logo
Wrong email address or username
Wrong email address or username
Incorrect verification code
back to top
Search tags: arta-tech
Load new posts () and activity
Like Reblog Comment
text 2020-07-23 08:58
Zapowiedź: inkBook Calypso

Niewiele nowych modeli czytników pokazano na razie w tym roku. Kobo Nia został właśnie wprowadzony na rynek przez Rakuten Kobo. PocketBook zaprezentował nowość w postaci podstawowego modelu przeznaczonego na rynek rosyjskojęzyczny (PocketBook Basic 4). Wciąż czekamy na zapowiedziany PocketBook Color, który ma szansę zmienić nasze (w przenośni i dosłownie) postrzeganie czytników. A to dlatego, że zastosowano w nim ekran kolorowy ekran wykonany w technologii papieru elektronicznego. Kolejną zapowiedzią, która dotyczy naszego rynku, jest inkBook Calypso.

 

inkBook Calypso od frontu (źródło: x-kom.pl)

 

inkBook Calypso

Od kilku tygodni trwała wyprzedaż dotychczasowych modeli inkBooków. Na moim Facebooku raz po raz pojawiały się oferty zakupu przecenionych czytników tej marki. A teraz na oficjalnej stronie inkbook.pl wszystkie są one pokazane jako wyprzedane, ale za to pojawiła się zapowiedź inkBooka Calypso. Jednak poza reklamowymi sloganami niczego w tym miejscu się na razie nie dowiemy. Wpisanie nazwy czytnika w wyszukiwarkę pokazuje za to od razu stronę w jednym ze sklepów internetowych. Tu już coś więcej można się dowiedzieć z zamieszczonej specyfikacji produktu. Z opisu wynika, że inkBook Calypso będzie prawdopodobnie następcą inkBooka Lumosa na co wskazuje podobny procesor oraz potencjalnie lepszy ekran zastosowany w nowości. Czas najwyższy na zmianę, bo inkBook Lumos raczej nie znalazł uznania...

 

Na oficjalnej stronie inkBooka, wszystkie modele oznaczono jako wyprzedane (źródło: inkbook.pl)

 

inkBook Calypso będzie czytnikiem z dotykowym ekranem E-Ink Carta o przekątnej sześciu cali i standardowej rozdzielczości 212 ppi (1024 x 758 pikseli). Wbudowane oświetlenie ma mieć regulowaną temperaturę barwową. Oby był to większy zakres regulacji niż w Lumosie, gdzie możliwości dostosowania były dość iluzoryczne. Również obudowa się nie zmieni, powinny więc pasować dotychczas oferowane firmowe okładki. Z zamieszczonych w sieci wizualizacji można odnieść wrażenie, że lekkiej zmianie uległ kształt fizycznych przycisków zmiany stron umieszczonych na bocznych krawędziach ramki. Ale trudno mi to jednoznacznie ocenić. Bez zmian pozostaje gniazdo microUSB oraz kart pamięci microSD.

 

inkBook Calypso od tyłu (źródło: x-kom.pl)

 

Zmianie uległ procesor, który zastosowano w nowym inkBooku, choć wciąż jest to jednostka dwurdzeniowa z częstotliwością taktowania 1 GHz. Procesor wykorzystany w Lumosie był dalece niewystarczający, może teraz wydajność się poprawi? Do 16 GB została zwiększona pamięć wewnętrzna przeznaczona na pliki użytkownika (pomniejszona o pliki systemu operacyjnego). Niestety nie zwiększono pamięci operacyjnej. To wciąż 512 MB, czyli zdecydowanie za mało do sprawnego działania, jak na inkBooka pracującego pod kontrolą Android OS. Chyba, że system operacyjny w Calypso został zoptymalizowany... O tym trzeba będzie przekonać się podczas testów.

 

Porównanie podstawowych cech czytników inkBook Lumos i inkBook Calypso

 

inkBook Lumos

inkBook Calypso

ekran (przekątna)

15,2 cm (6”)

15,2 cm (6”)

ekran [piksele]

E-Ink Carta

800×600 (166 ppi)

E-Ink Carta

1024×758 (212 ppi)

płaski front

nie

nie

ekran dotykowy

tak

tak

wodoodporność

nie

nie

wbudowane oświetlenie

tak

tak

regulacja temperatury barwowej oświetlenia

tak

tak

pamięć wewnętrzna [GB]

4

16

procesor [GHz]

1,0

(dwurdzeniowy Cortex A9)

1,0

(dwurdzeniowy Cortex A7)

masa [g]

165

155

wymiary [mm]

159×114×9

159×114×9

fizyczne przyciski zmiany stron

tak

tak

kolor obudowy

granatowy

czarny, niebieski, czerwony, szary, różowy

system operacyjny

Android OS 4.2.2

Android OS 4.2.2

dodatkowe uwagi

karta microSD do 32 GB

karta microSD do 32 GB, integracja Google Translate, bezprzewodowa wysyłka plików na czytnik, trzyletnia gwarancja dystrybutora

premiera rynkowa [rok]

2018

2020

cena katalogowa [PLN]

400

600

 

Podsumowanie

Z oceną nowego inkBooka przyjdzie poczekać na niezależne testy i recenzje. Na razie nie znamy kluczowych informacji. Jedna z nich to oczywiście cena. Lumos był reklamowany jako niedrogi czytnik. Można się spodziewać, że i tym razem producent za taką granicę uzna kwotę 400 PLN, która w przypadku Lumosa była raczej wygórowana. Druga, jeszcze ważniejsza informacja dotyczy systemu operacyjnego. Jeśli będzie to ten sam archaiczny i zawodny Android, który znamy z inkBooka Lumosa, to nie wróżę Calypso specjalnego powodzenia. Oby tym razem było to coś nowego i sprawnie działającego...

 

[Aktualizacja 24 VII 2020 r.]

Na stronie dystrybutora ruszyła dziś przedsprzedaż w cenie 499 PLN. Ogłoszono wprowadzenie czytnika na rynek w dniu 7 VIII 2020 r. W przedsprzedaży do czytnika dodawana jest firmowa okładka. W specyfikacji nie podano informacji na temat wersji systemu Android. Można zatem zakładać, że to niestety wciąż wersja znana już z poprzednich czytników tej marki. A szkoda! W czytniku domyślnie zainstalowane są aplikacje do obsługi wypożyczalni Legimi i Empik Go.

Like Reblog Comment
review 2019-12-29 09:20
inkBook Prime HD – recenzja pierwszego czytnika z Tłumaczem Google

InkBook Prime HD to jeden z kilku czytników książek oferowanych przez wrocławski Arta Tech. Nazwa „Prime” sugeruje, że powinien to być czytnik wyborny, a cena (ok. 500 PLN) sugeruje, że powinien też być jednym z lepszych modeli tej marki. Czy tak jest w rzeczywistości, próbowałem się przekonać, testując go od listopada. Zacząłem od przygody z nową aplikacją księgarni Publio, potem testowałem z Legimi a w końcu korzystając z kolejnej tegorocznej nowości - dostępu do wypożyczalni Empik Go. Zapraszam do lektury recenzji, która jest efektem moich doświadczeń z inkBookiem Prime HD w ciągu ostatnich tygodni.

