logo
Wrong email address or username
Wrong email address or username
Incorrect verification code
back to top
Search tags: operacje
Load new posts () and activity
Like Reblog Comment
show activity (+)
review 2016-06-10 13:09
Ku światłu życia
Stulecie chirurgów - Jürgen Thorwald,Karol Bunsch

Po przeczytaniu w lutym Ginekologów zaczęłam szukać innych książek Thorwalda, jednak wydane sześć lat temu tytuły nie były już łatwo dostępne. Na szczęście cztery miesiące później w końcu wpadły w moje łapki! Wiedziałam, że się nie zawiodę, bo Thorwald ma niezwykły dar opowiadania.

 

Stulecie chirurgów czyta się nie jak podręcznik, nie jak literaturę faktu, ale jak najlepszą historyczną powieść, choć wszystkie przedstawione w niej wydarzenia miały miejsce naprawdę. Thorwald napisał tę książkę na podstawie notatek pozostawionych przez swego dziadka, Henry'ego Stevena Hartmanna. Zamiast skupić się na sylwetkach lekarzy, przedstawiając w suchy, encyklopedyczny sposób ich eksperymenty i odkrycia, postanowił raczej odtworzyć dziennik podróży. Hartmann jest tu nie tylko narratorem, ale też uczestnikiem historycznych wydarzeń. Opisuje swoje podróże po Ameryce, Europie, a nawet Indiach, przytacza rozmowy z lekarzami i pacjentami, plotki i dowcipy, zachwyty i głosy pełne oburzenia; opowiada o przebiegu oglądanych przez siebie operacji nie stroniąc od pełnego emocji przekazu. Właśnie w tym leży siła tej książki – nie jest po prostu relacją o tym, co wydarzyło się w przeszłości, lecz przenosi czytelnika w sam środek niezwykłej epoki, do XIX wieku, pokazując jak działali i myśleli ludzie tamtych czasów.

 

Przede wszystkim zaś Hartmann mówi o lekarzach i pacjentach z olbrzymią czułością. Widzi w nich ludzi z ich ambicjami, lękami, pasjami i wątpliwościami. Jest współczujący wobec bólu, wyrozumiały wobec błędów, surowy wobec okrucieństwa. Nie stara się niczego przemilczeć, ale szczegółowo prezentuje lekarzy zarówno opętanych manią ratowania życia, jak i zarabiania pieniędzy. Wspomina też o własnych uczuciach i przeżyciach, czując wstyd za młodzieńcze czasy, gdy wyśmiewał narkozę, albo wzruszał ramionami na widok ropnych ran, twierdząc, że ich przykry zapach jest dla szpitala właściwy. Czuje wyrzuty sumienia, gdy nauka w końcu prezentuje dowody na to, że lekarze brudnymi rękami i narzędziami nieświadomie sprowadzali śmierć na pacjentów – wyrzuty, które potrafiły innych chirurgów doprowadzić do samobójstwa. Opowieść Hartmanna jest pełna empatii dla bohaterów historii chirurgii, ale też zachwytu i nadziei, że wszystkie trudy nie poszły na marne, a ratowanie życia stanie się kiedyś niezwykle proste.

 

Ale starczy o formie, pomówmy przez chwilę o treści. Książka skupia się wokół kilku najważniejszych osiągnięć XIX-wiecznej medycyny, pokazując, jak postęp torował sobie drogę na sale operacyjne. Jak się okazuje, był to proces raczej powolny, a często krok do przodu oznaczał dwa kroki do tyłu. Twórca narkozy został wyśmiany i niewiele brakowało, by pacjentów dalej latami operowano "na żywca", w przeraźliwych bólach. Tak samo lekceważono twórcę aseptyki, zarzucając mu, że splagiatował i tak nieskuteczną metodę starszego kolegi. W zasadzie każda nowość napotykała na opór chirurgów przyzwyczajonych do starych zasad. Niektórzy mówili, że operacja zawsze musi wiązać się z bólem, tak jak poród. Mówili, że cesarskie cięcie musi zakończyć się śmiercią matki. Że nie da się wyciąć guza żołądka ani tym bardziej operować serca. Kto łamał tabu, był wykluczany z grona szanowanych lekarzy – w najlepszym wypadku. W najgorszym czekał go stryczek. A mimo to postęp torował sobie powolnie drogę przez szpitale.

