Drugi tom wznowionych przygód Ksina to “sequel idealny”, wszystko, co było dobre w “Początku” jest w “Drapieżcy” w większych ilościach, z kolei niedoróbki zostały zminimalizowane. Już nie miałem wrażenia, że całość jest szyta z większej ilości drobnych tekstów, i choć książka przedstawia dwie wyraźnie oddzielone opowieści, to jednak jest w stanie połączyć je umiejętnie, nawet mimo czasu, który upłynął między wydarzeniami.
Znowu oglądamy cały zestaw udanych bohaterów fantasy. Prócz kotołaka Ksina i jego żony Hanti świetnie czyta się o niezwykle konkretnym magu Rodminie oraz, co już jest wybitnie interesujące, kacie Jakubie, kompletnie zmieniającym wyobrażenie czytelnika o zawodzie utrwalonym w literaturze fantasy jako podłym. Pojedyncze, mniejsze przygody są obecne tylko i wyłącznie na tle bardzo poważnych wydarzeń, a Autor dba o czytelników oddając sporo miejsca w książce na opisy przedstawiające świat. Jakby tego było mało, tak, jak ostatnio mieliśmy bonusowo bestiariusz, tak teraz obdarowani zostaliśmy całą historią świata zaprezentowaną po lekturze właściwej.
Książkę czyta się bardzo szybko i dość lekko. Jedynym małym zgrzytem w opowieści jest rozdzielenie wydarzeń między częścią pierwszą i drugą czymś, co dopiero poznamy. Przypis wyraźnie wskazuje, że tajemnicze, i wydaje się, że bardzo interesujące zdarzenia poznamy w kolejnym tomie cyklu, co jest co najmniej dziwne, ale wierzę, że to nie kaprys, a metoda z góry zaplanowana i mająca sens.
No dobra, jest jeszcze drugi mały zgrzyt - seks. Opisy są tak samo zwyczajnie śmieszne, jak i dość żenujące, i faktycznie te fragmenty obniżają jakość książki. Ale nie jakoś drastycznie, a i po prawdzie przez akapity skupione na opisie cielesnej miłości można zaledwie przebiec wzrokiem, i potem znowu jest w porządku. Autor zadbał także o to, by końcówka była odpowiednio interesująca, tak, by nawet dość mocno zmęczony ciągłą akcją czytelnik wiedział, że i kolejny tom będzie chciał przeczytać.
Ksin. Drapieżca
Nasza Księgarnia 2015