 

inkBook Prime HD

 

InkBook Prime HD od strony technicznej

Czytnik inkBook Prime HD obecny jest na rynku od sierpnia 2018 roku. To więc stosunkowo nowy produkt. Konstrukcja jest dość solidna i na pierwszy rzut oka wzbudza zaufanie. Wyróżnia się płaskim frontem oraz fizycznymi przyciskami zmiany stron umieszczonymi po bokach ekranu. Miły w dotyku jest materiał, którym pokryte są plecki. A na nie trzeba zwracać uwagę, ponieważ tam właśnie umieszczony jest wyłącznik urządzenia. W połączeniu z wypukłą obudową, powoduje to konieczność korzystania z firmowych okładek. Ja, podczas testów, korzystałem z zielonej wersji Yoga. Okładka jest dobrze dopasowana, a to ważne, bo przytrzymują ją magnesy. Moim zdaniem nie zapewnia dobrej ochrony ekranu, ponieważ ma tak dużo łączeń (mających ułatwić jej formowanie w podstawkę), że podstawowa funkcja ochronna klapki sporo na tym straciła. No i ja osobiście nie potrafię jej ustawić tak, żeby stanowiła stabilną podstawkę. Dobrze, że wybudzanie i usypianie okładką działa poprawnie.

 

inkBook Prime HD

inkBook Prime HD w firmowej okładce typu Yoga

 

W środku czytnika znajduje się czterordzeniowy procesor Cortex A9 (do 1,6 GHz) korzystający z 512 MB pamięci operacyjnej. Przy dzisiejszych standardach to bardzo mało, ale należy pamiętać, że w czytniku jest „wczorajszy” Android OS. Sprzęt zdecydowanie mógłby działać szybciej, ale nie jest tak oporny na polecenia jak np. inkBook Lumos. Pamięć wewnętrzna to całkiem słuszne 8 GB, z czego ok. 5,7 GB jest dostępne na pliki użytkownika. W razie kłopotów z pojemnością, można się wspomóc kartą pamięci microSD (do 32 GB).

 

inkBook Prime HD

Gniazdo microUSB i kart microSD znajduje się na dolnej krawędzi czytnika inkBook Prime HD

 

Dużym (potencjalnie) atutem inkBooka są cztery fizyczne klawisze zmiany stron, umieszczone w ramce po prawej i lewej stronie ekranu. Niestety na niewiele się zdają, ponieważ wprowadzają dość złudną obietnicę wygody. W moim czytniku ani jeden z nich nie działa tak jak powinien. Nigdy nie wiadomo, kiedy „załapią”, a kiedy nie. Choć po miesiącu użytkowania jakby się trochę „dotarły” i reagują częściej zgodnie z przeznaczeniem (albo ja bardziej je wyczułem). Czasami uda się zmienić stronę od razu, czasami za którymś z kolei naciśnięciem, a bywa, że od razu zmieniają kilka stron za jednym zamachem. Ich działanie to w sumie jedno z bardziej denerwujących doświadczeń przy korzystaniu z inkBooka. Ciągle towarzyszył mi niepokój, że zamiast jednej, zmieniły się dwie strony i przeskoczyłem w książce dalej niż należało. Wiele razy zmieniałem stronę na poprzednią, aby sprawdzić, czy nie pominąłem fragmentu tekstu. Czasami niestety tak właśnie było.

 

inkBook Prime HD

Cztery fizyczne przyciski zmiany stron w inkBooku Prime HD umieszczone są w bocznych krawędziach ramki ekranu

 

Czytnik posiada wiele cech wspólnych (wygląd, system operacyjny, dostępne aplikacje) z recenzowanym wcześniej inkBookiem Lummosem. Zainteresowanych inkBookami odsyłam więc także do tekstu „inkBook Lumos – recenzja podstawowego modelu marki inkBook”.

 

W ustawieniach czytnika, można samodzielnie przedefiniować działanie fizycznych przycisków

 

Bateria w inkBooku Prime HD

Na osobną uwagę w inkBooku Prime HD, zasługuje żywotność baterii. W internetach można raz po raz spotkać się ze stwierdzeniami, że nie ma czytnika pracującego pod kontrolą Androida, który dobrze radzi sobie z zarządzeniem energią. Krótko rzecz ujmując, w androidowych czytnikach bateria wyczerpuje się szybciej niż światowe zasoby ropy naftowej. O ile jest to (raczej więcej niż mniej) prawda z recenzowanym inkBooku, to jednak nie mogę tego samego powiedzieć wielu o innych androidowych czytnikach, które recenzowałem. Testowane przeze mnie we wcześniejszych latach urządzenia marki Sony i Tolino bardzo dobrze radzą sobie z zarządzaniem energią. Na jednym ładowaniu działają one całkiem wytrwale (podobnie jak ich konkurenci pracujący pod Linuksem). W sumie więc powyższe stwierdzenie nie jest prawdą. Ale jeśli patrzymy przez pryzmat inkBooka to niestety, znajduje ono potwierdzenie w całej rozciągłości.

 

Jeśli czytnik działa zbyt krótko na jednym ładowaniu, warto zaglądnąć do ustawień i rozważyć szybsze przechodzenie w stan uśpienia lub wyłączenia

 

Zrobiłem nawet zupełnie nieprofesjonalny test wytrzymałości baterii, mający na celu zweryfikowanie wspomnianego wyżej mitu. Do testu wybrałem nowy inkBook Prime HD i kilkuletni Tolino Vision 3 HD. Naładowałem w nich akumulatory do pełna, wyłączyłem wi-fi, oświetlenie oraz opcję całkowitego wyłączenia (aby cały czas były tylko uśpione). Następnie wybudzałem je regularnie co mniej więcej 24 godziny. Po włączeniu notowałem poziom naładowania i pozwalałem im samodzielnie przejść w stan uśpienia (ale nie wyłączenia). Nie czytałem na nich niczego. W ciągu siedmiu dni takiego testu Tolino zszedł do 90% naładowania, a inkBook do 44%. Tak, że tego...

 

Poziom naładowania baterii w trybie czuwania w czytniku inkBook Prime HD i Tolino Vision 3 HD

 

Jednak da się korzystać z inkBooka tak, żeby poziom naładowania baterii nie topniał w oczach, jak alpejskie lodowce. Trzeba przede wszystkim wyłączyć oświetlenie, następnie ustawić maksymalnie krótki czas czuwania i jak najszybsze automatyczne wyłączanie (a nie tylko usypianie) czytnika. Zaowocuje to niestety koniecznością długiego czekania na uruchomienie urządzenia za każdym razem (ponad pół minuty), kiedy tylko zapragniemy sobie coś poczytać. Coś za coś. Albo normalne korzystanie z inkBooka albo długie działanie na jednym ładowaniu.

