#1
by:
Hagime
date:
10 years ago
discussions stats
Marsjanin - Andy Weir, Marcin Ring
Start: 2015-04-29
Koniec: 2015-05-31
Ciszę widzę, więc zacznę ;)
Przyznam się, że mimo wielkiej chęci przeczytania Marsjanina, to jak zawsze przy głośnych pozycjach się nieco obawiałam. Jak się okazało, zupełnie niepotrzebnie.
Marsjanin to takie przygodowe SF, Robinson Cruzoe naszych czasów, MacGyver kosmosu (dzięki Aga :D), facet o niesamowitym poczuciu humoru. Weir wygrywa czytelników właśnie dzięki czarnemu humorowi Marka, który rzuca nietuzinkowymi dowcipami w tej tragicznej sytuacji.
Określenie MacGyver idealnie pasuje do głównego bohatera. Mark "kupił" mnie swoim dystansem do sytuacji z którą przyszło mu się zmierzyć: padłem dosłownie na kolana podczas sceny w której zorientował się, że w Habie stworzył bombę wodorową.
Weir przez pryzmat mechanizmów rządzących programami kosmicznymi starał się obnażyć również wszechobecny dupochronizm i materializm. Myślę, że gdyby nie zainteresowanie prasy oraz obowiązek ujawniania społeczeństwu zdjęć z Marsa, w NASA prawdopodobnie podjęto by decyzję o pozostawieniu "zguby" bez pomocy.
Decyzje, które NASA podejmuje w fabule to też głownie te, które naraża jedną osobę, nie kilka - takie mniejsze zło. Co wydaje się być okrutne, kiedy kibicujemy Markowi w jego misji przetrwania.
Sam pomysł Weira nie jest oryginalny - już wyżej wspominałam o Crusoe, ale muszę przyznać, że wykonanie wspaniałe. Są zgrzyty, szczególnie przeskoki narracyjne, takie "zapchajdziury" - jakby autorowi zabrakło lepszego pomysłu. Chodzi o te momenty, które nie są ani relacją Marka, ani narracją z punktu widzenia członków NASA.
Takie powieści udowadniają, że z utartych rzeczy można jeszcze coś dobrego wycisnąć (to już kolejna powieść tego typu, która czytam w tym roku).
W moim przypadku "Marsjanin" to totalna pomyłka. Najpierw nie chciałam czytać, bo samotnik na Marsie jakoś do mnie nie przemawia, potem kuszona zabawnymi cytatami już już miałam się za niego zabrać, ale promocja książki tak mi ją obrzydła (wiecie, otwieram lodówkę, a tam Marsjanin ;)), że musiałam odczekać. I dopiero teraz, gdy Iwona napisała u siebie na blogu, że to książka na ten miesiąc na DKK postanowiłam spróbować. I co? I myślałam, że zdechnę z nudów, kiedy główny bohater przez 25 stron gadał o hodowli ziemniaka :/ Nawet dowcip go nie uratował ;)
Zwykle daję książce przynajmniej 50 stron zanim odłożę, ale przekartkowałam i okazało się, że na kolejnych 25 stronach też niewiele się zmienia. To nie na moją cierpliwość, niestety :(
Fakt, ze książka jest miejscami lekko przegadana. Takich miejsc było jednak tylko kilka i nie do końca nudziłem się czytając o hodowli ziemniaka, wytrącaniu wody czy modyfikowaniu otoczenia. Generalnie podchodziłem do całej akcji z dystansem czekając co jeszcze i jak "nasz" pan złota rączka dopasuje do swoich potrzeb.
Reply to post #5
(show post):
Oj, ale narobiłam :P
Ja nie jestem aż tak wymagającym czytelnikiem, jeśli chodzi o literaturę rozrywkową, więc może dlatego. I maj był raczej ciężki, więc miałam się jak odstresować itp.
I fakt, ziemniaki może nie były najciekawsze, ale mnie bardziej zajmował tok myślenia Marka, to jak obmyślał wszystkie plany, i jak potem te plany nie do końca się udawały.
Z drugiej strony, myślę, że Mark jest postacią nie do końca wiarygodną, nie potrafię sobie wyobrazić, ze taki marsjański rozbitek tak wszystko cudnie rozwiązuje.
Nic nie narobiłaś :D I tak bym w końcu musiała spróbować czym wszyscy tak się ekscytują ;)
Jako córkę ogrodnika, te ziemniaki teoretycznie powinny zainteresować, ale... chyba nie wdałam się w tatusia. Albo wdałam się za bardzo, bo od razu wyśmiałam próbę nawożenia ludzkim g..., a wiem, że takie nieścisłości i jego by zdenerwowały :)
Chyba dlatego dobrze być laikiem, i nie wiedzieć, że się ludzkim G nie da ;) Ja się raczej nie zastanawiam przy czytaniu, czy tak się da, czy też nie - cokolwiek bym nie czytała, bo to psuje radość :D
Abstrahując od tematu G to książka bardzo mi się podobała. Czytało się ją lekko i przyjemnie - z tego co pamiętam "zaliczyłem" ją w jeden dzień. Po przeczytaniu zareklamowałem "Marsjanina" kilku osobom w mojej pracy i we wszystkich przypadkach odbiór był równie pozytywny.
Też fakt, czasem lepiej nie wiedzieć :D
Ale w sumie ja znawcą też nie jestem, to akurat zapamiętałam i rzuciło mi się w oczy w czasie czytania :)
Nie wiem, jak było dalej, ale sam początek miał jak na mój gust za dużo szczegółów technicznych. Ja z moim małym móżdżkiem jeśli chodzi o technikę, fizykę i inne przedmioty ścisłe - dopadłam.
Reply to post #10
(show post):
Wszyscy znajomi blogerzy zachwycają się Marsjaninem. Głównym atutem jest tu chyba humor i ja też myślałam, że to u mnie wygra.
Sorry, że psuję statystyki ;)
Reply to post #12
(show post):
Mów nauczyciel matematyki w LO zwykł mawiać: mamy kłamstwo, bezczelne kłamstwo i... statystyki
Większość klubowiczów zachwycała się książką "Zamknięte drzwi" Magdy Szabó, a ja nie dałem rady tego gniota przeczytać nawet w 1/4. Często powtarzam że jeden woli matkę, inny córkę a jeszcze inny poleci na Azorka :) i dlatego właśnie świat jest taki zróżnicowany i ciekawy.
:D coś w tym jest ;)
#15
by:
A--
date:
10 years ago
discussions stats
Cześć! Dla mnie Marsjanin był bardzo przyjemną książką. Przeczytałem go w dwa dni dzięki wielkiej dawce optymizmu jaką zawiera. Książka nie jest odkrywcza, jest mało wiarygodna, wtórna względem filmu Apollo 13, zawiera mnóstwo nieścisłości naukowych, a bohater jest mało wiarygodny, ale jest to pozycja tak POZYTYWNA i OPTYMISTYCZNA, że po prostu pochłonąłem ją tak jak pochłania się te puste, ale bardzo smaczne kalorie.