logo
Wrong email address or username
Wrong email address or username
Incorrect verification code
back to top
Search tags: prehistoria
Load new posts () and activity
Like Reblog Comment
show activity (+)
review 2015-02-14 15:08
Jean M. Auel - Dzieci Ziemi, tomy: 4, 5 i 6
Rzeka powrotu - Jean M. Auel
Wielka wędrówka - Jean M. Auel
Kamienne sadyby - Jean M. Auel
Kraina Jaskiń - Jean M. Auel

Do ostatnich stron "Krainy jaskiń" miałem nadzieję, że autorka choć na chwilę wróci do klimatu, jaki posiadał pierwszy tom sagi - "Klan Niedźwiedzia Jaskiniowego". I faktycznie: nadzieja matką głupich, przysłowie to mówi samą prawdę...  

 

Mówiąc o Dzieciach Ziemi stale myślę o grach wideo. Konkretnie o gatunku RPG - są to gry, które powinny starczyć na kilkadziesiąt godzin zabawy, inaczej nie ma sensu w ogóle siadać do komputera/konsoli. Jednak długość gier nie zawsze jest atutem. Czasem zdarza się, że po początkowych dwudziestu godzinach poznawania fabuły, systemu, świata przedstawionego nagle okazuje się, że już koniec nowości i ciekawych rzeczy, a teraz pozostała już tylko sztampa i zestaw klisz. To tragedia, a jednak gramy dalej - bo szkoda czasu już poświęconego. By odnaleźć w straconym czasie cel brniemy dalej, aż do obejrzenia napisów końcowych. 

 

Dokładnie tak samo miałem z Dziećmi Ziemi. Pierwszy tom bardzo mi się spodobał, bo opowiadał faktycznie ciekawą historię, dziecka homo sapiens wychowanego przez neadnertalczyków, wedle takiej wiedzy o tej rasie, jaka była znana przed ponad trzydziestu laty. Potem, w drugim tomie całość zaczęła się sypać. Tom trzeci był znowu nieco lepszy, choć do epizodu pierwszego nie miał startu. Jednak chciałem wiedzieć, co będzie dalej, marzyłem o ponownym spotkaniu neandertalczyków, no i szkoda było mi tych wszystkich wieczorów, podczas których poznawałem historię Ayli, Whinney, Wilka i tego, jak mu tam, emo-hipster-prehistoryka Jondalara. Chciałem uniknąć kaca moralnego, niewątpliwego następstwa odstawienia lektury, zatem wytrwale brnąłem dalej. 

 

Brnąłem to jest odpowiednie słowo.  

 

Podzieliłbym styl pisania pani Auel na trzy części. Pierwszą i najważniejszą jest naukowe zacięcie. To największy plus Dzieci Ziemi; Jean M. Auel doskonale wie, o czym mówi, widać że uwielbia czasy prehistoryczne, epokę lodowcową, że żyje tym tematem. I choć jej opisom brakuje prawdziwego polotu, to jednak samo podejście historyczne jest dla sagi atutem.  

 

Drugim widocznym w twórczości tej pisarki elementem jest oczywiście sama opowieść. Tu niestety nie jest już tak kolorowo, jakby starczyło werwy tylko na kreację społeczności neandertalczyków, a na przedstawienie licznych społeczności homo sapiens już zabrakło pary, zabrakło w ogóle kreatywności. Kolejne plemiona różnią się od siebie, jasne, ale ogółem. Niestety jednak bohaterowie to kilka modeli kolejno przestawianych od obozu do obozu. Postaci są papierowe, bez charakteru, a najgorszą z nich jest niestety jeden z głównych bohaterów, wybranek Ayli - Jondalar. Przez kilka tysięcy stron nie znalazłem niczego, co mogłoby usprawiedliwiać jego miałkość, wręcz marzyłem o tragedii, Ayla to silna kobieta, z pewnością by się pozbierała, i znalazła sobie kogoś bardziej męskiego, zdecydowanego, silnego... no po prostu faceta, powiedzmy otwarcie. 