 

Ekran w inkBooku Prime HD

W recenzowanym inkBooku zastosowano ekran wykonany w technologii papieru elektronicznego E-Ink Carta z najwyższą dostępną obecnie rozdzielczością 300 ppi. Nie przenosi się to niestety na najwyższą jakość wyświetlanego tekstu. Jest on poprawny jednak raczej szarawy i taki jakby wyblakły. Tło ekranu także jest szarawe, co dodatkowo zmniejsza kontrastowość tekstu. InkBook jeszcze gorzej wypada, kiedy porównać go np. z „wzorcowym” Kindle Voyage. Różnice są spore i widoczne na pierwszy rzut oka. Porównanie tego samego tekstu, wyświetlonego przy użyciu czcionki Bookerly na dwóch czytnikach – inkBooku Prime HD oraz Kindle Voyage – wypada zdecydowanie na korzyść starszego kindelka, który ma podobną konstrukcję (płaski front).

 

inkBook Prime HD

inkBook Prime HD - ekran znajduje się pod dodatkową powłoką ochronną, tworzącą płaski front

 

Bardzo miły jest zakres regulacji poziomu natężenia oświetlenia. Po ostatniej aktualizacji oprogramowania, najniższy poziom oświetlenia już nie jest w pełni funkcjonalną latarką. Można ustawić całkiem niskie natężenie. To miłe! Zdecydowanie gorzej jest z regulacją temperatury barwowej oświetlenia. Trudno o niej powiedzieć coś dobrego. Waha się od lekko lekko fioletowej do szarożółtawej. Na szczęście cienie rzucane przez LED-y w dolnej części ekranu są na tyle niewielkie, że nie przeszkadzają w czytaniu. Ale w zasadzie korzystam z inkBooka nie używając wbudowanego oświetlenia. Dzięki temu tekst na ekranie wygląda lepiej, a bateria dłużej wytrzymuje na jednym ładowaniu.

 

Ergonomia korzystania z inkBooka Prime HD

InkBook Prime HD jest zorganizowany zupełnie inaczej niż większość czytników. Jego działanie skupione jest wokół aplikacji, a nie wokół książek. Skutek jest taki, że użytkownik nigdzie nie ma dostępu do całej biblioteczki zgromadzonej w czytniku. Trzeba pamiętać, jaki e-book jest w jakiej aplikacji. Każda z nich ma inne funkcje i możliwości. Każda z nich działa trochę inaczej. Przykładowo książki z wypożyczalni Legimi otwierane są tylko w tej aplikacji, podobnie jest z Empik Go i innymi.

 

Wyszukiwanie w biblioteczce - można w niej znaleźć tylko samodzielnie wgrane pliki (bez książek np. z Legimi czy Empik Go)

 

Zainstalowane w czytniku, nawet specjalnie dla inkBooka opracowane aplikacje, nie potrafią samodzielnie włączać lub wyłączać wi-fi. Z tego powodu nie można się cieszyć nimi w pełni. Czy to przy pobieraniu plików z usługi bezprzewodowego przesyłania, czy to przy korzystaniu z Legimi, czy Empik Go – zawsze trzeba pamiętać o ręcznym uruchomieniu połączenia z internetem.

 

inkBook Prime HD - ekran startowy

 

Oprogramowanie systemowe raz po raz mnie zaskakiwało. Przynajmniej na początku. Po jakimś czasie już przyzwyczaiłem się do informacji w rodzaju „Niestety, aplikacja Ustawienia została zatrzymana” czy „Niestety, aplikacja inkBookLauncher została zatrzymana” (np. po wgraniu kilku nowych książek lub zmianie jakiegoś parametru w ustawieniach czytnika). Podstawowe czynności, choćby takie jak wgranie nowych plików, mogą skutkować zatrzymaniem tej czy owej aplikacji systemowej. Pocieszające jest choć to, że zaraz uruchamiały się one samoczynnie od nowa i nie musiałem co chwilę restartować czytnika, jak to było przy korzystaniu z inkBooka Lumosa.

 

InkReader – codzienne czytanie

Podstawowym programem do wyświetlania e-booków jest inkReader. To dość podstawowa aplikacja, która ma raczej ograniczone możliwości modyfikacji wyglądu tekstu. Jej podstawowym felerem jest słaby wygląd tekstu.

 

W inkReaderze brak jest ładnej, czytelnej czcionki, ale na szczęście można dodać własne

 

Niestety, nawet zastosowanie własnych czcionek użytkownika, które w innych aplikacjach wyglądają ładnie, tu nie pomaga. Prezentują się one szaro i jakoś tak cienko – no słabo. Dopiero, gdy zainstalowałem Cool Readera, zobaczyłem, że tekst na ekranie recenzowanego inkBooka może wyglądać całkiem czytelnie i dość wyraziście. Podobnie jest z czcionką Sanchez w aplikacji Legimi. Też pomaga w lepszym wyświetlaniu tekstu. Nie rozumiem, dlaczego nie potrafi tego podstawowa aplikacja inkBooka.

 

Menu ustawień marginesów i interlinii w inkReaderze

 

InkReader nerwowo reaguje na nowo otwarte pliki. Jako, że domyślny sposób wyświetlania tekstu jest (dla mnie) brzydki, zawsze zaczynam pracę z inkReaderem od wywołania menu ustawień, aby zmienić czcionkę, odstępy między wierszami i ew. marginesy. Regułą jest, że program często samoczynnie zamyka się przy tym, jeśli jakiś plik jest po raz pierwszy otwarty. Za drugim razem można już spokojnie zmieniać ustawienia.

 

inkReader może otwierać różnorodne formaty e-booków, ale czasami nie radzi sobie z ich poprawnym wyświetlaniem - np. plików w formacie FB2

 

Korzystanie z programu inkReader w dłuższej perspektywie jest męczące. Tekst wygląda źle, a możliwości dopasowania wyglądu są zbyt ograniczone. Doskwiera mi brak dzielenia wyrazów czy powiększania rycin zawartych w tekście. Trudno jest dobrać odpowiedni rozmiar tekstu, choć sam zakres jego regulacji jest imponujący. Chętnie bym inkReadera na stałe podmienił na jakiś sprawnie działający program, ale takowego nie znalazłem.

