logo
Wrong email address or username
Wrong email address or username
Incorrect verification code
back to top
Search tags: cień
Load new posts () and activity
Like Reblog Comment
show activity (+)
text 2021-12-31 21:55
Czytelnicze podsumowanie roku 2021
Nawałnica mieczy: Krew i złoto - George R.R. Martin,Michał Jakuszewski
Zimny dzień w Raju - Steve Hamilton
 Zgubiona dusza - Olga Tokarczuk,Joanna Concejo
Martwi za życia - Graham Masterton,Anna Dobrzańska,Roch Siemianowski
Billy Summers - Stephen King,Tomasz Wilusz
Czerwone Gardło ( Audiobook MP3) - Jo Nesbo
Człowiek - Nietoperz - Jo Nesbo,Iwona Zimnicka,Mariusz Bonaszewski
Morderstwo w Orient Expressie - Agatha Christie
Cień i kość - Leigh Bardugo,Anna Pochłódka-Wątorek
Ostatnie dni Sylvii Plath. Biografia - Carl Rollyson,Rychlik Magdalena

Moje książkowe "the best":


Najbardziej intrygująca książkowa postać:

 

Tyrion z książki "Nawałnica mieczy: Krew i złoto" (George R.R. Martin)

 

Najlepsza okładka:

 

"Zimny dzień w Raju" (Steve Hamilton), Wydawnictwo Amber, 2008r.

 

Najlepszy cytat:

 

"Gdyby ktoś umiał spojrzeć na nas z góry, zobaczyłby, że świat jest pełen ludzi biegających w pośpiechu, spoconych i bardzo zmęczonych oraz ich spóźnionych, pogubionych dusz."

 

"Zgubiona dusza" (Olga Tokarczuk)


Największe zaskoczenie:

 

"Martwi za życia" (Graham Masterton)

 

Najlepszy autor:

 

Stephen King ("Billy Summers")

 

Najlepsza książka:

 

"Billy Summers" (Stephen King)

 


Największe gnioty:

 


Najbardziej irytująca książkowa postać:

 

Harry Hole z książek "Czerwone gardło" i "Człowiek nietoperz" (Jo Nesbø)

 

Najgorsza okładka:

 

"Morderstwo w Orient Expressie" (Agatha Christie), Wydawnictwo Dolnośląskie, 1991r.

 

Najgorszy cytat:

 

"Wiatr... Dopada cię, ledwie wyjdziesz z namiotu, wygłodniały ledwie wgryza się w każdy odsłonięty kawałek skóry, pożera każdą odrobinę ciała i wypluwa ją wprost w posępne, szare niebo"

 

 

"Cień i kość" (Leigh Bardugo)


Największe rozczarowanie:

 

"Ostatnie dni Sylvii Plath. Biografia" (Carl Rollyson)

 

Najgorszy autor:

 

Jo Nesbø ("Człowiek nietoperz", "Czerwone gardło")

 

Najgorsza książka:
 
"Człowiek nietoperz" (Jo Nesbø)

 


_______________________________________________________________________________

 


W liczbach:

 

Wszystkich przeczytanych książek 50, w tym:

 
Biografie/Autobiografie/Dzienniki/Pamiętniki - 1
Czasopisma - 3
Fantastyka - 3
Film + książka - 2

Horror - 1

Literatura dziecięca - 5
Literatura faktu/Reportaże/Eseje - 1
Literatura piękna/współczesna - 4

Literatura popularnonaukowa - 11

Poradniki - 4
Thrillery/Kryminały/Sensacja - 14

Utwór dramatyczny (dramat, komedia, tragedia - 1

 


W nagrodach:

 

Nominowani (2)


1) Książka Roku Lubimyczytac.pl (2018)
"Opowiadania bizarne" (Olga Tokarczuk)

2) Nagroda Literacka Nike (2013)
"Mokradełko" (Katarzyna Surmiak-Domańska)

 

Nagrodzeni (0)

 

