logo
Wrong email address or username
Wrong email address or username
Incorrect verification code
back to top
Search tags: social-science-fiction
Load new posts () and activity
Like Reblog Comment
review 2013-05-08 22:59
Kosikomanię czas zacząć :)
Mars - Rafał Kosik
Tytuł: Mars
Autor: Rafał Kosik
Wydawnictwo: Powergraph
Data wydania: 06. 04. 2012 r.
Ilość stron: 432
Moja ocena: 5/6


Rafał Kosik jest pisarzem o ugruntowanej na polskim rynku pozycji: zarówno jego seria Felix, Net i Nika, jak i powieści oraz opowiadania SF cieszą się dużym powodzeniem, były też kilkakrotnie nagradzane. Mars to jego debiutancka powieść, napisana w 2003 roku. Teraz, po 9 latach, dzięki wydawnictwu Powergraph mamy możliwość ponownego zapoznania z tą klasyczną historią SF, opowiadającą o starym jak historia gatunku marzeniu o nowych planetach zasiedlanych przez ludzi. Tym razem na tapecie mamy kolonizację Marsa i próbę terraformowania go do stanu, w którym będzie on zdatny do zamieszkania przez ludzi, a także skutki tych działań.

 

<!--more-->
Opowieść podzielona jest na trzy części, z których każda odbywa się w dość odległych od siebie ramach czasowych. Przygodę na Marsie rozpoczyna prolog z roku 2040, kiedy to zaczęto prace nad przystosowywaniem warunków na Czerwonej Planecie poprzez stawianie wież elektrolitycznych. Był to dopiero pierwszy krok w długiej i wieloletniej drodze ku całkowitemu terraformowaniu planety, jednak już wtedy pojawiły się niejasne i nieco metafizyczne sygnały, które też towarzyszyć nam będą przez całą lekturę. Po krótkim wstępie przenosimy się do 2305 roku, gdzie Mars jest już zdatny do powszechnego użytku, a migracje w kierunku Ziemia – Mars są na porządku dziennym. W tym momencie poznajemy pierwszą dwójkę głównych bohaterów: świeżego imigranta Allena, będącego szarym obywatelem próbującym szczęścia na nowej Ziemi i Doris, ambitną pośredniczkę pracy, która niechcący wplątuje się w polityczną aferę dotyczącą przyszłości Marsa jako planety ludzi. W międzyczasie oczywiście pojawia się tajemniczy metafizyczny element, który, choć praktycznie nie wpływa na przebieg przygód naszych bohaterów, to dodaje nieco tajemniczości całej intrydze. Druga część kończy się dość nagle, by przenieść nas o kolejne 35 lat i pokazać skutki gwałtownej ingerencji człowieka w stan planety, a także efekty przepychanek politycznych. Zmieniają się również bohaterowie – tym razem przez meandry cybernetyzowanego świata prowadzą nas Jared i Valerie. Jared, będący poszukiwaczem wody, podczas prowadzenia swoich badań trafia na nietypowy grób  i informację na ten temat przesyła do redakcji, która na miejsce zdarzenia wysyła właśnie Valerie. Osobliwe odkrycie staje się początkiem kłopotów naszej dwójki, a tajemnica, na ślad której przypadkowo trafili, całkowicie zmieni pogląd na historię ludzkości i przesłanki kierujące tymi, którzy zdecydowali się na zasiedlenie Marsa.

 