 

Bardzo często próba zmiany wyglądu tekstu w po raz pierwszy otwartym pliku, kończy się awarią inkReadera i powrotem do ekranu startowego

 

Wyślij na inkBooka

Bardzo przydatną funkcją jest możliwość bezprzewodowej wysyłki własnych plików. „Wyślij na inkBooka” działa na zasadzie dostarczania dokumentów na unikalny adres poczty elektronicznej, przypisany do czytnika. Sam adres wygląda dość skomplikowanie, to ciąg 21 przypadkowych znaków: liter i cyfr. Ale po spędzeniu miliona lat na bezbłędnym zapisaniu go w książce adresowej programu pocztowego, nie powinno to stanowić wielkiego problemu. Pliki do czytnika docierają może nie natychmiast, ale raczej dość szybko. Problemem może być konieczność pamiętania o tym, aby ręcznie włączyć wi-fi. Bez tego czytnik nie odbierze przesyłki.

 

Adres, na który można wysyłać własne pliki do czytnika, warto przepisać z ustawień inkBooka do książki adresowej programu pocztowego

 

Niestety, nie zawsze i nie wszystko dociera tak, jak bym tego oczekiwał. Niektóre wysłane przeze mnie pliki wciąż widnieją w oknie informacji jako „Pobieranie nieudane”, inne z kolei pojawiły się w czytniku zdublowane (choć były wysyłane tylko raz). Nie udało mi się określić żadnej prawidłowości w tym względzie. Ale zdecydowana większość plików jednak dociera tak jak powinna, co uznaję jednak za mały sukces usługi inkBooka. Jeśli chcę mieć pewność, że pożądany plik będzie w pamięci czytnika – kopiuję go jednak przy użyciu kabla USB.

 

Przy dłuższym korzystaniu z usługi „Wyślij na inkBooka”, wydłuża się lista plików z adnotacją „pobieranie nieudane”

 

Podsumowując, usługa „Wyślij na inkBooka” jest bardzo przydatna, choć po kilku tygodniach korzystania z tej usługi ekran powiadomień jest pełen informacji „Pobieranie nieudane” i nawet nie da się tego usunąć...

 

Tłumacz Google

W czasie moich testów czytnika, pojawiła się aktualizacja oprogramowania wewnętrznego, przeznaczona specjalnie dla inkBooka Prime HD (firmware 2.3). Wprowadziła ona m.in. jeden bardzo ważny element wzbogacający funkcjonalność czytnika, a mianowicie obsługę Tłumacza Google dla tekstów wyświetlanych w inkReaderze. Trzeba pamiętać, że wspomnianej opcji nie będzie w książkach wyświetlanych innych aplikacjach (np. Legimi czy Empik Go).

 

Ekran tłumacza Google w inkBooku Prime HD - aplikacja inkReader

 

Nie znam innego czytnika z takim rozwiązaniem, stąd tytuł recenzji. Nawet jeśli się mylę we względzie pierwszeństwa, i tak inkBookowi Prime HD należą się gromkie brawa za udane wdrożenie usługi Google Translate. Jest to funkcja wnosząca nową jakość do lektury obcojęzycznych tekstów na inkBooku. Po pierwsze, użytkownicy zyskują dostęp do wciąż rozwijanego, bardzo obszernego i wygodnego słownika obejmującego mnóstwo języków. Po drugie, słownik zawiera też język polski. Po trzecie, usługa działa także bez połączenia z internetem, jeśli wcześniej zostaną pobrane pliki słowników. I w końcu – po czwarte – można korzystać nie tylko z przekładu pojedynczych słów, ale też całych fraz!

 

Pobieranie plików słownika do późniejszego tłumaczenia w inkReaderze bez połączenia z internetem (off-line)

 

O ile mi wiadomo, tego typu funkcjonalność domyślnie zainstalowana w czytniku książek jest unikalna (nawet tych z Androidem) i daje użytkownikom inkBooków znacznie większe możliwości niż u konkurencji. Usługa została dobrze wdrożona, nie napotkałem kłopotów ze stabilnością w trakcie korzystania z niej. Jedyny problem, to precyzyjne zaznaczenie na ekranie tekstu, który chcemy przetłumaczyć. Myślenie „po co wyważać otwarte drzwi” bardzo dobrze się sprawdza w przypadku funkcji tłumaczenia. Skoro można skorzystać z mechanizmów Androida, nie ma sensu kupowanie słowników czy mozolne tworzenie własnych. Teraz tylko trzeba pilnować, aby jakaś aktualizacja wprowadzona przez Google tego nie zepsuła.

 

Precyzyjne zaznaczenie odpowiedniego fragmentu na ekranie inkBooka może być bardzo trudne, ale za to umożliwia dodawanie do tłumaczenia całych fraz

 

Podobną usługę zaimplementował Amazon w swoich czytnikach Kindle. Nie ma ona jednak aż takiej użyteczności dla polskiego czytelnika, jak rozwiązanie obecne w inkBooku. W kindelkach jest tłumacz Bing Microsoftu, który pracuje tylko przy połączeniu z internetem, no i brak w nim obsługi języka polskiego.

 

Pliki PDF na inkBooku Prime HD

Czytnik testowałem z oprogramowaniem w wersji 2.3. Miało ono m.in. usprawnić pracę z plikami PDF. Poprawkę opisano jako „Aplikacja inkBOOK Reader: naprawienie błędów związanych z wyświetlaniem publikacji w formacie PDF”. Nie wiem, jak to działało wcześniej, ale teraz z obsługą PDFów jest po prostu źle. W najnowszej wersji programu, nawet otwarcie biletu kolejowego może być problemem. Konduktor jakoś nie za bardzo chciał się patrzyć na cztery kręcące się kropki na ekranie i musiałem mu w końcu pokazać bilet na ekranie komputera.

 

Obrót ekranu do trybu poziomego powoduje, że wyświetlany PDF jest jeszcze bardziej nieczytelny niż w trybie pionowym

 

Próbowałem też m.in. przeczytać książkę „Hygge. Klucz do szczęścia”, która sprzedawana jest w formacie PDF. No i też mi się nie udało. Zrazu, po otwarciu pliku, wszystkie strony zawierające jakieś grafiki wczytywały się długo a tekst wyglądał szaro i był zbyt mały aby go przeczytać. Postanowiłem więc skorzystać z opcji przystosowania PDF-a do małego ekranu czytnika. Składa się na to m.in. przycinanie marginesów, obrót tekstu na ekranie oraz rozpływ. Żadne z tych narzędzi nie umożliwiło mi przetworzenia wyglądu strony tak, aby dało się przeczytać książkę. Przycinanie marginesów zadziałało, ale tekst wciąż był za mały. Obrót ekranu także zadziałał, ale w trybie poziomym tekst był jeszcze mniejszy. Czytnik w tym trybie nie powiększył tekstu i pociął strony na kolejne ekrany. W końcu rozpływ pozwolił na wyświetlenie czcionki w czytelnych rozmiarach. Jednak w tym trybie pokazywały mi się w kółko tylko dwie strony pierwszego rozdziału i dalej przejść nie mogłem. Podobnie było z innymi testowanymi plikami. Dałem więc sobie spokój z PDF-ami na inkBooku Prime HD.