 

I tu dochodzimy do trzeciego motywu, który przejawia się stale od drugiego tomu cyklu: chodzi o romans. A właściwie to po prostu porno. A porno - wiadomo! - nie jest złe, jest nawet bardzo dobre, niestety jednak autorka cierpi na totalny brak wyobraźni jeśli chodzi o "te rzeczy". Nie dość, że odmalowuje nam jedynie kilka scenek, które następnie bezczelnie kopiuje, to jeszcze jej podejście do związku, do mężczyzny jest... no dokładnie takie, że wyszedł nam Jondalar: ani pies, ani wydra, ani chłop. Zatem po kilku "pierwszych razach" sceny miłości swobodnie pomijamy, przekładając często ładnych kilka stron, nim wreszcie bohaterowie skończą zwiedzać kolejny szczyt, że tak się grafomańsko, ale adekwatnie do stylu opisu, wyrażę. 

 

Naukowe zacięcie raczej się podoba, romans można swobodnie olać - pozostaje nam kwestia samej opowieści. Smutne jest to, że ciągle jest to jedna i ta sama opowieść. Bowiem nie tylko bohaterowie powstali z kilku szablonów, ale także pomysły na kolejne tomy. Ba, nawet gdy Ayla z Jondalarem docierają do Zelandonii, do której wędrują od dawna, to też, jakby Jean M. Auel już tylko wędrować potrafiła: ruszają na "obchód" kolejnych jaskiń tego licznego plemienia. A podczas tej podróży zostaje zadany cios w samo serce inteligencji czytelnika, bowiem zostają niemal dosłownie powielone sytuacje znane z tomów wcześniejszych, w których nie dość, że przeżywamy te same wydarzenia, to jeszcze ich uczestnikami są te same postaci! 

 

Gdyby to był pisany na szybko cykl, tworzony z myślą o sprzedaży, produkowany seryjnie, nawet nie rozpaczałbym zbytnio. Ale wiecie, autorka tom pierwszy napisała w roku 1980, kolejne publikowała w latach: 1982, 1985, 1990, 2002 i 2011, nie tworząc poza Dziećmi Ziemi zupełnie nic innego. Zatem pozwolę sobie na rozpacz, bowiem po książkach tworzonych tak długo, wytrwale i z taką pasją czytelnik po prostu spodziewa się jakości, jakiej żaden epizod - prócz tomu pierwszego - nie jest w stanie zapewnić. I to jest smutne, bowiem Ayla to wspaniała bohaterka, ale sama jedna po prostu nie jest w stanie udźwignąć ciężaru tych cegieł, a pomoc znikąd nie nadchodzi.  

 

I pewnie tak już pozostanie, i raczej powinienem się z tym pogodzić. A jednak, jeśli pojawi się kolejny tom, to pewnie po niego sięgnę, bo mam nadzieję, że tym razem... Tak, wiem, że nadzieja matką głupich, ale wiecie, jak to jest. :-) 

 

The Plains of Passage (u nas jako dwa tomy: "Rzeka powrotu" i "Wielka wędrówka") 
The Shelters of Stone 
The Land of Painted Caves 

Like Reblog Comment
show activity (+)
review 2015-02-02 10:57
Jean M. Auel - "Łowcy mamutów"
Łowcy Mamutów - Jean M. Auel

Po średnim, jak dla mnie, drugim tomie cyklu, muszę przyznać, że tom trzeci znowu mi się podobał. Chyba zaczynam wreszcie rozumieć metodę autorki, która jednocześnie chce pisać powieść dla każdego, zatem łączy swobodnie elementy przygody i romansu z tymi poważniejszymi - opisem społeczności z czasów prehistorycznych. Dotarło do mnie podczas lektury “Łowców mamutów”, że autorka bawi się tu pewną teorią, w dodatku taką bardzo odważną: postać Ayli, wychowanej przez neandertalczyków, a teraz żyjącej wśród ludzi własnego gatunku, jest łącznikiem dwóch sposobów życia; bierze to, co mądre zarówno od jednych, jak i drugich. Zrozumienie natury i wiarę w jej moc ma typowe dla naszych odległych kuzynów, natomiast odwagę wewnętrzną, żyłkę hazardzisty i skłonność do podejmowania ryzyka typowe dla człowieka. Stąd właśnie w Dzieciach Ziemi jesteśmy świadkami tak wielu wynalazków, za którymi zawsze w jakimś stopniu stoi Ayla: a to odkrycie krzesania ognia specjalnym rodzajem kamieni, a to ogromny talent do uzdrawiania, i wreszcie oswojenie zwierząt. Zderzenie dwóch światów skutkuje zadawaniem pytań, jakich dotychczas nikt nie zadawał.