Like Reblog Comment
review 2021-12-20 21:57
Cień i kość
Cień i kość - Leigh Bardugo,Anna Pochłódka-Wątorek

CYKL: "GRISZA" (TOM 1)

 

Alina Starkov i Mal Orecev to sieroty, które wychowują się u Diuka Keramsova. Pewnego dnia pojawiają się pewni ludzie, którzy przyszli w jednym celu - jakkolwiek to brzmi - aby pozyskać kolejne dzieci o cudownych mocach.
Wiele lat później żołnierka Alina Starkov, która pełni funkcję kartografki wyrusza wraz ze swoim pułkiem (w którym to pułku służy także Mal) do Fałdy Cienia. Tam napotykają potwory zwane volcrami, z którymi staczają walkę. Alina jeszcze nie wie, że jest w posiadaniu mocy, o które nie podejrzewałaby się w najśmielszych snach. Czy uda się tę walkę wygrać? I co wydarzy się później? Czego dowie się o sobie Alina? Tego należy dowiedzieć się z lektury książki.

 

Książka otwiera "Trylogię Grisza" Leigh Bardugo. Jest to moje pierwsze spotkanie z tą autorką i jest ono zadziwiająco udane. Do plusów zaliczam lekki styl Bardugo, nieco ironiczne dialogi pomiędzy Aliną a Malem bądź Aliną i Zmroczem, które były nawet zabawne, w miarę wartką akcję oraz przynajmniej jeden znaczący zwrot akcji. I choć "Cień i kość" ma też swoje mankamenty typu: dziwne niekiedy brzmiące infantylnie dialogi, przewidywalną fabułę opartą nie tylko na ogranych motywach: chęci zdobycia władzy, zemsty i tak dalej, to jednak broni się tym, że czyta się ją niewiarygodnie łatwo i szybko. Sama się zdziwiłam z jakim zainteresowaniem ją pochłonęłam.

 

Nie uważam tej książki za rewelację. W moim odczuciu jest całkiem dobrym tytułem z gatunku fantastyki młodzieżowej, gdyż wyczuwam typową narrację dla tego targetu, co nie zmienia faktu, że przyjemnie mi się ją czytało. Nawet pomimo wpadek w postaci choćby niektórych cytatów, które trochę "ryły banię" (za to były śmieszne, w rodzaju: "co ja czytam?").

 

Opinia opublikowana na moim blogu:

https://literackiepodrozebooki.blogspot.com/2021/12/cien-i-kosc.html

Like Reblog Comment
show activity (+)
text 2017-03-20 13:04
Cien burzowych chmur. Spacer Aleja Roz. Tom 1 - Edyta Świętek

Po zakończeniu drugiej wojny światowej Polska znalazła się w naprawdę dramatycznym położeniu. Nie dość, że ponieśliśmy ogromne straty w ludziach, to jeszcze władzę w kraju przejęli komuniści funkcjonujący na smyczy Józefa Stalina (1878-1953). W dodatku trzeba było zająć się również odbudową miast zniszczonych przez hitlerowskie bomby. Ludzie pozbawieni dachu nad głową często uciekali na wieś, wierząc, że właśnie tam znajdą nowy dom. Częściowemu lub całkowitemu zniszczeniu uległa także większość zakładów przemysłowych. Zaczęto też bezwzględnie rozprawiać się z żołnierzami Armii Krajowej. Tak więc sytuacja polskiego społeczeństwa była naprawdę zła. Gospodarka praktycznie nie istniała, dlatego też w lipcu 1947 roku przyjęto trzyletni Plan Odbudowy Gospodarczej, który w swoim założeniu obejmował lata 1947-1949. Jego celem była przede wszystkim odbudowa polskiej gospodarki. Prócz tego chciano zlikwidować szkody spowodowane drugą wojną światową. Plan zakładał też podniesienie stopy życiowej ludności, jak również scalenie Ziem Odzyskanych oraz przekroczenie przedwojennej produkcji rolniczej i przemysłowej średnio o dziesięć procent.

