logo
Wrong email address or username
Wrong email address or username
Incorrect verification code
back to top
Search tags: Eduardo-Mendoza
Load new posts () and activity
Like Reblog Comment
review 2014-06-28 00:00
Nessuna notizia di Gurb
Nessuna notizia di Gurb - Eduardo Mendoza,Gianni Guadalupi Barcellona preolimpica 1992. Due alieni atterrano per studiare gli umani. Loro (i due alieni) sono intelligenza pura, non hanno forma e loro (gli umani) una forma ce l’hanno. L’intelletto non si sa.
Consultato il Catalogo Astrale Terrestre Indicativo di Forme Assimilabili (CA-TIFA) il nostro eroe sceglie per il suo compagno Gurb l'aspetto dell'essere umano denominato Marta Sànchez. Gurb-Marta, dopo il primo contatto con un abitante della zona, scompare.
Al compagno non rimane che darsi da fare per trovarlo, districandosi fra incomprensibili usanze e terrene sventure.
E mentre cerca di ritrovare il suo compagno, il nostro alieno osserva questi umani, che si dividono, fra l’altro, in ricchi e poveri, divisione cui danno molta importanza e la cui differenza si può riassumere così: i ricchi non pagano mai, i poveri pagano anche per sudare. I ricchi vivono meglio dei poveri, sono più alti e belli, si divertono di più, ricevono una migliore istruzione, viaggiano, lavorano meno, hanno più agi, sono sepolti con maggior fasto e ricordati per più tempo. Una cosa che invece è comune a ricchi e poveri è che pare inspirino ed espirino aria con un procedimento automatico denominato respirare.
Altra stranezza è che attraversano tre fasi di sviluppo. Quelli nella prima fase si chiamano bambini, quelli nella seconda lavoratori, quelli nella terza pensionati. I bambini eseguono gli ordini, i lavoratori fanno altrettanto ma vengono pagati per questo, i pensionati vengono pagati ma non gli si lascia far nulla. A dire il vero c’è anche una quarta fase, non retribuita, quella di cadavere, ma è meglio non parlarne.
Gli incontri si succedono dando modo al nostro extraterrestre di annotare sul suo diario ogni dato rilevante sulla vita terrestre mentre prosegue nella ricerca di Gurb.

Veloce, ritmato, ironico e squinternato. Si ride e si sorride.
Like Reblog Comment
review 2014-06-02 18:34
Mauricio, czyli o tym, dlaczego Żeromski wielkim pisarzem był
Mauricio czyli Wybory - Eduardo Mendoza

Eduardo Mendoza jest całkiem niezłym pisarzem drugiej kategorii, a przede wszystkim wspaniałym humorystą. Dlatego jego historyjki o przygodach damskiego fryzjera cieszą się tak dużą popularnością — są leciutkie, przezabawne i do tego niegłupie. Podobnie jak świetne, kontynuujące najlepsze swiftowskie wzorce satyry, np. prześmieszny raport o ludzkości pisany rzekomo przez dowódcę statku kosmicznego (jego uwagi o stopniu skomplikowania takich popularnych na Ziemi czynności, jak prowadzenie samochodu — bezcenne!) albo przygody Pomponiusza Flatusa, pomagającego małemu Jezuskowi obronić tatę przed karą śmierci poprzez ukrzyżowanie. I właśnie dlatego Mendoza jest mistrzem literatury wakacyjnej, pociągowej, biwakowej etc. Trudno o lepszą zabawę.

 

I dlatego też nie rozumiem, dlaczego każda recenzja jakiejkolwiek „poważnej” książki Mendozy zaczyna się od zdania informującego, że pisarz nie jest wyłącznie humorystą, ale również doskonale sprawdza się jako twórca literatury wysokiej. Niestety, nie sprawdza się.