 

Legimi i Empik Go na inkBooku Prime HD

O ile mi wiadomo, całkiem sporo osób kupuje inkBooki ze względu na dopasowaną do czytników aplikację obsługującą wypożyczalnię Legimi. I faktycznie, to (podobnie jak w inkBooku Lumosie) jedna z najlepszych funkcji recenzowanego modelu. Mogę się spodziewać, że podobnie będzie w przyszłości z obsługą wypożyczalni Empik Go. Więcej o tej nowej usłudze można przeczytać we wpisie „Aplikacja Empik Go na czytniki inkBook, realna ALTERNATYWA dla WYPOŻYCZALNI Legimi”. Zarówno wypożyczalnia Legimi (tu możesz uzyskać 30 dni bezpłatnego testowania) jak i Empik Go to rodzaj usługi, w której otrzymujemy dostęp do e-booków (i ew. audiobooków) tak długo, jak płacimy comiesięczny abonament.

 

Aplikacja Legimi na inkBooku, daje dostęp do całego katalogu księgarni i wypożyczalni

 

A co do Legimi, to sprawuje się całkiem poprawnie i stabilnie. Nie można powiedzieć, że działa jakoś specjalnie szybko, ale robi to, co ma robić. Daje dostęp do własnego księgozbioru, umożliwia korzystanie z abonamentu (w tym wypożyczanie książek z poziomu czytnika). To miłe i dość zaskakujące, szczególnie na tle większości pozostałych aplikacji inkBooka. Szkoda, że aplikacja nie pracuje w trybie pełnoekranowym. Cały czas górną część ekranu marnuje pasek systemowy, wyświetlający ikonki. Tylko pokazywany tam zegarek do czegoś się może przydać. Przez przypadek dowiedziałem się, że aplikacja Legimi może jednak działać w trybie pełnoekranowym. Stało się tak wtedy, gdy „Niestety aplikacja Interfejs przestała działać”. Ale jednak zwykle aplikacja Interfejs działa i marnuje się część powierzchni, którą by można wykorzystać na wyświetlanie książek. Tym bardziej, że cały czas aplikacja Legimi pokazuje jeszcze tytuł książki (na górze strony) oraz postęp czytania (na dole). Nie da się tego wyłączyć. Jedyne, co w aplikacji Legimi szwankuje, to chwilowe pokazywanie np. pierwszej strony bieżącego rozdziału, przy przechodzeniu do kolejnego. Za każdym razem się wtedy zastanawiam, czy aby aplikacja wyświetla dalszą część czytanego tekstu, czy skoczyła gdzieś w losowo wybrane miejsce.

 

Cztery kropki na ekranie podczas zmiany strony, mogą zwiastować skok i o kilka stron

 

Bardzo miłą cechą nowej wersji aplikacji Legimi jest start w miejscu ostatnio czytanej książki. Jeśli więc przerwaliśmy lekturę i czytnik został uśpiony, to po wystartowaniu, będzie uruchomiony na tej właśnie stronie. Nie trzeba za każdym razem książki otwierać, jak było to wcześniej. Niestety, nie ma tak miło, jeśli czytnik zostanie wyłączony. W takim wypadku uruchomi się on na stronie startowej i samodzielnie trzeba będzie włączyć aplikację Legimi. Ale przynajmniej będzie pamiętać ostatnio otwarte miejsce i od razu je wyświetli bez konieczności ponownego otwierania książki.

 

W aplikacji Legimi, można dodawać książki z katalogu wypożyczalni bezpośrednio na czytniku

 

Podsumowując, aplikacja Legimi to jedna z jaśniejszych stron recenzowanego czytnika. Tym bardziej, że można w niej skorzystać z całkiem ładnej i czytelnej czcionki Sanchez. Gdyby jeszcze był tryb czytania na pełnym ekranie i zmiana stron odbywała się bez wpadek...

 

InkBook Prime HD - dodatkowe aplikacje

InkBooki są reklamowane, jako czytniki o wielkich możliwościach, które można uzyskać poprzez samodzielne instalowanie potrzebnych aplikacji. Tak niestety nie jest. Teoretycznie możliwe jest samodzielne instalowanie na czytniku aplikacji przeznaczonych dla systemu Android OS.

 

Bezkresne możliwości”... obiecuje reklama czytnika inkBook Prime HD - w praktyce to jednak nie działa (źródło: www.inkbook.eu)

 

W praktyce zazwyczaj to zwyczajnie nie działa. Główną przyczyną jest bardzo stara wersja systemu operacyjnego, z którą nie współpracują aktualne wersje większości aplikacji. Próba ich instalacji zwykle kończy się niepowodzeniem. Niewiele może pomóc w tym zakresie zbiór specjalnie wyselekcjonowanych programów, udostępniony w czytniku w ramach inkBook Apps. Nawet tutaj znajdziemy programy, których na inkBooku nie da się uruchomić, albo korzystanie z nich jest drogą przez mękę. I tu dochodzimy do drugiego problemu z aplikacjami. Niewiele z nich przeznaczonych jest dla ekranu E-Ink i dość archaicznej konfiguracji sprzętowej inkBooka. Są one nieczytelne lub działają zbyt opieszale, by dało się ich używać. To już lepiej uruchomić sobie starą Nokię wygrzebaną z dna szuflady i pograć w węża. Zamiast się denerwować, można się trochę odstresować...

 

Cool Reader działa na inkBooku, ale nie reaguje na przyciski zmiany stron

 

Podjąłem jednak próbę zastąpienia domyślnego inkReadera zewnętrznymi aplikacjami oferowanymi w inkBooku (a konkretnie w inkBook Apps). I w sumie nie udało się. Ani Moon+ Reader ani Cool Reader nie dają szansy na wygodne czytanie na inkBooku. Dostępne w inkBook Apps wersje są stare i okazały się zwyczajnie nieużyteczne. Na przykład Moon+ Reder nie otworzył poprawnie pierwszego testowanego e-booka. Cool Readera nie byłem w stanie używać, ponieważ nie reagował na fizyczne przyciski zmiany stron. Ale przynajmniej tekst w nim wyglądał (po żmudnej modyfikacji ustawień) całkiem ładnie (choć wciąż jakieś dziwne paski wyświetlały się po bokach i wszystko wyglądało jakby było wytłuszczoną czcionką). Po tych próbach odpuściłem sobie dalsze testy, mając na uwadze także zupełną porażkę podobnych działań na inkBooku Lumosie.

 

Pozytywnym wyjątkiem wśród zewnętrznych aplikacji jest Dropbox. Udostępniona przez Arta Tech wersja, całkiem ładnie działa na inkBooku Prime HD. Nie zapewnia wyszukanych opcji, typu synchronizacja w tle, ale daje dostęp do zawartości konta w chmurze. Bez problemu można na czytniku przeglądać katalogi czy pobierać pliki z dysku lub je tam wysyłać. Jeśli chcemy, żeby jakiś e-book z Dropboksa był trwale obecny w pamięci czytnika, należy go wyeksportować (opcja „zapisz na urządzeniu”). Niestety, nie działa zaznaczanie dostępności pliku w trybie off-line. Aplikacja ma taką opcję, ale nawet mały plik nie może być zapisany w pamięci czytnika („Twoje urządzenie ma mniej niż 500 MB dostępnego miejsca”...). Eksport pliku jest lepszy, bo przynajmniej mamy kontrolę nad tym, gdzie e-book zostanie zapisany.