 

Zgodnie z powyższym planem najszybciej odbudował się przemysł, ponieważ już pod koniec 1947 roku osiągnięto taki sam poziom produkcji, jaki obserwowano w 1938 roku. Niestety, w rolnictwie nie udało się uzyskać poziomu produkcji z lat przedwojennych. Zjawisko to spowodowane było stopniowym wprowadzaniem kolektywizacji, czyli przekształcaniem indywidualnych gospodarstw rolnych w spółdzielnie rolnicze zwane kołchozami, którymi charakteryzowała się gospodarka Związku Radzieckiego. Działania te podjęto już w 1948 roku. Jeśli wziąć pod uwagę handel, to trzeba pamiętać, że od 1947 roku zaczęto realizować tak zwaną bitwę o handel, w wyniku której państwo przejmowało zarówno sam handel, jak i całą spółdzielczość. Za tą reformą stał Hilary Minc (1905-1974), który w tamtym okresie był ministrem przemysłu i handlu, natomiast w 1949 roku został wiceprezesem Rady Ministrów. Funkcję tę pełnił do 1957 roku. 

 

 

Przeczytaj całość

 

 

Like Reblog Comment
show activity (+)
review 2015-02-21 21:29
Mógłby się wreszcie spokojnie zawalić
Cień mojego dziecka - Pieter Frans Thomése

Zastanawiam się, jak to jest, że od jakiegoś czasu czytam same... tragiczne książki. Zero w nich wesołości, zero komizmu, ciągle jakiś dramat, jakieś psychologiczne studia nad człowiekiem. Dotarło do mnie, że podświadomie wykluczam pozycje radosne, pozycje traktujące o prostym, uporządkowanym i radosnym życiu. I tak, zaraz po zwierzeniach młodocianego niedoszłego samobójcy przyszedł czas na historię opowiedzianą z punktu widzenia ojca, który swe ojcostwo musiał niemal od razu pogrzebać.

 

Pieter Frans Thomése jest holenderskim pisarzem, który w swojej ojczyźnie jest naprawdę znanym i poczytnym literatem. Publikuje od 1990 roku, w którym to wydał powieść Zuidland, za którą otrzymał nagrodę AKO Literatuurprijs, najważniejsze holenderskie wyróżnienie literackie. W Polsce wydano tylko Schaduwkind czyli Cień mojego dziecka, co jest dla mnie niezrozumiałe, z powodu raczej pokaźnego dorobku autora (17 utworów). Warto w sumie wspomnieć, że za Cień także otrzymał nagrodę, którą było Max Pam Award.

 

Co do samej książeczki... Niepozornie wyglądająca okładka, która nieśmiało wychyla się spomiędzy grubszych tomów raczej nie zapowiadała fascynującej podróży i przygody. To ją właśnie charakteryzuje - jest niepozorna. Grzbiet - a to zazwyczaj je widzimy najpierw - nie daje po sobie nic poznać. Użyta do napisania tytułu kursywa - ot zachcianka wydawcy. Jednak, co warto powiedzieć, zaznaczyć, podkreślić, pogrubić, zakreślić, nakreślić, nagłośnić i nie wiem co jeszcze, nie sądźmy książek po okładkach i gabarytach. Nigdy, przenigdy. Gdybym tak robiła, prawdopodobnie nigdy nie przeczytałabym wielu wspaniałych książek. Prawdopodobnie nigdy bym nie sięgnęła też po tę pozycję. Nigdy bym nie zauważyła, że pochodzi z serii Przez Rzekę, w skład której wchodzi kilka publikacji, które traktują o chorobach, problemach, śmierci itp. Zaskakuje mnie też raczej niska ocena tej książki na (chyba) najpopularniejszym portalu zrzeszającym czytelników. Czasami bywa i tak, a moje narzekanie na to nic nie da.