 

Książka uświadamia też, że nic nie dzieje się nagle, a wielkie odkrycia wymagały ciężkiej pracy i licznych testów, czasem prowadzonych przez zupełnie nieznające się osoby w różnych częściach świata. Historia chirurgii pełna jest sporów o to, kto pierwszy jaką technikę wynalazł, kto ją udoskonalił, kto pierwszy ze skutkiem wykorzystał. Tak samo rzeczy doskonale znane od wieków w jednej części globu w innej stanowiły szokującą rewolucję, jak choćby rekonstrukcje nosów, częste w Indiach, a niezwykle trudne i rzadkie w Europie. Niejednokrotnie autor szukał źródeł udowadniających, że jakąś operację już dawno wykonano, ale z różnych powodów nie została powtórzona i teraz na nowo musi zostać odkryta. Choć dla Hartmanna pierwsza operacja pod narkozą była olśnieniem, wyjątkową chwilą, która zmieniła oblicze chirurgii, rzadko kiedy postęp jest wyznaczany przez pojedyncze wydarzenia.

 

Stulecie chirurgów jest świetnie napisaną opowieścią o wychodzeniu chirurgii z mroków cierpienia, niepowodzeń, zakażeń i olbrzymiego stopnia śmiertelności ku światłu życia. Lektura obowiązkowa.

Like Reblog Comment
show activity (+)
review SPOILER ALERT! 2013-07-21 23:21
'Tajne operacje' W.E.B. Griffin
Tajne operacje - W.E.B. Griffin

Męcząca książka. Składa się w przeważającej części z dialogów, bardzo dobrze napisanych dialogów, ale nadal tylko dialogów. Ewentualnie jakaś nieśmiała, malutka akcyjka od czasu do czasu. Dodatkowo "miłość życia" głównego bohatera zwyczajnie działa mi na nerwy.

Bardzo ogólnie i metaforycznie można ten tom określić "wykastrowaniem Castilla".

 

- Wyjaśnię ci wszystko, kiedy się zobaczymy.

- Będzie mnie to kosztowało dwieście dolarów - stwierdził Torine.

- Słucham?

- Siadając do obiadu, powiedziałem, że byłoby miło dla odmiany spędzić święta w domu, na co dama mego serca odrzekła: "Stawiam sto dolarów na to, że nie będzie cię tu w Nowy Rok". A ja odparłem: "Ależ będę". A ona: "Podwajam stawkę, jeśli telefon zadzwoni, zanim skończymy obiad".

 

Jack Davidson spojrzał Castillowi w oczy.

- Spokojnie, Charley - powiedział w języku pasztu, jednym z dwóch - obok perskiego - głównych języków Afganistanu. - Panuj nad sobą. Policz do dwóch tysięcy pięciuset jedenastu. Trójkami. Po rosyjsku. I wolniutko.

 

- Asie, jeśli wydaje ci się, że będę dla ciebie milszy - rzekł Delchamps - teraz, kiedy wiem, jaki jesteś bogaty, to... tak, łaskawy panie, wasza ekscelencjo, mein Fuhrer, mój ty przystojny, mądry, czarujący sukinsynu, oczywiście, że będę.

 

- (...) Zgaduję, że wojskowy. Prawdopodobnie z Armii.

- Dlaczego?

- Koledzy oficerowie z innych rodzajów broni wyglądają w cywilkach jak cywile. Nasi oficerowie wyglądają w cywilkach jak oficerowie Armii w cywilkach.

 

- Zdaje się, że ćwiczyłeś, Charley - rzekł przez interkom pierwszy oficer Miller do kapitana Castilla. - To nie było twoje klasyczne lądowanie w stylu "podskoczę trzy razy i zobaczymy, czy opona pęknie".

 

Castillo skinął na Bradleya, by wprowadził wszystkich do pokoju.

Włącznie z moją babcią, której przecież stąd nie wygonię. Przecież nie jest rosyjskim szpiegiem. Z rosyjskim szpiegiem to ja sypiam. A jej brat, również rosyjski szpieg, właśnie podaje rękę mojej babci.

 

- Siły Powietrze, jak zwykle, są o krok przed tobą. Istnieje kilka scenariuszy, począwszy od takiego, w którym B-1 zrzuca w to miejsce bombę atomową, a skończywszy na takim, w którym Wujek Remus podkrada się bliziutko i rzuca włócznią w fabrykę.

 

- Dzień dobry panu - odezwał się niemal natychmiast Doudt.

- Odbierz mnie godzinę temu.

- Przyjąłem. Już jestem w drodze.

 

Data pierwszego wydania: 2008

Seria: Z rozkazu prezydenta

Tom: 5

More posts
Your Dashboard view:
Need help?