 

Aplikacja Dropbox dla inkBooka umożliwia także przesłanie plików z czytnika do chmury

 

W czytniku jest także aplikacja APK Pure, która z założenia ma ułatwić uruchamianie aplikacji przy braku różnorodnych serwisów Google'a (m.in. sklepu Google Play). Raz po raz można w niej zobaczyć, że są aktualizacje programów zainstalowanych w czytniku, ale niewiele to zmienia, bo i tak nie dają się one zazwyczaj zainstalować przy obecnej wersji Androida.

 

Przychodzi mi ponownie stwierdzić, że polityka „dajemy Ci otwarty system, możesz zrobić co tylko zechcesz dzięki tysiącom aplikacji” zwyczajnie nie działa. W inkBooku jest przestarzały system operacyjny i niezbyt wydajna konfiguracja sprzętowa. W takiej sytuacji wspomniana polityka (poza bardzo nielicznymi wyjątkami) jest pustą obietnicą. To przykre, tym bardziej, że ktoś się może na to nabrać...

 

Podsumowanie

Gdyby nie moje wieloletnie doświadczenie, mógłbym uznać czytnik inkBook Prime HD za urządzenie, na którym od biedy da się czytać. Można zacisnąć zęby, machnąć ręką na marketingowe obietnice o „bezkresnych możliwościach” i pogodzić się z tym co nas w życiu spotkało. Tym bardziej, że ten model jest o niebo lepszy od recenzowanego wcześniej inkBooka Lumosa. Całkiem często spotykam takie opinie użytkowników inkBooków.

 

inkBook Prime HD

inkBook Prime HD podparty na jednym z wariantów złożenia okładki Yoga

 

Jednak, mając porównanie z bieżącą ofertą konkurencji, wiem, że w tej samej cenie co InkBook Prime HD można nabyć znacznie lepsze, bardziej niezawodne i ergonomiczne czytniki. I to zarówno pod względem technicznym jak i oprogramowania. Słaby ekran, przestarzały system operacyjny, który nie pozwala na obiecywane uruchamianie aplikacji, niestabilne oprogramowanie, krótki czas pracy na baterii oraz źle działające przyciski zmiany stron - to wszystko zniechęca mnie do dłuższego korzystania z inkBooka Prime HD.

 

Jednak InkBook Prime HD ma też przynajmniej dwa jasne punkty, za które trzeba go pochwalić. Jeden z nich to obsługa obydwu wypożyczalni funkcjonujących u nas na czytnikach: Empik Go i Legimi. Ten czytnik daje, osobom szukającym dostępu abonamentowego do e-booków, wybór pomiędzy najobszerniejszymi polskojęzycznymi katalogami. Drugi, znacznie ważniejszy argument przemawiający za inkBookiem Prime HD to udane włączenie usługi Tłumacza Google do narzędzi obecnych w inkReaderze. Można zapomnieć o dotychczasowych protezach (które np. w Lumosie zwyczajnie nie działały) i cieszyć się porządnym narzędziem do przekładu na język polski nie tylko pojedynczych słów ale i obszernych fraz (także bez połączenia z internetem).

 

Pomijając zastrzeżenia co do filozofii działania i przestarzałego systemu operacyjnego, zakup inkBooka Prime HD można jednak ewentualnie rozważyć przy cenie znacznie niższej niż obecna, i to tylko ze względu na Google Translatora lub aplikację Empik Go. W innych przypadkach, warto wydać pięć stów na stabilnie i przewidywalnie działający czytnik np. spod znaku Kindle, PocketBooka, Kobo lub Tolino.

 

W inkBooku Prime HD wyłącznik znajduje się na pleckach, co uwzględnia firmowa okładka Yoga

 

Plusy

- gniazdo karty microSD;

- fizyczne przyciski zmiany stron;

- menu w języku polskim;

- tłumaczenie przy użyciu, zintegrowanej z inkReaderem, usługi Tłumacza Google;

- możliwość instalacji własnych czcionek;

- dostęp do Dropboksa (po samodzielnym zainstalowaniu aplikacji);

- przyjemna w dotyku obudowa;

- ciekawa stylistyka firmowej okładki;

- współpraca z wypożyczalnią Legimi i Empik Go;

- możliwość bezprzewodowej wysyłki własnych plików;

- duży zakres regulacji wielkości czcionki;

- szybki start z uśpienia.

 

Minusy

- długi start po całkowitym wyłączeniu;

- brak dostępu do książek w jednym miejscu (każda aplikacja ma własny księgozbiór);

- wadliwie działające przyciski zmiany stron;

- fizyczne przyciski zmiany stron nie współpracują z niektórymi, udostępnionymi w czytniku aplikacjami;

- sporadyczny brak reakcji ekranu na dotyk (przy zmianie stron);

- nieprecyzyjna reakcja ekranu czytnika przy zaznaczaniu tekstu;

- mały zakres regulacji temperatury barwowej oświetlenia;

- nie wszystkie pliki zostają dostarczone do czytnika w usłudze „wyślij do inkBooka”;

- brak ładnej i czytelnej czcionki w inkReaderze;

- częste przeskakiwanie po kilka stron po jednym naciśnięciu przycisku zmiany stron;

- bardzo szybkie wyczerpywanie baterii w trybie czuwania;

- konieczność ręcznego włączania wi-fi;

- brak podziału wyrazów w inkReaderze;

- brak powiększania rycin w inkReaderze;

- brak polskiego słownika;

- ogólnie niestabilna praca różnych aplikacji czytnika;

- pasek postępu czytania pokazywany przy książkach na ekranie startowym, niezgodny z rzeczywistymi postępami czytania;

- archaiczna wersja systemu operacyjnego (Android OS 4.2.2).