 

Przy tym autorka stara się nie zapominać i o tych czytelnikach, którzy niespecjalnie czekają na kolejne uniesienia miłosne, a bardziej zainteresowani są samymi ludźmi jako społeczeństwem. I jest w “Łowcach mamutów” sporo prawdy o ludziach, niestety jednak całość jest w dalszym ciągu mocno naiwna; ludzie w sadze pani Auel są zdecydowanie zbyt dobrzy, zbyt pomocni, zbyt uprzejmi; wierzyć się nie chce, by wszyscy byli tacy zgodni i wyrozumiali. Prawie jak jakaś utopia. Sytuacji nie poprawia także wciąż postawiony na pierwszym planie związek z Jondalarem, który w dalszym ciągu przypomina znacznie bardziej emocjonalnego kalekę, niż samodzielnego mężczyznę.

 

Lektura wciąż potrafi być przyjemną, choć w dalszym ciągu coraz bardziej zbacza w stronę fantasy. Pani Auel lubi opowiadać, i sytuacja jest jasna: dopóki opowiada o zwyczajach ludzi, od książki nie można się oderwać, lecz gdy wchodzi na tematy uczuciowe, nagle widać, że to zwykłe gadulstwo, można by brać nożyczki ciąć spore fragmenty nic do powieści nie wnoszące. Jedno natomiast autorka opanowała świetnie: pisanie końcówek. Ile bym nie miał zarzutów i wątpliwości podczas lektury “Łowców mamutów”, po zamknięciu książki i tak sięgnę po kolejny tom, po prostu nie da się inaczej. Zwłaszcza, że wciąż nie tracę nadziei, iż powrócimy do neandertalczyków, że pojawią się oni ponownie na kartach sagi.

 

The Mammoth Hunters

Zysk i s-ka 2003

Like Reblog Comment
show activity (+)
review 2015-01-28 12:47
Jean M. Auel - "Dolina koni"
Dolina koni - Jean M. Auel

Drugi tom cyklu zatytułowanego Dzieci Ziemi okazuje się być czymś zupełnie innym, niż przypuszczałem. Spodziewałem się, że bohaterka - Ayla, teraz samotna, pozbawiona towarzystwa klanu, odseparowana także od swojego syna - spotka ludzi takich, jak ona sama. I jasne, że spotyka, ale nie ludzi - a człowieka, i nie od razu, a dopiero głęboko po przekroczeniu połowy powieści. Za to mamy tu zupełnie nowe rzeczy - obok historii o tym, jak Ayla daje sobie radę sama, jak cierpi bez towarzystwa klanu, jak musi przeżyć nie mając nikogo, jak w końcu oswaja zwierzęta do pomocy - obok tych wszystkich elementów mamy zupełnie nową opowieść z nowymi bohaterami.

 

Tym razem autorka przedstawia nam ludzi, różne plemiona zamieszkujące okolice dzisiejszej rzeki Dunaj. Robi to z rozmachem, ma gest, potrafi się rozpisać na temat tego jak funkcjonują nasi dalecy przodkowie. Niestety jednak dla mnie, jej prezentacja pozbawiona jest “tego czegoś”, co przykuwa uwagę. Opowieść o ludziach oparta jest na prezentacji ich wierzeń, ich kultury. To chyba miało być kontrastem dla wierzeń i sposobu życia neandertalczyków z tomu pierwszego, jednak nie interesuje czytelnika tak, jak interesowali nas ludzie klanu. To wina bohaterów - braci, wędrujących w stronę ujścia rzeki, szukających wrażeń i przygód. Są to bohaterowie bardzo papierowi, zbyt idealni na to, by na poważnie traktować ich przygody. Przygody, dodajmy, pełne uniesień seksualnych - zresztą tom drugi jest mocno na zmysłowe doznania nastawiony, czasem wręcz do przesady; wierzyć się nie chce, by ludzie z przeszłości tak wiele czasu poświęcali na ten element naszego życia, jednocześnie wciąż nie wiążąc seksu z zachodzeniem w ciążę i przynoszeniem na świat nowego życia. Ten motyw mocno psuł mi zabawę, skupiałem się zatem na przygodach Ayli.