Dość obszerny opis fabuły jest jednak niczym, w porównaniu z ogromem treści, jaka została zawarta na 232 stronach. Rafał Kosik serwuje zdecydowanie pesymistyczną wizję naszej cywilizacji, zarówno pod kątem technologicznym, jak i filozoficznym. O ile ten pierwszy w pewnych sferach, związanych przede wszystkim z komputeryzacją i cybernetyką wykazuje dość znaczącą ewolucję, tak pod względem moralnym prezentuje pełną stagnację. Świat Marsa to, zwłaszcza w ostatniej części, świat pochłonięty przez wszechobecną sieć: ludzie mają wszczepione komplanty, pozwalające na pełną integrację z czymś będącym rozwiniętym do granic Internetem. Dzięki komplantom można jednym mrugnięciem oka coś kupić, uruchomić windę, czy zafundować sobie wszelakie luksusy. Implanty pozwalają na odczuwanie wszystkimi zmysłami wrażeń, które w rzeczywistości nie mają miejsca. Ludzkość żyjąca i pracująca na Marsie zatraca się w sztucznych realiach: ich egzystencja opiera się na przemiennej pracy i ucieczce w „wirtual”. Takie połączenie mózgu i zmysłów z światem wirtualnym niesie jednak ze sobą pewne ryzyko, gdyż w pewnym momencie traci się pewność odnośnie tego, co jest prawdą, a co nie. Jeśli zaimplantowany komplant swobodnie steruje naszymi zmysłami, to łatwo możemy stać się ofiarą hackerów lub manipulacji ze strony polityków czy zwykłych sprzedawców samochodów. Dzięki odpowiednim programom, wbrew naszej woli możemy poczuć potrzebę zakupu danego produktu. Oczywiście, istnieją firewalle zdolne powstrzymać ulicznych sprzedawców, ale nie są one w stanie powstrzymać ingerencji ze strony instytucji, dzierżących całkowitą władzę. Już dzisiaj media z powodzeniem manipulują społeczeństwem, a jeśli wyobrazimy sobie sytuację, w której informacja o danym ugrupowaniu politycznym wywołuje u odbiorców euforię, a wzmianka o formacji opozycyjnej sprawia, że człowiek odczuwa mdłości… Niczym psy Pawłowa ludzie nauczeni pewnych reakcji działają w określony sposób. U Kosika manipulacja idzie jeszcze dalej: realia wirtualne, czyli nieprawdziwe, są o tyle bardziej atrakcyjne, że obywatele normalne obowiązki wykonują tylko po to, by później mieć możliwość oddania się wędrówkom po sztucznych światach, w których sami o wszystkim decydują. I nic to, że wszystko to jest tylko cyfrową ułudą – liczą się jedynie podstawowe potrzeby i zwierzęce instynkty.

 

W społeczeństwie tak łatwo poddającym się manipulacji dziecinnie prostym staje się ukrycie niewygodnych faktów, i z tej możliwości z powodzeniem korzystają ziemscy i marsjańscy politycy. Mars okazuje się być książką, która pod powłoczką thrillera politycznego osadzonego w realiach SF serwuje nam sporą dawkę zadumy nad ludzką naturą i zdolnością człowieka do popełniania bestialskich czynów w imię hipotetycznego wyższego dobra. Kosik porusza kwestie walki jednostki z wszechobecnym marazmem, naginaniem faktów, z jakim mamy do czynienia w mediach, a także zastanawia się nad tym, czy doświadczenia naszych przeszłych pokoleń związane z holocaustem i masowymi mordami czegokolwiek nas nauczyły. Bilans przeprowadzony przez autora niestety wykazuje, że najbardziej niebezpiecznie są wielkie wizje osobników, którzy posiadają społeczne zezwolenie na wszelakie działania.
 
Historia opowiedziana w Marsie nie nastraja optymistycznie, co jednak nie stoi na przeszkodzie ku temu, by literacki debiut Kosika uznać za nad wyraz udany. Plastycznie przedstawiony obraz czerwonej planety, postęp technologiczny i wprost proporcjonalny zanik moralnych wartości dosadnie przemawia do czytelnika, pozostaje w pamięci na długo i skłania do baczniejszego przyjrzenia się otaczającej nas rzeczywistości, zwłaszcza w sferze coraz większego wpływu media, jakim jest Internet.

