach, a tylko nieliczni Posłańcy wędrowali między miastami i wioskami, rozwożąc i przekazując wieści, listy, drewno oraz niezbędne do życia produkty spożywcze.

Brett opowiada historie trójki młodych ludzi, wkraczających w świat dorosłych, niebojących się stawić czoła swoim wrogom. Pragnących robić to, na czym najbardziej im zależy, bez względu na cenę jaką zapłacą. Ów trójkę bohaterów łączy bardzo dużo, mimo że nigdy nie mieli okazji się spotkać. Brak oparcia ze strony rodzin daje im motywującego kopa do działania, pokazania, że nie trzeba być wybitną jednostką, aby osiągnąć szczęście i spokój ducha. Wykraczają poza przyjęte normy - nie zakładają rodzin, nie ciągną domowego interesu, nie chronią się za wszelką przed Otchłańcami i nie obawiają się podróży. Każdy z bohaterów ma swoje osobne rozdziały, w których przedstawia nam swoją historię, uczucia i pragnienia. Książka kończy się w trakcie jednego z rozdziałów, w którym Arlen walczy z jednorękim demonem, który prześladuje go od czasu, gdy odrąbał mu ją podczas walki o przetrwanie. Był to doskonały krok ze strony wydawnictwa, ponieważ czytelnik w tamtym momencie jest na tyle wciągnięty w akcję, że na pewno będzie chciał dowiedzieć się jak skończy się ta przygoda i zakupi kolejną książkę z tej serii pt. ,,Malowany człowiek: Księga II". Trzeba również nakreślić, że w Polsce seria została wydana w 6 księgach(!), gdzie w oryginalne powstały tylko 3.

Książka trafiła w mój gust, ponieważ lubię fantastykę. Świat wykreowany przez pisarza jest realistyczny i wiarygodny. Historie bohaterów zostały dobrze napisane, zgrabnym, lekkim i zrozumiałym językiem.(w końcu przeczytanie 500 stronicowej książki zajęło ledwie 24 godziny). Równie dobre ilustracje występują w książce, ale to już gratulację chylę w stronę grafików. Oprócz głównych bohaterów występuje również wiele pobocznych, wyróżniając się osobników, których warto obdarzyć wszelką sympatią. Chociażby starą, kapryśną Brunę, Zielarkę, która nie miała sobie równych w swoich fachu, przez okoliczną hołotę zwana czarownicą. W książce wszystko jest ,,dobre", nie ma nic świetnego, co by wyrwało moje serducho i włożyło do książki.

Gdyby Brett dodał kilka mocno zapadających w głowie akcentów, dałabym 10/10. Miłośnikom tego gatunku na pewno się spodoba, a ode mnie 8 na 10 gwiazdek. Mam nadzieję, że choć trochę zachęciłam do lektury.

Like Reblog Comment
review 2015-02-19 15:10
"Karaibska krucjata. Tom 2. La Tumba de los Piratas" Marcin Mortka
Karaibska krucjata. La Tumba de los Piratas - Marcin Mortka

Pamiętacie zuchwałego i często lekkomyślnego kapitana Williama O'Connor'a? Otóż chciałbym wam powiedzieć, że ten hultaj powrócił w drugim tomie i znowu narozrabiał. A dokładniej lata za porywami swego serca a przy okazji stara się uratować Karaiby przed starym/nowym wrogiem. Posłuchajcie...

 

William tym razem musi się zmierzyć z mitycznym Czarnym Szkwałem, który ma na swoich usługach zarówno obecnych piratów, jak i tych, którzy już pomarli. Umarlaki więc? Blisko, ale nie bardzo. W drugiej części "Karaibskiej krucjaty" mamy do czynienia ze sporą ilością duchów. Już to sprawia, że z powieści awanturniczo-przygodowej autor zaczął dryfować ku fantastyce. Nie jest to zarzut, broń Panie Boże, jeno stwierdzenie faktu. Otóż nasz dzielny kapitan aby skutecznie walczyć z mocami nadprzyrodzonymi zawiera sojusz z duchownym, a nawet dwoma, oraz przy okazji zakochuje się w siostrze jednego z nich. Biedaczek lata za nią jak kot w marcu, lecz dzielna niewiasta za nic ma jego amory. Czasem nie wiedziałem, czy śmiać się z Williama, czy zapłakać nad jego losem.

 

Ale nie tylko romansem ta powieść stoi. A gdzież tam! Przede wszystkim mamy tu dużo bitew morskich, odważne abordaże oraz pojedynki szermiercze. Mimo zabarwienia fantastyką mamy tu wiele realizmu podczas potyczek. Otóż trup ściele się gęsto i do końca powieści przeżyją tylko niektórzy z dotychczas poznanej załogi "Magdaleny". Podczas tych szaleńczych przygód, wyłapać można na prawdę wiele smaczków i nawiazań do innych dzieł kultury. Nie zdradzę jakie to, lecz zwróćcie szczególną uwagę na marzenia Pana Love'a oraz nowego pomagiera potwornego kuka Butchera. Zresztą główne postacie nabrały jeszcze więcej wyrazistości w tym tomie. Odkrywamy z jedną lub dwie tajemnice kucharza, poznajemy pochodzenie doktora Pollocka oraz poznajemy wraz z okretowymi papugami nowe porcje przekleństw. Niestety inne postacie, jak choćby poczciwy Bambo, albo pułkownik Fowler stały się bardziej szare i zaniedbane przez autora. No cóż. Jakby sie skupił na każdym, to mielibyśmy trylogie najmarniej.