 

Ale te także nie były tak porywające, jak w pierwszym tomie sagi. Autorka jednocześnie pisze wciąż ze swego rodzaju naukowym zacięciem, jednak coraz trudniej angażować się w lekturę, z której wynika, jakoby Ayla samodzielnie dochodziła do coraz to ciekawszych, nowszych wynalazków - jednocześnie mentalnie wciąż tkwiąc wśród ludzi klanu, z rolą kobiety mocno ograniczoną. Jej poczynania, jej sukcesy coraz bardziej gryzły się z jej mentalnością, zaczęło brakować realizmu - a to właśnie realizm ceniłem najbardziej w “Klanie Niedźwiedzia Jaskiniowego”.  Ostatecznie już tylko czekałem na spotkanie bohaterki z braćmi, licząc na coś lepszego.

 

No i faktycznie, historia stała się bardziej zajmująca, było parę akcji, na które czekałem; zostało pokazane na kilku przykładach jakim gatunkiem jesteśmy, jak okrutni są ludzie, jak prymitywni i destrukcyjni. A że przy okazji “Dolina koni” w tym momencie stała się prawie powieścią z gatunku romans - nie szkodzi, niech będzie. Należało się Ayli, pewnie, że tak. :)

 

Jako że jestem w posiadaniu także tomu trzeciego, to z rozpędu przeczytam, ale szczerze powiem, że drugi tom ogólnie rzecz biorąc nie jest już tak dobry, jak pierwszy. Kurczę, niektóre momenty już nawet powieści nie bronią przed szufladkowaniem jej jako powieści fantasy, trochę autorka przesadziła według mnie. No i zupełnie brakowało tu neandertalczyków, a to oni mnie interesowali najbardziej. Zobaczymy, co będzie dalej.

 

The Valley of Horses

Świat Książki 1997

Like Reblog Comment
show activity (+)
review 2015-01-25 16:32
Jean M. Auel - "Klan Niedźwiedzia Jaskiniowego"
Klan Niedźwiedzia jaskiniowego - Jean M. Auel

Trudno chyba znaleźć czytelnika, który nigdy nie słyszał o sadze zatytułowanej Dzieci Ziemi, stworzonej przez Jean M. Auel. Nie każdy jednak wie, że cykl ten - dość jednoznacznie określany przez większość jako fantasy - wcale jako fantasy traktowany być nie musi. Przynajmniej jeśli chodzi o pierwszy tom, którego zaliczenie do tego gatunku to nic innego, jak złośliwość, robienie powieści i autorce krzywdy. Ja tam bym swobodnie “Klan Niedźwiedzia Jaskiniowego” nazwał powieścią historyczną, albo nawet, wzbijając się na szczyty własnej grafomanii, prehistoryczną. :)

 

Jean M. Auel jest bardzo zainteresowana epoką lodowcową, konkretnie jej przebiegiem i wpływem na ludzi w Europie. Fascynują ją czasy, gdy wciąż po naszych ziemiach przechadzały się nie tylko dwa odrębne gatunki ludzi - człowiek neandertalski i człowiek kromanioński - ale także wiele zwierząt, które od dawna nie istnieją, które wyginęły. “Klan Niedźwiedzia Jaskiniowego” opowiada o plemieniu (klanie) neandertalczyków, którzy przygarniają na wychowanie człowieka - pięcioletnią dziewczynkę, która podczas trzęsienia ziemi utraciła rodziców.

 

To świetna lektura. Jean M. Auel doskonale wie, o czym pisze i to widać praktycznie na każdej stronie powieści. To nie jest książka skupiona na przygodach bohaterów, pełna zwrotów akcji, dynamiczna, z mnóstwem dialogów, która czyta się właściwie sama. Nie, to zdecydowanie bardziej dość powolna, spokojna, wyważona, przemyślana i czasem wręcz naukowa powieść o ludziach, o gatunkach i czasach, w jakich przyszło im żyć. Jeszcze nie o kontakcie - to może nastąpi w późniejszych tomach - na razie poznajemy neandertalczyków takich, jakimi widziano ich pod koniec lat siedemdziesiątych; jakimi widziała ich Jean M. Auel. Autorka mocno skupia się na przedstawieniu gatunku, któremu się nie powiodło, który przegrał rywalizację z nami. Bohaterka - Ayla - kompletnie nie zna swojej historii, jest za mała, by cokolwiek pamiętać i staje się członkiem plemienia bez obciążeń dla swojej pamięci. Jednak natura człowieka kromaniońskiego jest tak różna od natury neandertalczyków, że Ayla i tak odstaje od reszty, nawet gdy ze wszystkich sił się stara być częścią większej całości.

