![Zaginiony metal - Brandon Sanderson,Anna Studniarek-Więch Zaginiony metal - Brandon Sanderson,Anna Studniarek-Więch](http://booklikes.com/photo/max/220/330/upload/books/6/c/6c6439e14a568c61c137952c58572210.jpg)
Różnych opinii się naczytałem, z jednymi zgadzam się bardziej, z innymi mnie, ale jest jedna rzecz, którą mogę powiedzieć: ta książka ma serce we właściwym miejscu. I to przesądza o mojej opinii.
Choć każde dziecko wie, że Brandon Sanderson stawia przede wszystkim na historię, to na przestrzeni ostatnich lat widać, że stara się kłaść coraz większy nacisk na rozwój bohaterów. I to procentuje - nie mam już wrażenia, że połowa powieści to tylko nierówne w tempie podwaliny pod typowe sandersonowskie trzęsienie ziemi w finale. Podziwiam tę niezwykłą umiejętność przemieniania nawet najdziwaczniejszej z początku postaci w pełnokrwistego bohatera, którego los... wzrusza.
Nie przeszkadzały (wręcz przeciwnie) mi liczne nawiązania do postaci i wydarzeń z innych planet cosmere. Po pierwsze dlatego, że Sanderson uprzedzał, iż będzie ich więcej niż zazwyczaj, w związku z czym byłem na to nastawiony. Po drugie, jestem na bieżąco z innymi książkami z cosmere, więc każdy nowy strzępek informacji o tym, co się dzieje w szerszym aspekcie, jest dla mnie dodatkowym smaczkiem. A po trzecie wreszcie, jeżeli to zatrzymałoby się na nieznacznych wtrąceniach i nie miałoby prowadzić do czegoś większego, to po co w ogóle to wszystko? Aczkolwiek jedno, co mogę powiedzieć o cosmerowych smaczkach, to że zdecydowanie lepiej się czyta o postaciach i światach, które już gdzieś się kiedyś pojawiły, niż o takich, które dopiero czekają na swoją powieść.
Jeśli już na siłę szukać słabszych stron tej powieści, to mogłaby należeć do nich para "sobowtórów" Waxa i Wayne'a. Są to mniej istotni przeciwnicy naszych bohaterów, którzy nie dość, że posiadają identyczne moce, to jeszcze próbują naśladować ich charaktery. Choć pomysł wygląda na pierwszy rzut oka interesująco, to jego realizacja wypada... dziwnie. Wychodzi na to, że "sobowtóry" zostały wprowadzone tylko po to, żeby w książce było parę pomysłowych scen walki. Co rzekłszy, nie mogę nie przyznać, że sceny te naprawdę robią wrażenie.
Podsumowując, cała tetralogia drugiej ery "Z Mgły Zrodzonego" sprawiła mi wiele frajdy, podobało mi się lżejsze podejście, a zakończenie sięgnęło nawet głębiej w trzewia cosmere, niż się spodziewałem. Podwaliny pod trzecią erę również zostały stworzone. Czekam z niecierpliwością, bo wiadomo, zawsze jest kolejna tajemnica:)