„To nie była przyjaźń. Znajomość w pobieżnym oglądzie też chyba nie nazbyt zażyła, choć na jedno lub drugie były, jak się okazuje, solidne zadatki. Sytuację tę można by raczej porównać do spotkania dwóch wędrowców na przecinających się szlakach. Z dala od domu, w obcej okolicy, trafiają na...
show more
„To nie była przyjaźń. Znajomość w pobieżnym oglądzie też chyba nie nazbyt zażyła, choć na jedno lub drugie były, jak się okazuje, solidne zadatki. Sytuację tę można by raczej porównać do spotkania dwóch wędrowców na przecinających się szlakach. Z dala od domu, w obcej okolicy, trafiają na siebie, nadchodząc z różnych stron, idą razem przez chwilę, a potem ich drogi znów się rozdzielają, jakby przypomniały sobie o nadrzędnej powinności dążenia w przeciwnych kierunkach. Jest jednak w obopólnych relacjach Czesława Miłosza i Tymoteusza Karpowicza coś, co czyni je dość wyjątkowymi i nie pozwala przejść obok nich obojętnie. Wzajemny szacunek pisarzy dla siebie i swojego rzemiosła? To też. Zrozumienie i akceptacja przeciwstawnych poglądów na rolę i zadania poezji? – również, choć nie zawsze od razu i nie zawsze w pełni. Więc co? Może właśnie to, że silnie akcentowana w powszechnej świadomości odmienność, nieprzystawalność obu autorów, traktowana przez zwolenników ich odrębnych poetyk jako oczywistość, dorozumiewana sama przez się i niewymagająca głębszych uzasadnień, miała w istocie ukryty nurt, w którego ramach ich poglądy oraz argumenty bezpośrednio się ze sobą stykały, gdzie ucierały się i przenikały, wchodząc w różnego typu interakcje” – pisze Emil Pasierski we wprowadzeniu do „Korespondencji 1965–2003” Tymoteusza Karpowicza i Czesława Miłosza.
Nowa publikacja Wydawnictwa Warstwy to niezwykły przykład zapisu intelektualnej relacji poetów. Dwóch wielkich polskich twórców nie zawsze się ze sobą zgadzało, ale nie umniejszało to ich wzajemnego szacunku do siebie i wspólnej troski o dobro poezji. Ważne świadectwo czasów i literatury oraz odchodzącej w niepamięć sztuki epistolografii.
show less