Zwiadowcy tom 11 „Zaginione historie” - zbiór opowiadań
Byłam sceptycznie nastawiona do tej książki. No bo co można jeszcze napisać w jedenastym tomie? Przecież dziesiąty był pełny rozczarowań.
Ale jednak nie było tak źle. Najpierw zaintrygowała mnie pierwsza historia – miłe zaskoczenie! Lecz potem przyszła opowieść o tym jak to Will szuka swojego psa – Ebony, który został porwany. Mało tego że rusza na jego poszukiwania ze swoją narzeczoną, bo jak się dowiadujemy, zwiadowca sam psa znaleźć nie umie, to co najgorsze, odbicie go z rąk porywaczy też nie wyszłoby się bez pomocy innych.
Jednak brnęłam dalej i zostałam nagrodzona. Następne historie były w klimacie pierwszych powieści „Zwiadowców” i to bardzo przypadło mi do gustu. Może nie były to arcydzieła, ale pokazywały, że nawet w Regmont można zaskoczyć zwiadowcę.
Mimo, że łatwo znaleźć wady – naciągane wątki, przesładzanie, dobrze się czytało „Zaginione Historie”. Nie spodziewałam się wiele, przecież, zasadniczo ta książka nie ma głównego wątku, ale jednak dobrze się czytało o bohaterach których się lubi (lub nie) i zna.
Recenzja bierze udział w konkursie 802% normy (http://www.koobe.pl/121,a,konkurs-dla-blogerow.htm)