 

Mauricio, czyli wybory” to książka z ogromnymi ambicjami. Wydaje się, że celem Mendozy było napisanie książki opisującej całe pokolenie Katalończyków, którzy weszli w dorosłość między śmiercią generała Franco a olimpiadą w Barcelonie. Czego brakuje? Dobrych historii, wyrazistych bohaterów, przenikliwych sądów. Jest za to dużo pustosłowia, postaci przemawiają sztucznym, papierowym językiem, a narracja przypomina styl brykowy. Przykład? Proszę bardzo:

 

W Katalonii obecnie tradycja to tylko kamień u nogi. Trzymamy się kurczowo tekstyliów i formuły drobnego przemysłu, całkowicie przebrzmiałej. To, co tu produkujemy, inni wykonują równie dobrze i dziesięć razy szybciej, bez skarg i żądań. Są kraje, gdzie robotnicy pracują za miskę ryżu. Gdyby mieli czerwoną flagę, zrobiliby z niej prześcieradło. Jeśli chcemy przetrwać, musimy ewoluować. Wszystko się pozmieniało, na lepsze czy na gorsze. Dzięki komputerom i faksom pieniądz się umiędzynarodowił. Kapitał nie ma narodowości” (s. 300)

 

I tak dalej. W sumie — wrzucamy do blendera mądrości Paulo Coelho, „Przedwiośnie” i jakiś socjalistyczny produkcyjniak, miksujemy, wychodzi polityczno-społeczna powieść Mendozy. Główny bohater to trochę Hans Castorp (podobny nudziarz, tylko brakuje mu ciekawych nauczycieli, bo ksiądz-pijak to nie Naphta, a kolega-krezus w niczym nie przypomina Settembriniego), a trochę Cezary Baryka (młody chłopak dojrzewa razem z nowoczesną Katalonią, ale musi podjąć kilka trudnych decyzji, których de facto nie podejmuje). Tyle, że Mendozie równie daleko do geniuszu Tomasza Manna, jak do politycznej przenikliwości Żeromskiego. I powiedzmy sobie szczerze — przy książce katalońskiego humorysty nasze nudne „Przedwiośnie” wydaje się naprawdę pasjonujące. A na pewno pełne życia. Nawet jego najnudniejsza, trzecia część.

 

Lepiej zatem zabrać się za lżejsze, zabawniejsze książki Mendozy. Albo za „Miasto cudów”, czyli przeuroczą powieść, w której głównym bohaterem jest Barcelona —ukochane miasto pisarza. „Mauricia” natomiast można sobie śmiało odpuścić.

Like Reblog Comment
review 2014-05-15 00:00
Przygoda Fryzjera Damskiego
Przygoda Fryzjera Damskiego - Eduardo Mendoza http://lolantaczyta.wordpress.com/2014/05/18/przygoda-fryzjera-damskiego-eduardo-mendoza/
Like Reblog Comment
show activity (+)
text 2014-02-16 12:05
Szlakiem literatury zagranicznej: przystanek #6 - Hiszpania

Barcelońska Sagrada Família - nowy symbol Hiszpanii (wciąż w budowie)

 

W ramach moich literackich wojaży nadszedł czas na powrót do jakże dobrze znanej nam Europie. Była Rosja, była Ukraina – czas zobaczyć, co dzieje się na zachodzie. Na pierwszy ogień niech pójdzie Hiszpania, kraj niemniej egzotyczny, niż państwa, w który gościliśmy ostatnio.

 

 

Ponieważ literatura lubi iść w parze z historią (i to nie jest wcale cecha charakterystyczna jedynie naszego kraju), spójrzmy na wycinek dziejów państwa zajmującego znaczną część Półwyspu Iberyjskiego. W pierwszych latach kształtowania się państwa, do południowej części kraju dotarli muzułmanie, którzy oprócz wielu wspaniałych meczetów, wnieśli nieco swoich elementów do kultury tego rejonu. Chociaż większości Hiszpania kojarzy się z krajem katolickim (co obecnie stopniowo przestaje być już aktualne), to jednak należy pamiętać, że w pierwszych latach jej formowania, południowa część tego obszaru była pod silnym wpływem najeźdźców z Półwyspu Arabskiego, którzy po przywłaszczeniu sobie ziem Afryki północnej, zaczęli ostrzyć sobie zęby na Europę. Stan ten oczywiście nie okazał się permanentny i  wkrótce rozpoczęła się chrześcijańska kontrofensywa. Izabela I Kastylijska, najsłynniejsza władczyni tych ziem, wraz ze swoim mężem Ferdynandem Aragońskim w 1478 rozpoczęli inkwizycję, która miała na celu ‘nawrócenie’ arabskich niedobitków oraz społeczeństwa wyznania mojżeszowego. Warto bowiem zwrócić uwagę, że w dawnej islamskiej części Półwyspu Iberyjskiego znalazło się wielu wyznawców Judaizmu, którzy cieszyli się tam wyjątkowo dobrą pozycją, co oczywiście nie mogło przypaść do gustu królowej o tak skrajnie chrześcijańskich poglądach. Nic więc dziwnego, że w 1492 roku para królewska wydała edykt (Edykt z Alhambry) nakazujący wypędzenie wszystkich osób narodowości żydowskiej z terenów ówczesnej Hiszpanii. I choć od tych wydarzeń minęło już kila wieków, to jednak temat ten wciąż powraca zarówno na kartach licznych opracowań, jak i w zwyczajnych powieściach.