 

Czytając tę książę, miałam wrażenie, że obracam się wokół upośledzonych uczuciowo i myślowo ludzi. I to nie jest tak, że cechuje mnie nietolerancja dla chorych, po prostu dotarło do mnie, że ludzie, którzy na co dzień są raczej rozgarnięci, którzy noszą miano inteligentnych, w pewnym zakresie mają zasłonięte klapkami oczy. Dlaczego? Już wyjaśniam. Czytając w miejscach publicznych, gdzie każdy siebie zna, nie można być niezaczepionym pytaniem "co czytasz?" oraz "a o czym to jest?". Mi to nie przeszkadza jakoś szczególnie - póki ludzie interesują się tym, czym jest książka - są szanse na to, że może w najbliższym czasie sami coś przeczytają. Jednak tym razem spotkałam się z dużą nietolerancją. Po wygłoszeniu w miarę krótkiej, treściwej i (jak to jest w moim stylu) metaforycznej odpowiedzi na drugie z pytań, tym razem dane mi było wysłuchać potoku jadu na temat ludzi, którzy "żywią się ludzką tragedią". Muszę przyznać - z jednej strony rozumiem oburzenie, jeśli chodzi o faktyczną pożywkę. Teraz każda tragedia jest upamiętniana serią książek znawców niczego. Jednak... dlaczego przekreślono coś, co nie jest taką właśnie pożywką, a co niejednokrotnie podkreślałam? To przykre.

 

Jako osoba dość młoda i właśnie z racji tego wieku nieposiadająca dzieci sądzę, że każdy przyszły i obecny rodzic powinien przeczytać tę książkę. Jako, że ma ledwie sto stron, nie powinno to przysporzyć problemów, ale uważam, że zdecydowanie warto. Warto poznać ból tak przejmujący, że człowiek nie jest w stanie żyć w świecie, który toczy się po stracie kogoś ukochanego. Świat jest dalej taki sam, a jednak nieodwracalnie się zmienił. Ostatnio nawet powiedziałam o tym kilku znajomym - reakcje były różne. Od wyrozumiałego potakiwania do irracjonalnego tekstu "a po co mi to?". 

 

Pisanie to wypróbowywanie zdań, żeby zobaczyć co mogą oznaczać. Wkraczanie na nowo w specyfikę języka, stawanie się początkującym i pytanie o nieznaną drogę. To znajdywanie tego, czego nie można było szukać, ponieważ zaistniało dopiero w chwili, gdy zostało znalezione.

 

To nie jest książka z ckliwymi i dosłownymi tekstami o tym, jak autorowi było żal po stracie córeczki. To nie jest książka, która zawiera w sobie zdania odnoszące się tylko do córeczki, do wielkości straty, do bólu. Wbrew pozorom, większość tekstu nie jest o dzieciątku. Więcej przeczytamy o rodzicach, którzy oszaleli z bólu i nieokiełznanego uczucia pokrzywdzenia przez los nie są w stanie pogodzić się z sytuacją. To nie jest tak, że robią sensację z ludzkiej tragedii. Autor, który był ojcem dziewczynki, za pomocą słów próbuje ułożyć sobie świat, który po jej stracie rozpadł się w proch. Usiłuje nadać przedmiotom i uczuciom nazwy, gdyż wszystko w zaistniałej sytuacji uległo zmianie. Wszystko się zmieniło, choć tak naprawdę nic nie jest inne, nic nie jest nowe. Świat nadal biegnie do przodu, sąsiedzi nadal spieszą się do pracy, ludzie nadal oddychają i się śmieją, słońce nadal wschodzi, kwiaty nadal rosną. A ich tragedia tak naprawdę nie jest zauważalna. Nie odbiła się w żaden widoczny sposób na innych. Pomimo tego, że oni odczuwają to w sposób niemożliwy do zniesienia, tak naprawdę świat się nie zawalił. Tak naprawdę nic się nie zmieniło, wszystko pozostało po staremu. Umarła tylko kolejna osoba. 

 

Ignorujemy dni, lecz one nas nie dostrzegają. Wloką nas za sobą, prowadzą w miejsca uderzająco podobne do tych, które znaliśmy. A jednak wszystko jest inne. Czy podczas naszej nieobecności ktoś specjalnie poprzestawiał przedmioty? O wszystko się obijamy, ciągle się potykamy, ponieważ nie mamy zielonego pojęcia, dokąd trafiliśmy.

