Literatura i film lubią chodzić ze sobą w parze. W końcu każdy scenariusz jest w pewnym sensie mniej lub bardziej udanym dziełem literackim, na podstawie którego dopiero powstaje obraz. Czasami pomysł autora zostaje od razu zawarty w formie scenariusza, jednak w dużej ilości przypadków film opiera się na jakimś dziele literackim. Nawet w większej, niż nam się to wydaje.
Rzadko zdarza się, że zarówno tekst literacki ,jak i jego filmowy odpowiednik stoją na jednakowo wysokim poziomie. Zazwyczaj wizja reżysera zupełnie nie oddaje tekstu literackiego czym wzbudza niechęć czytelników, chociaż zdarzają się również przypadki, w których ekranizacja jest lepsza niż oryginał.
Lubicie oglądać filmowe wersje książek/opowiadań/dramatów? Jakie są waszym zdaniem ten najbardziej i najmniej trafione próby przeniesienia tekstu literackiego do świata ruchomych obrazków?
Ha! Kobieto - jedną z najciekawszych, najlepszych i najukochańszych adaptacji jest "Quo Vadis". Ale nie to straszne, polskie tylko widowiskowe arcydzieło Mervyna LeRoya z 1951 roku. I proszę się tu ze mną nie kłócić ;) Jestem w tej kwestii bezkrytyczna :)
Z ekranizacjami/adaptacjami bywa faktycznie różnie. Jakiś czas temu doszłam do wniosku że choć film ma w założeniu nawiązanie do literackiego pierwowzoru to jednak lepiej i bezpieczniej traktować go jako odrębne posunięcie artystyczne. Szybki sposób na uniknięcie rozczarowań.
Nie mam nic przeciwko swobodnym adaptacjom - "Na wschód od Edenu" albo "Dracula" ( przedwojenny z Bela Lugosim i ten z Garym Oldmanem) stoją w moim osobistym rankingu bardzo wysoko. Zapewne jest to zasługa utalentowanych reżyserów. Nie podobały mi się za to próby przeniesienia na ekran twórczości Bukowskiego. Bukowski jest zbyt bukowski żeby go filmować.
A Ty?
Ja mam założenie, iż nie oglądam niczego co wcześniej przeczytałem. To co dała mi książka, co wykreowałem sobie w głowie i jak wyobraziłem sobie bohaterów to moja sprawa i w 90% reżyser zaburza mi tę wizję. A ja nie lubię, jak mi ktoś sieje zamęt.Później mi się tylko przeplata film z książką i są nieprzyjemności :p
Nie mówię, jednak, że ekranizacje są złe. pozostaje to 10%. Jak na razie mieści się tam "Zielona mila", którą najpierw obejrzałem, a dopiero później przeczytałem oraz ... "Gwiezdny pył", gdzie autor książki współpracował przy tworzeniu scenariusza. Dlatego też film jest inny, lecz równie świetny jak książka
Lśnienie - film
Gra o tron (Pieśń lodu i ognia) - książka
Wszystko zależy jak leży ;-) Z nowości: Gra Endera to podobno Harry Potter + Star Wars o.O
Tak czy inaczej lubię czytać i oglądać (dobre) adaptacje. Można wtedy wyłapać nawet smaczki, które w książce się przeoczyło.