 

Klan Niedźwiedzia Jaskiniowego to nieduża społeczność, która nastawiona jest na życie w grupie - a jednak składa się z indywidualności. Nie sposób jednak porównać samodzielności poszczególnych członków klanu z samodzielnością typową dla nas. Ten motyw podobał mi się najbardziej - im dalej tym lepiej widać, że sposób życia klanu jest świetnym, by poradzić sobie z dzikimi zwierzętami, z przeżyciem - ale już nie z rozwojem. Bez głębokich zmian neandertalczycy nie będą w stanie dokonać postępu, zatem zostają skazani na wymarcie, co niektórzy z nich widzą, jednak tradycje i zwyczaje zbyt mocno weszły w krew szeregowych członków klanu. Zmiana jest ogromnie trudna, i przy galopujących wręcz jeśli chodzi o rozwój ludziach kromaniońskich bohaterowie nie mają szans. Także Ayla to widzi, choć myśli sposobem klanu, jednak wewnątrz niej powstają pytania; dziecko wraz z wiekiem dostrzega coraz więcej nielogicznych, nieżyciowych zasad.

 

Wielu zalicza książkę do gatunku fantasy pewnie z rozpędu, z powodu być może wspólnej pamięci neandertalczyków, albo po prostu z powodów marketingowych. Ale nazywać “Klan Niedźwiedzia Jaskiniowego” powieścią fantasy, to tak, jak zaliczyć trylogię “Troja” Davida Gemmella do tego samego gatunku. To nie tylko pójście na totalną łatwiznę, ale po prostu pomyłka, dla niektórych nawet obraźliwa. Książce Jean M. Auel brakuje elementów dla fantasy typowych, to lektura oferująca o wiele więcej, niż tylko fikcję. To nie tylko powieść, ale także rozprawa, w której autorka używa najpopularniejszych teorii swoich czasów, tych dotyczących eliminacji neandertalczyków, wpływu zlodowacenia na krajobraz ówczesnego świata, nagłego gigantycznego rozwoju konkurentów bohaterów książki. “Klan…” jest rewelacyjnie przemyślanym zestawieniem dwóch kompletnie różnych rodzajów ludzi, którzy, być może, z czasem staną się jednym gatunkiem. (*)

 

Rzecz jasna powieść polecam, czyta się wspaniale, nawet mimo braku dynamiki, mimo pewnej powolności. Jednak brak akcji wynagrodzony zostaje nie tylko świetnym znawstwem tematu, ale także bardzo dobrze nakreślonymi postaciami, których odrębność mentalną poznajemy razem z Aylą. I razem z nią do samego końca lektury czytelnik się zastanawia nad możliwymi działaniami, kierunkami, drogami jakie rysują się w najbliższej przyszłości. A nie wygląda ona zbyt dobrze, czytelnik tymczasem polubiwszy bohaterów, obserwując dramatyczne wydarzenia z końca książki nie ma innego wyjścia, jak tylko jak najszybciej sięgnąć po tom kolejny, bo choć wszyscy wiemy, jaki los spotkał neandertalczyków, to jednak ciekawość, co będzie dalej, jest ogromna. Zastanawia także kierunek, w jakim pójdzie autorka; czy skupi się na Ayli, czy może pociągnie temat naszych “kuzynów”, czy zaprezentuje nam swoje dalsze wizje oparte na nauce?

 

(*) Co prawda dziś jest o wiele mniej prawdopodobne, by neandertalczycy mogli się krzyżować z ludźmi kromaniońskimi (różne DNA, temu wspaniale poświęcił swoją trylogię “Neandertalska paralaksa” Mistrz Robert J. Sawyer), jednak zupełnie nie przeszkadza to w odbiorze książki.

