Will - młody chłopiec, który wychował się bez rodziców, w sierocińcu. Miał dużo szczęścia, bo trafił do miejsca, z którego może wyjść na ludzi. "Jego" sierociniec jest pod pieczą barona - człowieka, który choć na pewno bywa surowy, jest też sprawiedliwy... i robi coś dobrego.
Poznajemy chłopca, gdy ma 15 lat i wie, iż wkrótce nastąpi "Dzień Wyboru". Jest to ważny dzień dla każdego dziecka z tego sierocińca, gdyż wtedy następuje przełom w ich życiu, który jest początkiem ich nowej drogi życiowej i być może wielkiej kariery.
Tytuł książki i treść od początku sugerują, jaką drogę przed sobą będzie miał Will. Zatem nie było to niespodzianką i szczerze nie chciałabym, gdyby jednak Will miał obrać inną ścieżkę. Pomimo wiadomej drogi Willa, w książce nie brakuje niespodzianek i różnych zwrotów akcji.
Na samym początku oprócz Willa poznajemy inne dzieci, których jest akurat tyle, ile potrzeba, by poznać kilka rzeczy na temat każdej potrzebnej umiejętności. Cechy dzieci od razu świadczą o tym, w jakim kierunku powinny się dalej kształcić, dzięki czemu możemy wziąć nawet pewną lekcję dla siebie - by własna droga nie była wzięta z kosmosu, a jednak choć trochę (a nawet bardziej niż trochę) pasowała do naszych umiejętności.
Przyznam się szczerze, że choć od początku byłam pełna, jaka ścieżka jest przygotowana dla Willa to jednak w czasie prób oraz w Dniu Wyboru bałam się o niego. Bowiem polubiłam go już od pierwszych stron lektury i strasznie by mi było przykro, gdyby jednak nie pasował do żadnej grupy, gdyby nikt nie chciał wziąć go pod swoje skrzydła. Ten chłopiec jest tak bardzo kochany (że tak głupio napiszę), że naprawdę ciężko by mi było, gdyby autor napisał dla niego całkiem inną historię. Na szczęście jednak Will jest tym, kim miał być.
Może jednak napiszę, dlaczego on jest taki "kochany". Przede wszystkim wzbudza ciepłe uczucia w człowieku. Jest to miły chłopiec, żądny przygód. Troszkę marzyciel... choć pewnie użyłam złego określenia, gdyż Will pracuje ciężko, by spełnić oczekiwania Halta.
Bardzo spodobało mi się opisanie relacji pomiędzy Willem a Horacym. Chłopcy od początku nie darzyli się ciepłymi uczuciami, a pomimo tego ich przyjaźń rozkwitła niczym kwiat róży.
Tytułowe Ruiny Gorlanu tajemniczy, trochę niesamowite. Jednak autor przeznaczył na nie niewiele miejsca. Czułam przez to pewien niedosyt. Z drugiej strony, mogłam bliżej przyjrzeć się Willowi oraz temu jak sobie radził podczas nauki, prób czy wydarzeniom, które ukazywały jego prawdziwy charakter.
Podsumowując. Ogromnie podobała mi się książka. Największym jej plusem jest główny bohater, czyli Will. Polubiłam też Halta, choć to naprawdę tajemniczy człowiek. Sama historia Willa jest po prostu wspaniała. Bardzo mi się podoba to, iż książka pokazuje, że nie musisz pochodzić z dobrego domu, by wyjść na ludzi.
Książka ma dużą wartość. Przekazuje pozytywne wartości. Można z niej wiele wynieść. A już na 100% zachęca do poznania dalszych przygód Willa. Ja na pewno wkrótce przeczytam następne tomy. I was też do tego zachęcam. :)
Lato, wakacje, czas na coś lekkiego. Szybki wybór padł na "Zwiadowców" Johna Flanagana, których dwa pierwsze tomy wpadły mi w czytnik przy okazji jakiejś promocji. Od pierwszych słów wiedziałem, że wybór ten był doskonały. W ogóle na szybko, bez ściemy - gdybym tak poznał Willa, Horace'a i resztę bohaterów gdzieś przed dwudziestu laty to pewnie do dziś wspominałbym cykl tak miło, jak wspominam Narnię czy przygody Sparhawka.