 

Parametry inkBook Prime HD wg dystrybutora:

Ekran: 6-calowy E Ink Carta 300 ppi, oświetlenie o regulowanej barwie i natężeniu;

wymiary: 159×114×9 mm;

masa: 168 g;

procesor: Quad-Core Cortex A9 z taktowaniem do 1,6 GHz;

pamięć wewnętrzna: 8 GB (ok. 5,7 GB dostępne na pliki użytkownika);

łączność: Wi-Fi (802.11b/g/n), micro-USB 2.0;

karta pamięci: microSD (do 32 GB);

system operacyjny: Android OS 4.2.2;

język menu: polski, angielski, niemiecki, hiszpański, francuski, włoski, rumuński i czeski;

zainstalowane aplikacje: Biblioteka, Drive (w rzeczywistości brak), Księgarnia inkBOOKS (w rzeczywistości brak), News Reader (w rzeczywistości brak), przeglądarka internetowa, darmowe aplikacje w inkBOOK Apps (w rzeczywistości nie wszystkie działają);

wspierane formaty: EPUB i PDF (reflow) z Adobe DRM (ADEPT), MOBI (bez DRM), TXT, FB2, HTML, RTF

 

Oficjalna strona produktu: https://www.inkbook.pl/primehd

 

Postaw mi kawę na buycoffee.to

 

Like Reblog Comment
text 2019-11-07 06:30
Nowa APLIKACJA Publio, czyli prenumerata gazet na CZYTNIKACH inkBook

Nowa aplikacja trafia w ręce użytkowników czytników inkBook. Od teraz będą oni mogli wygodniej korzystać z konta w księgarni Publio. Dotyczyć to będzie także (albo może nawet przede wszystkim) prenumeraty prasy.

 

Publio i inkBook łączą siły przy prenumeracie e-prasy

 

Prasa z Publio

Sam korzystam na co dzień z prenumeraty „Gazety Wyborczej”. Dzięki mechanizmowi automagicznej wysyłki, nowy numer jest dostarczany z księgarni Publio prosto do mojego czytnika. Siadając rano do śniadania, mam już gazetę pod ręką. Taki mechanizm sprawdza się znakomicie w przypadku czytników Kindle i PocketBook, ale akurat z „Wyborczej” lepiej mi się korzysta na kindelku. Do tego w Kindle wyświetla mi się zegarek na górze strony, co jest przy porannym czytaniu dość istotnym elementem organizacji dnia. [Aktualizacja] Zegarek nie wyświetla się niestety przy czytaniu prasy, ale przydaje się przy porannym czytaniu tekstów pobranych ze stron WWW i przesłanych na czytnik.

 

Spis treści "Gazety Wyborczej" na czytniku Kindle może być prezentowany na dwa sposoby: nagłówków (ekran po lewej) oraz tradycyjnej listy z podziałem na sekcje (ekran po prawej)

 

Jednak księgarnia nie zdecydowała się na uruchomienie podobnego mechanizmu dla pozostałych marek czytników. A choćby na inkBooki jest dostępna od niedawna podobna usługa - „Wyślij na inkBOOKa”. Każdy nowszy czytnik tej marki ma swój unikalny adres poczty elektronicznej i na niego można wysyłać pliki. Jednak w przypadku inkBooków księgarnia postawiła na inne rozwiązanie – dedykowaną aplikację. Ma ona ułatwiać między innymi pobieranie i czytanie e-prasy.

 

W konfiguracji konta w Publio, jest m.in. możliwość automagicznej wysyłki na czytnik (PocketBook lub Kindle) nowych numerów gazet pojawiających się w prenumeracie (źródło: publio.pl)

 

Publio udostępnia szeroki wachlarz prasy w wersji elektronicznej. Poszczególne tytuły można wyszukiwać w kilku kategoriach, m.in. „Polityka, opinie”, „Dzienniki” czy „Kultura”. Znajdziemy tu m.in. Wyborczą, Politykę, Wysokie Obcasy Extra, Tygodnik Powszechny czy Newsweek. Niestety, niektóre z nich (np. Newsweek, Super Express, Młody Technik) dostępne są tylko w formie plików PDF. Przed wykupieniem prenumeraty, można sprawdzić jak nam się dany tytuł będzie czytało w wersji elektronicznej. Niektóre dostępne są w postaci bezpłatnej próbki. Można też kupować pojedyncze numery.

 

Popularne kategorie e-prasy w księgarni Publio (źródło: publio.pl)

 

Aplikacja Publio dla inkBooków

Nowa aplikacja jest czymś w rodzaju nakładki, która pośredniczy w pobieraniu plików z konta użytkownika w księgarni Publio. Po zalogowaniu, zobaczymy w niej zarówno znajdujące się na półce książki, jak i zaprenumerowaną prasę. Aplikacja nie umożliwia zakupów. To musimy zrobić z poziomu przeglądarki WWW.

 

Aplikację Publio można dodać do dolnego paska na ekranie startowym inkBooka

 

Instalacja nowej aplikacji nie powinna nastręczać kłopotów. Wystarczy w czytniku inkBook otworzyć inkBook Apps i odszukać Publio na liście dostępnych programów. Po instalacji, jedyne co musimy zrobić, to zalogować się na konto założone wcześniej w publio.pl.

 

Ekran startowy aplikacji Publio dla czytników inkBook

 

Główny ekran aplikacji prezentuje się ascetycznie. Mamy do dyspozycji okno wyszukiwania oraz dwie ikony, które pozwalają się przełączać między zakupionymi książkami a zaprenumerowaną prasą. Na pewno mocną stroną aplikacji jest wykrywanie połączenia z siecią. W zasadzie braku takowego połączenia. Można je ręcznie wymusić. To bardzo ważne, bo czytniki inkBook mają przykrą cechę samoczynnego wyłączania wi-fi, w celu oszczędzania energii. Ale akurat nie w tym problem, lecz w fakcie, że czytnikowe aplikacje nie potrafią potem tego połączenia (w razie potrzeby) samodzielnie wznowić. A przy pobieraniu nowych gazet jest to jednak istotne. Aplikacja nie potrafi tego zrobić samodzielnie, ale możemy sami włączyć wi-fi z jej poziomu i pobrać np. kolejne wydanie gazety. Moim zdaniem aplikacja powinna sama ustanawiać połączenie internetowe w celu aktualizacji półki.

 

Przycisk "Połącz" pomaga uniknąć problemów z brakiem wi-fi w czytniku

 

Aplikacja Publio dla inkBooków nie pobiera samodzielnie żadnych książek czy gazet. Każdy numer trzeba pobrać osobno, dotykając okładki. Po zgraniu pliku do pamięci czytnika, można czytać bez podłączenia do sieci. Pliki lądują w katalogu „Publio”. Kolejne numery poszczególnych tytułów prasowych trafiają do osobnego podkatalogu. Nie ma możliwości zmiany tego ustawienia.

 

Po pierwszym uruchomieniu aplikacji możemy być zapytanie o domyślny program wykorzystywany do wyświetlania e-prasy

 

Pierwsze otwarcie pobranego przez aplikację dokumentu, może wywołać pytanie o program, którym będą otwierane pliki. W moim przypadku miałem do wyboru podstawowy inkReader oraz Legimi. Wszystkie dalsze uwagi dotyczące czytania, odnoszą się tego pierwszego, domyślnego programu wyświetlającego e-booki w inkBooku.