 

The Clan of the Cave Bear

Zysk i s-ka 2002

Like Reblog Comment
review 2014-05-04 06:46
Robert J. Sawyer - "End of an Era"
End of an Era - Robert J. Sawyer

Bohaterem powieści “End of an Era” jest naukowiec Brandon Thackeray. Jest archeologiem w czasach, gdy nauka ta ma coraz mniej fajerwerków do zaoferowania. Uwielbia skamieliny, godzinami może rozprawiać o dinozaurach oraz o możliwych przyczynach ich zagłady. Mamy rok 2013. Brandonowi trafia się niezwykła okazja do osobistego sprawdzenia jak wyglądał świat mniej więcej 65 milionów lat temu, powstała bowiem maszyna do podróżowania w czasie. Jednak metoda podróży jest na tyle skomplikowana, że wyklucza wędrówkę do czasów historycznych - stąd decyzja o podróży do prehistorii.

 

Okej, zatem “End of an Era” jest o podróżach w czasie i dinozaurach? A skąd, Robert J. Sawyer wrzucił do tej stosunkowo niegrubej książki o wiele, wiele więcej. Przez moment nawet obawiałem się, że za dużo. Bowiem jakby sam fakt podróży i możliwość osobistego ujrzenia dinozaurów i ich zwyczajów to było za mało, szybko okazuje się, że świat sprzed 65 milionów lat jest zupełnie inny, także fizycznie. Mamy o wiele mniejszą grawitację (czyżby dlatego dinozaury były tak ogromne?) i… więcej planet w Układzie Słonecznym, a jakby tego było mało, to jeszcze... Marsjan.

 

Robert J. Sawyer znany jest z tego, że po prostu uwielbia dotykać temat boskości, świadomości i kreacji. Nie mogło zatem zabraknąć tematyki i tutaj. A metoda, dzięki której autor zadał bardzo istotne pytania jest doskonała, wzięta prosto z innej genialnej, klasycznej powieści science fiction - “Cieplarni” Briana W. Aldissa. Każdy, kto pamięta niejakiego Smardza mniej więcej wie, czego można się spodziewać. Czytelnik zdaje sobie z tego sprawę od samego początku. Naukowcy nie - i to też jest charakterystyczne dla tego kanadyjskiego twórcy. U Sawyera bohaterowie zawsze są nieskłonni do przemocy, ale pragnący wszelkie konflikty załatwić przez rozmowę, poznanie i zrozumienie. Finał jest dla nas jasny, jednak i tak pełen emocji, bowiem - znowu! - Robert J. Sawyer wie, co robi. I do tej opowieści, w której i tak jest już wiele, dorzuca wciąż więcej i więcej. Skoro podróże w czasie, to i o “efekcie motyla” oraz “teorii chaosu” wypada poopowiadać. Dodajmy do tego, że bohaterowie to ludzie z krwi i kości, mają swoje zwyczaje, swoje problemy, różne zależności rządzą ich życiem, są i dramaty, i miejsce na uczucia, i poświęcenie…

 

No i data powstania tej książki, też jest interesująca. “End of an Era” pierwszy raz została opublikowana przed dwudziestu laty, w roku 1994. A Robert J. Sawyer - wielki fan technologii, maniak internetu - już wówczas pisał o roku 2013 tak, jak ten rok wyglądał! Mamy tu mnóstwo technologii, która naprawdę już istnieje. Oczywistym dla pisarza jest korzystanie ze smartfonów i tabletów (co prawda nazwanych inaczej) oraz praca z nimi bez udziału dłoni, a dzięki komunikacji głosowej, która w języku angielskim przecież już doskonale się sprawdza. Facet doskonale wiedział, co przed nami.

 

Jak zwykle końcówka powieści jest nieco słabsza, bardzo filmowa, w stylu amerykańskich klasyków science fiction. Ale nie szkodzi, bo w powieściach tego twórcy znacznie bardziej interesujące są pomysły, pytania i odpowiedzi, więc ja zawsze jestem w stanie przełknąć ewentualny fajwerwerk na końcu bez problemu. Oczywiście polecam, bardzo mądra lektura, ociekająca nauką, i bardzo przystępnie tę naukę przedstawiająca.

 

Tor Books 2001

More posts
Your Dashboard view:
Need help?