 

Chciałabym napisać, że jest to książeczka pełna heroicznej wiary w to, że będzie dobrze. Że autor oraz narrator dają cholerną nadzieję na to, że przyszłość będzie lepsza, że wszystko się jakoś ułoży, że będzie dobrze, że z czasem ich rany się zasklepią, że będzie dobrze, że będzie dobrze, że będzie dobrze... Ale nie będzie. I narrator nie mami pięknymi słówkami o tym, jak cudowna przyszłość wszystkich czeka. Bo doskonale rozumie, że są osoby, których przyszłość urwała się bezpowrotnie, która nigdy nie nadejdzie, nigdy nie stanie się teraźniejszością. A jednocześnie nadzieja tam jest. Spoziera z każdego słowa, z każdego rozdziału, który został zamieszczony. Współistnieje z każdą stroną - tak naprawdę bez nas samych nie byłoby nadziei. Bo to ona nas żywi. Ona nas trzyma.

 

Nadzieja to mocny materiał. Odcina się ją, a ona znów odrasta. Coś zostaje zabrane, zamknięte, zniszczone, i dokładnie w tym miejscu ponownie zaczyna wyrastać nadzieja.

 

Spotkałam się, całkowicie przez przypadek, z krótką notką dotyczącą tej książki na jakimś blogu. Autorka w kilku lakonicznych zdaniach napisała co sądzi o książce, o czym ona jest i co jej się w niej nie podobało. Zaskoczyło mnie - bardzo zaskoczyło, iż uznała, że książka zawiera zbyt mało uczuć targających człowiekiem po tak ogromnej stracie. Zaraz, zaraz... czyli te wszystkie zdania dotyczące tego, że każda chwila rozsypuje się w drobny mak, że pomimo tego, iż wszystko jest takie samo, tak naprawdę nic takie nie jest, cała rozpacz, która została wyrażona w stwierdzeniu, że jeśli coś jeszcze jest, to nie w aniołkach, ale w cieniu mojego dziecka, nie jest opisem uczuć targających człowiekiem? Czy to nie nakreśla aż nazbyt wyraźnie przejmującego cierpienia? Zważywszy na fakt, iż pisane jest to przez mężczyznę, a więc i z punktu widzenia mężczyzny, brak tu typowych dla kobiety rozterek, potoku łez, zaklinania świata. Jest próba zrozumienia sytuacji, próba zaakceptowania tego, co się stało, próba życia po tragedii, która zniszczyła wszystko. Autor niemal dosłownie opowiada o tym, że potrzebuje (niczym Różewicz w wierszu Ocalony) mistrza, by na nowo nauczył go żyć z tym, co przyszło mu przeżyć... A jednak są osoby, które twierdzą, że tu nie ma opisu uczuć. Nie potrafię tego zrozumieć.

 

A co do pokoju... sądzę, że to właśnie to zdanie opisuje stan narratora. Pragnienie, by wszystko się skończyło - razem z króciutkim życiem jego dzieciątka. I świat, którego środkiem jest on sam mógłby się wreszcie spokojnie zawalić, dając mu tym samym możliwość wytchnienia.

 

Like Reblog Comment
show activity (+)
review 2014-12-12 02:27
[REVIEW] Cien Sonetos de Amor de Pablo Neruda
Cien sonetos de amor (Spanish Edition) - Pablo Neruda

Realmente Neruda y yo no somos compatibles.

Recuerdo con frustración que me asignaron su autobiografía "Confieso que he Vivido" en bachillerato y no pude terminarlo por lo aburrido que era.

Su poesía me desespera. Sus constantes aluciones al trigo, al pan, y el horno que levanta la levadura me hace pensar que tenía un sueño frustrado de panadero. Eso o Matilde, su bienamada, era un pan en otra vida.

Si acaso disfruté de dos o tres de los sonetos es mucho.

More posts
Your Dashboard view:
Need help?