 

Alhambra - twierdza mauretańskich kalifów

 

Skoro już wspomniałam królową Izabelę, grzechem byłoby nie powiedzieć o Krzysztofie Kolumbie oraz o innych dzielnych odkrywcach, którzy badali nieznane dotąd terytoria nie z własnej ciekawości, ale po to, by królowa mogła włączyć te dalekie ziemie w obszar swojego państwa. Hiszpania odniosła pod tym względem oszałamiający sukces, z biegiem lat hiszpańscy osadnicy rozprzestrzenili się po zachodnimi terytorium obecnych Stanów Zjednoczonych, zajęli to, co dziś nazywamy Meksykiem oraz zadomowili się w niemal całej Ameryce Południowej. Oczywiście ten okres prosperity nie trwał wiecznie i ostatecznie kolonializm odszedł w zapomnienie, zostawiając po sobie jedynie język kolonizatora, po dziś dzień używany w większości nowo-powstałych państw. Jest to fakt znamienny, ponieważ w świeci literatury może czasami wprowadzać czytelnika w błąd odnośnie kraju pochodzenia autora. Już wielokrotnie spotkałam się z wypowiedziami, w których ktoś usilnie próbował przypisać Mario Vargasa Llosę czy Julio Cortázara do ziemi hiszpańskiej, co oczywiście jest niewybaczalnym błędem.

 

W tych miejscach możesz porozmawiać po hiszpańsku

 

Paradoksalnie, pomimo rozszerzania swoich wpływów poza granice kraju, Hiszpania ma niemały problem ze swoimi własnymi częściami składowymi. W przeciwieństwie do jednomyślnie zarządzanej Polski, Hiszpania to tak naprawdę zbiór 17 wspólnot autonomicznych, z których każda cieszy się pewną dozą samodzielności i może niezależnie podejmować decyzje w określonych sprawach. W przypadku Katalonii jednak i to nie wystarcza i obszar ten od lat dąży już do uzyskania niepodległości. Pisarze zamieszkujący ów obszar coraz chętniej tworzą swoje dzieła nie po hiszpańsku, ale w katalońskim, języku urzędowym Andory. Największą jednak ciekawostką językową Półwyspu Iberyjskiego jest język baskijski, którego pochodzenie do tej pory nie zostało wyjaśnione. Wiadomo jedynie, że nie ma on nic wspólnego ani z hiszpańskim, ani też z żadnym innym językiem indoeuropejskim. Skąd się on tam wziął wciąż pozostaje tajemnicą.

 

 

Wiemy już, jakie czynniki historyczno-społeczno-językowe mogą znaleźć odbicie w literaturze hiszpańskiej*. Czas przyjrzeć się jej nieco bliżej.

 

Chociaż wydaje się nam, że Hiszpania jest państwem znacznie nam bliższym niż kraje afrykańskie, to jednak spoglądając na bogatą historię literatury tego kraju doznajemy lekkiego zawodu. Klasyczni pisarze hiszpańscy są wciąż mało znani w Polsce i w większości przypadków ich nazwiska brzmią egzotycznie dla ucha polskiego czytelnika. No, poza jednym. Chyba nie ma osoby, która nie słyszałaby o Miguelu de Cervantesie, ojcu tak dobrze zakorzenionego również w polskiej kulturze walczącego z wiatrakami Don Kichota, szlachcica który jest jawnym przykładem tego, że książki mogą być bardzo niebezpiecznym przedmiotem.