 

"Karaibska krucjata" utrzymała poziom z pierwszego tomu. Wartka akcja okraszona kilkoma romansami oraz wątkiem fantastycznym doskonale sprawdza się jako miła i szybka lektura. I nawet zakończenie, które wg mnie jest wymuszonym happy endem, bez którego można by sie spokojnie obejść, nie zepsuło mi przyjemności czytania ( a dokładniej słuchania). Polecam każdemu miłośnikowi akcji oraz Karaibów. Ahoy!

Like Reblog Comment
show activity (+)
review 2015-02-02 18:08
"Karaibska krucjata" Tom 1 Marcin Mortka
Karaibska krucjata. Płonący Union Jack - Marcin Mortka

Macie ochotę na opowieść o piratach, Karaibach, walkach morskich oraz pięknych kobietach? Oczywiście całość zakropiona będzie rumem oraz grogiem i opowiedziana w tawernie. Co więcej, opowiedziane przez Polaka, który nie boi sie używać tradycyjnych polskich słów. Macie chęć? To zapraszam.

 

"Karaibska Krucjata" to historia Williama O'Connora. Brytyjczyka, który w wyniku błędnych decyzji dowódców oraz własnej odwadze objął dowództwo na atakowanym statku. Następnie chytrym fortelem podszedł atakującą jednostkę i przejął ja dla siebie. Problem w tym, iż był to fortel niehonorowy, dlatego też nie ma on czego szukać w rodzinnych portach, gdyż czeka na niego stryczek. Nie mając odwrotu kompletuje załogę i zatrudnia się jako kaper na Karaibach. Jest on dosyć lekkomyslny w swoich poczynaniach, więc całkiem nieświadomie okazuje sie, że chyba wywołał wojnę między Anglią a Francją. Nie wie jeszcze, że to nie jego zasługa oraz że on sam odegra w niej kluczową rolę.

 

Przygody Williama czyta się z przyjemnością. Wpływ na to mają zarówno realia w których są osadzone, jak i język, jakim zostały spisane. W pierwszym przypadku Karaiby sa po prostu dobrym nośnikiem dla historii przygodowo-awanturniczej. Powiecie może, że to zasługa Jack'a Sparrowa oraz Piratów z Karaibów, ale taka jest prawda i nie ma co się z tym spierać. W drugim przypadku autor nie bał sie czasem rzucić mięsem i to takim soczystym prosto z Polski. Czy ja wychwalam wulgaryzmy w ksiażkach? Nie zawsze, ale są takie pozycje, w których są one nieodzowne. Bo wybaczcie, ale nie uwierzę, że żołnierze lub marynarze nie klną. A juz piraci to w szczególności. Po prostu uważam, że pozbawienie ich tej części wymowy było by zbyt wielkim "wybieleniem" postaci, oraz odrealnieniem. Dlatego też ucieszyłem się, gdy język był barwny alei soczysty. Wspomnieć też należy, iz autor nie uprzykrzał zbytnio mi życia terminologią marynistyczną. Czytałem juz takie ksiażki w których od nadmiaru fokmasztów, zęz i kabestanów można było się zgubić. Tutaj było to odpowiednio wyważone i nie odbierało radości lektury. A radość była, oj była. Postacie były wyraziste( nie wszystkie lecz nie wymagajmy zbyt wiele) a akcja wartka i zróżnicowana. Od romansów po wojny abordażowe. Byli niewolnicy, egzotyczne zwierzęta, barwne stroje i piękne damy. Czasem można było odnieść wrażenie zbytniej chaotyczności, lecz dało się to przełknąć. Ogólnie nie mam większych zastrzeżeń.

 

"Karaibska krucjata" jest miłą dla oka i ucha (ponieważ korzystałem z audiobooka) powieścią przygodową. Majstersztykiem nie jest i troche jej brakuje,ale dla miłośników piratów w sam raz. Faktem, który dodatkowo przemawia na jej korzyść, jest ciekawostka dotycząca okoliczności powstania głównych bohaterów. Jeżeli jesteście miłośnikami RPGów, to zapraszam do lektury, aż do ostatniej strony. Słowo od autora będzie miłą niespodzianką 

Like Reblog Comment
review 2014-12-26 00:00
Dom pod Pękniętym Niebem
Dom pod Pękniętym Niebem - Marcin Mortka Zachęcona licznymi dobrymi opiniami i ładną szafą graficzną postanowiłam sięgnąć po "Dom pod pękniętym niebem". Spotkało mnie rozczarowanie i irytacja. Strasznie antypatyczni bohaterowie, którzy udają wielce dorosłych. Naprawdę, dawno nie spotkałam tak licznej grupy niedopracowanych i mdłych bohaterów. Fabuła może i ciekawa, ale opisy i dialogi prowadzone w sposób, który nie mógł obronić książki. Nielogiczne sytuacje i niedopracowana reakcja na wydarzenia, które spotykały bohaterów. Wszyscy zdawali się bardzo pewnie i spokojnie podchodzić do tego co ich spotykało i co widzieli. Jak dla mnie mało przekonujące i połowa książki zdecydowanie mi wystarczy.
More posts
Your Dashboard view:
Need help?