 
Recenzja napisana dla portalu:


Source: adanbareth.blogspot.com/2012/04/mars-rafa-kosik.html
Like Reblog Comment
review 2013-02-25 00:00
Tribes by Carmen Webster Buxton
Tribes - Carmen Webster Buxton

After finishing The Sixth Discipline, I wanted to try something else by Buxton but didn't feel ready to read the book's sequel, No Safe Haven. I spent some time looking through descriptions, and Tribes sounded like it had one of the biggest things that appealed to me about The Sixth Discipline: an exploration of a fascinating sci-fi/fantasy culture. I was also intrigued by the bit about Jahnsi being from a fighting tribe.

The cultural stuff did turn out to be really interesting. I liked finding out how everything worked, from the planet's justice system, to tribal badges, to the service every tribe member was required to do. While I found the world interesting as a whole, I particularly enjoyed the little details that showed how the tribal system affected the way native Mariposans thought and behaved. For example, Jahnsi thought of LuAnne as “the Mingo” because, to Jahnsi, a person's surname is their tribe. Also, their tribal name automatically tells others what their gender is. It wasn't necessary to specify that someone was female if you said they were a Han-Lin, so the idea that a Mingo could be male or female seemed odd to Jahnsi.

Speaking of Jahnsi, I liked her. As a Han-Lin, she knew how to fight, but she wasn't a dark, gritty warrior heroine. I think that, to her, fighting was often just a job. She was very practical about it. There was always a risk of getting hurt, but she was experienced enough that she had a fairly realistic idea of what her risks were. There was one part where she decided to take on a job involving a dispute over an order of uniforms that weren't the right color. She viewed the job as a good, fairly low-risk way to earn money, because it was only going to involve hand-to-hand combat. Hob, on the other hand, was much more worried about the possibility she might get hurt.

While I wouldn't call this book a sci-fi romance, it did have some romance it in. I thought Jahnsi and Hob's relationship moved at tad fast. Hob had spent his entire life as a slave, and a good chunk of that time as a sex slave. Because the drugs the other slaves were given didn't work on him, he was fully aware of everything he was made to do. Granted, Jahnsi was different – she forced nothing on him. I still thought things went a little more quickly and smoothly between them than they should have. They were a couple after maybe eleven days (or less?). LuAnne and Forest's relationship also started fairly quickly, but it was more believable to me because neither one of them had gone through the lifetime of abuse that Hob had gone through.

I spent much of the book very curious about what would happen once LuAnne found Hob. Would he be willing to go to his aunt? Would he be forced to go if he wasn't? What was going to happen between him and Jahnsi? I absolutely did not expect what did happen, not even with the hints (like Hob's brain implant) that there was a little more to the situation than just an aunt looking for her long-lost nephew. I wasn't really happy with the way things developed. I'm trying to avoid spoilers, but...well, it felt a little Borg-like and creepy. And the romance-loving part of me was disappointed by the ending. I suppose some people might feel that things end on a positive note for Jahnsi and Hob, but I had serious doubts that their relationship was going to last long, since there was already strong evidence that Hob felt the duties of his new life took precedence over his own wishes. I could easily imagine his aunt forcing him into an arranged marriage, and I seriously doubt Jahnsi would be willing to stand by and be his mistress. LuAnne and Forest's relationship was actually more satisfying to me than Jahnsi and Hob's – an unusual feeling for me, since I tend to identify more with younger couples in books than older ones.

Hmm, what else? This is a bit spoiler-y, but I loved that Andre Ortega got what was coming to him. He was horrible. Also, I was not a fan of the number of times (two, I think?) that Hob had his ability to make choices for himself taken away from him by people he should have been able to trust. Especially considering his history as a slave, he didn't hold this against those people for nearly as long as I thought he should have. And, ugh, Jahnsi's reaction after she found out the shocker that was the identity of one of Hob's former customers. Hob didn't deserve that, although at least she realized pretty quickly she was out of line.

All in all, Buxton's turning out to be a good author for me when I need a "interesting sci-fi culture" fix. Her characters sometimes act in ways that make me rage at them, but I still get a decent-to-good read overall.

 

(Original review, with read-alikes, posted on A Library Girl's Familiar Diversions.)

More posts
Your Dashboard view:
Need help?