 

Nieco lepiej prezentuje się nasza wiedza dotycząca twórczości współczesnych pisarzy hiszpańskich. Jednym z nich jest Ildefonso Falcones, autor specjalizujący się w powieściach historycznych, w których a to porusza wątki chrześcijańskie (Katedra w Barcelonie), a to znowu przenosi czytelnika do czasów ostatnich podrygów muzułmańskiej części Półwyspu Iberyjskiego (Ręka Fatimy). Chociaż wartość literacka jego książek jest dyskusyjna, to jednak można się z nich dowiedzieć wielu ciekawych faktów z historii tego państwa (zakładając, że czytelnik potrafi umiejętnie oddzielić fakty od fikcji). Innym dobrze przyjętym w naszym kraju pisarzem jest Carlos Ruiz Zafón, którego takie powieści jak Cień wiatru, czy Marina szybko wzbudziły sympatię polskich czytelników. Podobny los spotkał Eduarda Mendozę, który specjalizuje się w powieściach przesączonych ironią, humorem i groteską (m.in. cykl o przygodach damskiego fryzjera, tzw. trylogia w czterech częściach). Dużym uznaniem krytyków cieszy się natomiast trylogia Twoja twarz jutro Javiera Maríasa.

 

Ja jednak w ramach mojej podróży literackiej sięgnę po przebój ostatniego roku – Wyznaję autorstwa katalońskiego pisarza Jaume Cabré. Książka ta podbiła serca zarówno wielu czytelników, jak i krytyków (co zdarza się wyjątkowo rzadko) jednocześnie wzbudzając mieszane uczucia w tej nieco bardziej sceptyczne nastawionej części odbiorców. Do której grupy dołączę ja? O tym poinformuję was już wkrótce.

 

*oczywiście jest ich znacznie więcej. Duże piętno na twórczość współczesnych pisarzy hiszpańskich (jak również i zagranicznych, patrz Ernest Hemingway) odcisnęła również wojna domowa (1936–1939)

Like Reblog Comment
review 2013-09-29 15:47
Walka kotów - Eduardo Mendoza

"Walka kotów" to moja pierwsza przygoda z twórczością Mendozy - z ręką na sercu mogę powiedzieć, że na pewno nie ostatnia. Kolejny raz udaje mi się natrafić na powieść napisaną przez jednego ze współczesnych pisarzy hiszpańskich, która mnie wciąga, oczarowuje, zachwyca, która intryguje - nie tylko w trakcie lektury, lecz także po jej ukończeniu. Powoli literatura iberyjska zaczyna plasować się na szczycie podium mojej prywatnej hierarchii . 

 
     Eduardo Mendoza jest pisarzem uznanym na świecie, nagradzanym, honorowanym - wcale mnie to nie dziwi. Styl jakiego używa to majstersztyk. Rytmiczny, spójny, pełen dygresji - zachwyca niczym dojrzała, głęboka melodia. Dochodzi do tego przepiękny język oraz znakomicie wymyślona historia i już mamy jedną z najlepszych książek, jakie ostatnio wpadły mi w ręce.
 

      Oryginalna "Walka kotów" posiada podtytuł, który nie został uwzględniony przez polskiego wydawcę. Brzmi on "Madryt 1936". Wydaje mi się, że pominięcie go oznacza niedocenienie czytelnika, który sięga po polskojęzyczną wersję - czy dla nas połączenie tego miasta z tą właśnie datą naprawdę nic nie znaczy? Wydaje mi się, że mimo wszystko aż takimi ignorantami nie jesteśmy i dopisanie mniejszymi literami podtytułu mogłoby książce tylko większego grona wielbicieli przysporzyć. Sięgnąłby wówczas po nią każdy, kto kocha historię, a dla którego łysy tytuł plus niewiele mówiący opis okładkowy z dziejami Hiszpanii niekoniecznie się kojarzy. Cóż, nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem...

 

Więcej na: Zielono w głowie

More posts
Your Dashboard view:
Need help?