Tytuł: Historia nudy
Autor: Peter Toohey
Wydawnictwo: Bellona
Data wydania: styczeń 2012
Ilość stron: 192
Moja ocena: 2/6
Z czym kojarzy wam się słowo historia? Dla niektórych jest to zapewne synonim tysięcy niemożliwych do zapamiętania dat, dawno przebrzmiałych faktów, i godzin lekcyjnych ciągnących się w nieskończoność. Lekcje historii, prócz tych traktujących o czasach sprzed naszej ery, były dla mnie zawsze jednoznaczne z okropną nudą. A jako osoba dość energiczna i nie potrafiąca dłużej usiedzieć w jednym miejscu, z zasady staram się nie dopuszczać do siebie uczuć takich jak znudzenie czy rezygnacja. Co więcej, zawsze wydawało mi się, że osobie oczytanej i posiadającej kilka pasji, nuda jako taka w żadnym wypadku nie grozi. Postanowiłam jednak zaryzykować i sięgnąć po pozycję, której już sam tytuł powinien mnie odrzucać ze względu na połączenie dwóch nacechowanych negatywnie słów.
Czym jest Historia nudy? Czy lektura tej niepozornej, bo liczącej niecałe 200 stron, książeczki wniosła coś do mojego życia lub zmieniła coś w moim postrzeganiu świata, i czy zapewnienia wydawcy, iż „przeczytam ją bez ziewania” się sprawdziły? Postaram się kolejno odpowiedzieć na te pytania, a może odpowiedzi te zachęcą lub skutecznie odstraszą was od czytania tej książki. Być może nawet uda mi się was nieco zanudzić, choć oczywiście wolałabym tego uniknąć…
Czym więc jest Historia nudy? Jest to opracowanie z zakresu historii obyczajów, napisane przez Petera Toohey’a, profesora filologii klasycznej na uniwersytecie w Calgary. Nuda, to kolejny po brudzie, śmieciach, nagości i prześladowaniach religijnych temat, którego naukowe opracowanie zostało wydane przez wydawnictwo Bellona. Seria wydaje się niezmiernie ciekawa, gdyż pomysł, aby bliżej i bardziej naukowo przyjrzeć się pospolitym nam zagadnieniom może skutecznie zachęcić zwykłego czytelnika do literatury popularnonaukowej. Wydawnictwo w planach ma jeszcze historie burdeli, snów i antykoncepcji. Na tle tych wszystkich ciekawych i często kontrowersyjnych tematów, opisywana przez Toohey’a nuda prezentuje się trochę nijako, gdyż zjawisko to powszechnie uważane jest po pierwsze: za domenę dzieci, a po drugie: coś tak błahego i marginalnego, że mało kto nawet przyznaje się do odczuwania tej emocji. Nic bardziej błędnego — nuda, prócz postaci zwyczajnej, mającej miejsce podczas wykonywania monotonnych czynności, ma też drugą, o wiele poważniejszą i niebezpieczniejszą twarz. Jest nią tak zwana nuda egzystencjalna, która często idzie w parze z wieloma zaburzeniami psychicznymi i choć sama w sobie nie stanowi zagrożenia, to bywa symptomem poważnych problemów u ludzi na nią się skarżących.
Obie odmiany znudzenia zostały dość drobiazgowo opisane i wyjaśnione poprzez liczne przykłady z literatury, sztuki czy też medycyny. Co najlepsze, autor wiele razy uświadamia czytelnikowi, jak duże znaczenie w zachowaniu zdrowia psychicznego ma właściwe zrozumienie nudy i określenie sytuacji lub też osób, przy których doświadczamy znużenia.
I tutaj przechodzimy do odpowiedzi na moje drugie pytanie: czy lektura Historii nudy wnosi do naszego życia coś więcej poza kilkoma ciekawostkami? Z pełną odpowiedzialnością mogę stwierdzić, że tak. Jak wspomniałam przed chwilą, nuda wielokrotnie okazuje się być pewnego rodzaju ostrzeżeniem przed sytuacjami dla nas szkodliwymi — jeśli towarzystwo danej osoby nas nudzi, to znaczy że nie ma nam ona nic ciekawego do zaoferowania. Podobnie jest z pracą — jeśli nasza praca nie sprawia nam przyjemności i się w niej nudzimy, to może być to znakiem, że nie jest ona dla nas odpowiednia lub wręcz stoi ona na przeszkodzie naszego osobistego rozwoju. Gdy zaś doświadczamy nudy egzystencjalnej, gdy całe nasze życie zdaje się być mało warte, to być może należałoby pomyśleć o jakiś poważnych zmianach, aby na powrót cieszyć się rodziną, pracą czy po prostu życiem.
Historia nudy skłania do głębszego zastanowienia się nad tym, jaką satysfakcję sprawia nam nasza codzienność. Co więcej, pokazuje, że pęd za przygodą u niektórych osób może tak naprawdę oznaczać walkę z egzystencjalną odmianą nudy, a także inne, poważniejsze problemy natury psychicznej.
A teraz czas na pytanie zasadnicze — czy książkę Petera Toohey’a da się przeczytać bez ziewania? Niestety, w moim przypadku okładkowe zapewnienia się nie sprawdziły. Lektura Historii... szła mi bardzo opornie, a nagromadzenie faktów w poszczególnych rozdziałach często mnie przytłaczało. Poza tym, samej historii w Historii nudy było niewiele, a autor bardziej skupił się na elementach nudy przedstawianych w sztuce. Kolejnym minusem jest znikoma ilość reprodukcji omawianych obrazów, a te, które w książce się znalazły są czarno-białe i zdecydowanie złej jakości. Szkoda, czasem przyjemnie jest porównywać czyjąś interpretację dzieła z samym dziełem, a w tym wypadku trzeba było nieźle gimnastykować swoją wyobraźnię, by zobaczyć wszystkie opisywane i świadczące o występowaniu motywu nudy szczegóły.
Książka Toohey’a może się świetnie sprawdzić tylko w wypadku, gdy jesteśmy szczerze zainteresowani omawianą tematyką. Dla szarego czytelnika, nie obcującego na co dzień z literaturą popularnonaukową, dzieło to może jawić się jako nieco przegadane. Niektóre rozdziały Historii nudy przypominały raczej rozwinięcia wypunktowanej listy, przez co chwilami treść bywała chaotyczna. Jednak przesłanie całości jest zdecydowanie warte uwagi, a podczas czytania polecałabym robienie sobie notatek, gdyż wbrew pozorom można się pogubić w treści zawartej na niespełna dwustu stronach.