Książka Mariusza Czubaja "Zanim znowu zabiję" zaczyna się mocnym wejściem - uprowadzony wprost z ulicy chłopiec zostaje zamknięty w jakimś pomieszczeniu. Jego niewola trwa wiele dni, jednak udaje się mu uciec porywaczowi, zanim ten wyrządzi mu jakąś krzywdę. Po takim wstrząsającym prologu, przechodzimy do spraw związanych z zasygnalizowanym na wstępie wątkiem. Sławny piłkarz - Jacek Kos, grający na co dzień w zagranicznych klubów, przyjeżdża do Polski, wykonuje jeden telefon, po czym rzuca się pod pędzący pociąg. Co też nim wstrząsnęło? Nieprędko się o tym dowiemy. A dowiemy się tylko dlatego, że sprawa zdesperowanego piłkarza mocno poruszy osobę blisko związaną ze świata piłki. Jest nią "marnotrawny" ojciec Rudolfa Heinza. Profiler postanawia powęszyć w sprawie dziwnego samobójcy, a jego prywatne śledztwo zawiedzie go do Sandomierza pogrążonego w chaosie powodzi oraz na wybrzeże. To jest pierwszy wątek.
Drugi wątek to natomiast ponowna ucieczka Inkwizytora ze szpitala psychiatrycznego. I znów Heinz musi się mieć na baczności, bo zdaje się, że morderca tym razem już mu nie przepuści. Dodatkowo Rudolf jest odsunięty od sprawy mającej na celu uchwycenia zbiega, a ta, ze względu na opieszałość śledczych, którzy się nią zajmują, wciąż stoi w miejscu. Inkwizytor przebywa na wolności i w każdej chwili może dopaść Rudolfa.
Duży plus należy się autorowi za dobór tła. Jest rok 2010: katastrofa smoleńska, pył wulkaniczny nad Europą, deszczowy maj i powódź. Wszystkie te elementy tworzą doskonały klimat dla opisywanych zdarzeń.
"Zanim znowu zabiję" od samego początku wydaje się nieco inna od poprzednich części. Sam Heinz również musi mierzyć się z innymi problemami. Jest na samym początku ten twardy jak skała bohater walczy ze swoją przeszłością. Zobaczył swojego ojca po raz pierwszy od 40 lat i bynajmniej nie było to sympatyczne spotkanie.
Moim zdaniem jest to najlepsza spośród wszystkich trzech powieści z cyklu. Narracja w pierwszej osobie pasuje do głównego bohatera. Po za tym Rudolf ruszył wreszcie tyłek i zabrał się do profilowania, do czego wszak został stworzony.
Fabuła wciągająca i trzymająca w napięciu. Polecam na deszczowe wieczory.
W "Kołysance dla mordercy" Mariusza Czubaja pojawia się tajemniczy zabójca operujący w pobliżu stołecznych kanałów ciepłowniczych, w których przed jesiennymi chłodami szukają schronienia kloszardzi. Ofiary, które wpierw dokładnie śledzi, zabija zastrzykami wprost w serce z benzyn, następnie fachowo odcina im dłonie, które przed wysłaniem w paczce starannie i dokładnie myje.
Szukanie mordercy bezdomnych to trudna sprawa - policjanci nie maja dokumentów, ani nazwisk, tylko marne ksywy, trudno też o świadków. W takich beznadziejnych sytuacjach do akcji wkracza komisarz Rudolf Heinz, którego poznaliśmy w poprzedniej książce Czubaja "21:37". Na miejscu okazuje się, że sprawa może toczyć się z pozornie naturalnym zgonem pewnego biznesmena, oraz gwałtem na Ormiance. To na pierwszy rzut oka odrębne historie łączą się w jakimś punkcie, czy Heinzowi uda się rozwiązać te sprawy?
Kolejne spotkanie z Rudolfem oraz pozostałymi postaciami znanymi z poprzedniej części uważam za o wiele lepsze. Każda z tych postaci ma swój udział w sprawie, coś wnosi do tej historii. Oprócz głównego wątku mordercy mamy nieskończony wątek z Inkwizytorem oraz trudnych relacji Rudolfa z synem i ojcem.
Mnie ta część się podobała. Przeczytałam z zainteresowaniem i przyjemnością. Podoba mi się klimat cyklu. Ogólnie polecam. I sięgam po kolejny tom.
Mariusz Czubaj to autor kryminałów, z którego twórczością chciałam się zapoznać od dłuższego czasu.
Rudolf Heinz, policyjny profiler jest głównym bohaterem czterech powieści pana Czubaja. Rudolf mieszka w Katowicach na Osiedlu Tysiąclecia w jednej w charakterystycznych "kukurydz", ale często je opuszcza, aby prowadzić śledztwo w innym mieście. Zazwyczaj są to śledztwa, w których występuje seryjny morderca o dewiacyjnych skłonnościach. Celem pracy Heinza jest tworzenie profili psychologicznych sprawców zbrodni. Z racji charakteru wykonywanej roboty oraz dołączania go do zżytych grup policjantów, Rudolf Heinz bywa często pracującym na własną rękę elektronem.
Profiler zostaje wezwany do Warszawy, co wcale nie wywołuje w nim entuzjazmu, bo po pierwsze, podejrzewa że na Śląsku zaczyna morderczą działalność kolejny psychopata, po drugie ma coraz większe problemy z porozumieniem się z synem - maturzystą. Ale sytuacja jest awaryjna. W stolicy nad Wisłą znalezione zostają ciała dwóch młodych mężczyzn z foliowymi torbami na głowach, na których różową szminką wymalowane zostały trójkąty i cyfry 21:37. Okazuje się, że zamordowani byli klerykami z żoliborskiego seminarium. Władze podejrzewają, że sprawa może być mocno śmierdząca, więc chcąc zamknąć ją jak najszybciej. Heinz, aby rozwikłać zagadkę podwójnego zabójstwa, będzie musiał wniknąć w hermetyczny świat przyszłych księży i odkryć tajemnice skrzętnie skrywane w murach ponoć wzorowego seminarium.
Bohaterowie w tej książce to bardzo dobre i przemyślane postacie. Poczynając od głównego bohatera kończąc na drugoplanowych złych glinach, aż po poszczególnych bohaterów epizodycznych. Każdy ma cechy właściwe swojemu gatunkowi.
Czubaj nakreślił całkiem zgrabną fabułę, pokazał kawałek rzadko opisywanego świata (rzeczywistość seminarium katolickich). I wszystko byłoby by pięknie gdyby nie to, że autor w dużej mierze postawił na schematy - "mocno sprawdzone". Heinz należy do całego zastępu doświadczonych przez życie, zgorzkniałych policjantów w wieku średnim, którzy pojawili się ostatnio w polskich kryminałach.
Ogólnie może być. Długo o nim się nie będzie pamiętać po przeczytaniu. Mam wrażenie, że czegoś tej książce brakuje. Może kolejne pozycje będą trochę lepsze.