Staram się czytać, spacerować, funkcjonować jak poprzednio. Jednak zamiast kanapy czy nadbrzeżnego bulwaru na liście ulubionych miejsc na pozycje lidera wskoczyła łazienka. Na pozycji drugiej plasuje się łóżko. Umysł jest otępiały, niezdolny do intelektualnego wysiłku. Nawet kartkowanie romansu niskich lotów - a w przeciągu ostatnich tygodni podchodziłam do romansów kilkukrotnie - jest ponad moje siły. Irytuje mnie naiwność i bezradność postaci kobiecych. Czy są takie romanse, w których bohaterka jest kobietą w krwi i kości a nie tępą i zakompleksioną laleczką? "Muszę to wiedzieć" jak powiedziałby David Keith z Ani z Avonlea.
Greenwich Park kiedy słońce było Bogiem
Mąż wykazuje oznaki zdziwienia, że misio nie czyta. Misio się stara ale co przeczyta dwie strony to natychmiast zasypia. Nie do pomyślenia byłoby porzucenie na dwa dni Jana Józefa Szczepańskiego. Toż to mój kompas od czasów licealnych! Bardzo wolno idzie mi czytanie, po kilku stronicach zapadam w otchłań poduszki. Sięgam również po temat z nad Niemna - kresowe dworki - temat, który kocham. I czyta się dobrze. Tyle, że zaraz jest pad na twarz.
Trzeba się przygotować do nowej roli - sięgam po nagłaśnianą książkę Macierzyństwo non-fiction. Padu nie ma, jedynie irytacja, że autorka chyba się z choinki urwała - macierzyństwo nie jest jak z reklamy pampersów! Autorko-dziennikarko - poważnie? Bo chyba w historii ludzkości nie dostrzeżono tego faktu...
Dziś jest jakiś lepsiejszy dzień. Nie rozpoczął się nad muszlą klozetową, zjadłam bez sensacji. Nawet zaplanowałam jak udekorujemy choinkę - chyba świąteczny nastrój mi się udzielił. Takich dni ostatnio bardzo mało w naszym oczekującym stadle. Zabiorę się za Kotarbińskiego, zachęcona reportażami Magdaleny Grochowskiej, Może dzionek będzie na tyle dobry, że nie będzie mnie zewsząd atakowała Małgorzata Rejmer i jej Bukareszt? No i mogę skreślić kolejne okienko w kalendarzu, w oczekiwaniu na drugiego Hobbita. Bo do kina będę się nawet czołgać ale smoka zobaczyć muszę. A potem już tylko słodka laba świąteczna, na którą, mam nadzieję, Jaśnie Panująca Fasolka i lotnisko Heathrow zezwolą ;)
PS. Dziękuję M. Za dobre słowo :)