"Zwiadowcy" to seria fantasy, ale gatunek ten w wykonaniu pana Flanagana ma jedną ogromną zaletę w stosunku do konkurencji - mamy tu Absolutne Zero Magii. Co mnie kręci i mam nadzieję, że w przyszłości też hokus pokus się nie pojawi. Bohaterem jest Will, piętnastolatek który właśnie ma opuścić coś na kształt porządnie zarządzanego sierocińca. W świecie wykreowanym przez autora w tym właśnie czasie dokonuje się wybór drogi życiowej. Will pragnie zostać rycerzem, ale postury jest dość nikczemnej, stąd, jak łatwo przewidzieć, trafia gdzie indziej - konkretnie do tajemniczych zwiadowców.
Jak to w fantasy: mamy zło (Morgarath, lord, zero myśli innych, niż nikczemne) oraz dobro (król, królestwo, rycerstwo, szlachta, poczciwi ludzie). Świat w pierwszych dwóch tomach jest czarno-biały, a mimo to książkę czyta się jednym tchem, jeszcze tego samego wieczora, gdy rozpocząłem lekturę "Ruin Gorlanu" ją zakończyłem i napocząłem tom drugi o nazwie "Płonący most". Flanagan po prostu potrafi utrzymać uwagę czytelnika, szczególnie takiego, który po prostu chce się dobrze bawić, niekoniecznie obcować z jakimiś niezwykłymi emocjami, ale po prostu spędzić miło czas. Całość jest jednocześnie dowcipna, jak i momentami poważna, chwilami wręcz dramatyczna. Poznawanie losów Willa oraz Horace'a daje sporo przyjemności, a dwa pierwsze tomy mają także inny, spory plus. Otóż "Zwiadowcy" nie wyglądają na cykl taki jak chociażby Belgariada, gdzie wszystkie tomy mówią o jednej historii. Nie, tom drugi definitywnie kończy jeden ważny wątek, i natychmiast zaczyna kolejny, co bardzo przypadło mi do gustu. Widać z każdej strony, że autorowi po prostu się chce opowiadać coś interesującego, a nie od razu kreować jakiś kolejny tasiemiec. Ja wiem, że jest już dwanaście tomów ;) Ale mimo to wrażenia sztucznego przedłużania nie miałem, nie po dwóch pierwszych odcinkach.
No, zobaczymy co będzie potem, niech no tylko trafi się promocja na dalsze przygody.
Ranger’s Apprentice: The Ruins of Gorlan, The Burning Bridge
Wydawnictwo Jaguar 2009
Podstawowe plusy: miejsce akcji i wszystko co dzieje się do momentu bitwy było interesujące. Zastanawiało mnie jak autor opisze krainę i panujące w niej obyczaje. Halt jak zawsze mnie nie zawiódł.
Minusy: kreacje Alyss i Evanlyn były słabe i ich zachowanie było przewidywalne.
Ale największym rozczarowaniem była bitwa końcowa która właściwie nie została opisana, a przecież Flanagan umie przenieść nas dosłownie w wir walki!
Moja ocena: 3/5 z sentymentu, dla krainy i Halta
Jak sam tytuł wskazuje będzie bitwa - i uważam że całkiem nieźle opisana. Myślę, że to jedna z najlepszych walk w Zwiadowcach, patrząc ogółem na wszystkie części.
Jak zawsze cieszyłam się gdy na kartkach pojawiał się Halt - najbardziej charakterystyczny i barwny bohater wykreowany przez Johna Flanagana.