 

Spis treści w inkBooku (po lewej) i PocketBooku (po prawej)

 

W zasadzie na tym korzystanie z nowej aplikacji się kończy. Od momentu wyboru inkReadera, będzie on domyślną aplikacją do czytania. A nie jest to niestety program, który sprawdza się w przypadku prasy elektronicznej. Gazet nie czyta się raczej od deski do deski. I tu pojawiają się problemy z obsługą spisu treści, który jest kluczowy w korzystaniu z takiego dokumentu jak prasa codzienna. Największą bolączką inkBooka jest częste wyświetlanie spisu treści z poprzednio wczytanego pliku, choć otwarty jest już nowy dokument. Dopiero wybranie artykułu z „nieaktywnego” spisu powoduje samoczynne zamknięcie programu inkReader, a po jego ponownym otwarciu zobaczymy już poprawny spis treści. Drugim problemem jest obcinanie w spisie treści dłuższych tytułów artykułów. Co prawda po pierwszych słowach zazwyczaj można się zorientować o czym jest tekst, ale byłoby miło zobaczyć cały tytuł. InkReader nie obsługuje zagnieżdżonych spisów treści, co także nie ułatwia korzystania z e-prasy. No i na koniec, warto wspomnieć, że spisu treści zawsze otwiera się na pierwszej stronie, zamiast w miejscu, gdzie był otwarty plik. Jeśli więc jesteśmy gdzieś pod koniec gazety i chcemy podglądnąć, czy jest jeszcze coś do przeczytania, i tak musimy przedrzeć się przez cały spis treści od początku. Zamiast ułatwiać, wydłuża to niepotrzebnie lekturę.

 

"Gazeta Wyborcza" otwarta w inkReaderze, wciąż może mieć pokazany spis treści poprzednio czytanej książki

 

Podczas kilku dni testów, napotkałem także szereg innych problemów przy czytaniu „Wyborczej”. Do ważniejszych mogę zaliczyć:

- brak możliwości powiększania rycin. Jeśli jest w tekście infografika lub mapa, jest duża szansa, że pozostanie nieczytelna;

- nieaktywne odsyłacze ze spisu treści i „Wróć do spisu treści”;

- brak podziału wyrazów i justowania;

- brak całkowitej podmiany czcionki na inną niż wydawcy. O ile tekst główny jest wyświetlany wybraną czcionką, to wprowadzenia są wciąż pokazywane za pomocą kroju Apolonia;

- brak możliwości zarządzania prasą, na przykład oznaczania już przeczytanych wydań.

 

Kody na bezpłatną prenumeratę miesięczną „Gazety Wyborczej”

Dzięki uprzejmości firmy ArtaTech, otrzymałem dla moich Czytelników dziesięć kodów, uprawniających do miesięcznej bezpłatnej prenumeraty „Gazety Wyborczej”. Można więc będzie samodzielnie przetestować działanie programu na inkBooku. Kody rozdam pierwszym osobom, które są prenumeratorami mojego (bezpłatnego) newslettera i napiszą do mnie na adres cyfranekblog@protonmail.com.

 

Dzięki uprzejmości firmy Arta Tech, mam do rozdania dziesięć kodów na bezpłatną miesięczną prenumeratę "Gazety Wyborczej"

 

Podsumowanie

Zakładam, że aplikacja ma ułatwić dostęp do e-prasy prenumerowanej w Publio. Moim zdaniem zabrakło w tym jednak najważniejszego – samoczynnego pobierania nowych wydań. Prenumeratę gazety w XXI wieku wyobrażam sobie raczej jako poranne czytanie wydania, które już leży na stole, gdy siadam do śniadania, a nie latanie po nią do kiosku.

 

Aplikacja Publio dla inkBooków raczej nie jest rewolucją na naszym rynku. Trudno się spodziewać, że zdobędzie serca zwolenników czytania e-prasy, którzy mają już czytniki Kindle czy PocketBook. Ich właściciele raczej na inkBooki się nie przesiądą, bo „Wyborczą” wygodniej się otrzymuje i czyta właśnie na czytnikach tych dwóch marek. Ale na pewno może stanowić wartość dodaną dla dotychczasowych użytkowników inkBooków. Pobieranie nowych wydań gazet elektronicznych będzie teraz na pewno wygodniejsze. Tak sobie myślę, czy nie prościej by było po prostu uruchomić w Publio usługę „Wyślij na inkBOOKa”? Ale może w przyszłości (ukryty na razie) potencjał nowej aplikacji zostanie rozwinięty, co pozwoli docenić jej wartość.

 

Like Reblog Comment
text 2018-09-11 20:28
inkBook Lumos – jest także DRUGA RECENZJA

Wczoraj pisałem o recenzji czytnika inkBook Lumos, która ukazała się w serwisie Good e-Reader. Czytnik oceniono najniżej jak to możliwe. inkBook Lumos trafił także kilka tygodni temu do autora bloga „The Digital Reader”. Mamy więc okazję poznać drugą recenzję tego czytnika. Jakie opinie o inkBooku można spotkać w tej recenzji? Równie kiepskie, krótko mówiąc. Nate Hoffelder pisze wprost: kupcie coś innego (ang. „Buy something else”). Czym uzasadnia swój werdykt? Zobaczmy...

 

inkBook Lummos w rękach autora serwisu The Digital Reader (źródło: https://the-digital-reader.com)

 

W recenzji zamieszczonej na The Digital Reader możemy znaleźć garść pozytywnych jak i negatywnych uwag. Autor zaznacza, że da radę korzystać z ekranu o niskiej rozdzielczości. Podoba mu się regulacja temperatury barwowej oświetlenia. I na tym chyba koniec dobrych cech wspomnianych w tej recenzji inkBooka Lumosa. Do negatywów zaliczono przede wszystkim oprogramowanie czytnika. Czytnik reklamowany jest jako dający możliwość korzystania z zewnętrznych aplikacji - „Dodaj funkcjonalności, których potrzebujesz”. Problem w tym, że z tej funkcji nie udało się recenzentowi skorzystać (przynajmniej w przypadku amazonowej aplikacji Kindle). Lektura trzech e-booków na inkBooku skłoniła do konstatacji, że Lumos ma zawierającą błędy i działającą niestabilnie aplikację do czytania (ang. „runs a buggy and unstable reading app”). Był także sfrustrowany działaniem fizycznych klawiszy zmiany stron. W sumie recenzent sugeruje zapłacić trochę więcej np. za Kobo Clarę HD i mieć porządny sprzęt z porządnym oprogramowaniem.

 

Czytnik reklamuje hasło „Dodaj funkcjonalności, których potrzebujesz”, jednak recenzentowi nie udało się dodać aplikacji do czytania, której potrzebował (źródło: inbook.pl)

 

W komentarzach pod recenzją, dwie (ukrywające się pod pseudonimami) osoby piszące z sieci komputerowej firmy Arta Tech, próbowały poprawić wizerunek czytnika. Tłumaczyły, że inkBook Lumos to nie tablet, ma wystarczającą ilość RAMu a system zainstalowany w czytniku jest wystarczający. Jest jednak jeden problem – praktyka wykazała w czasie testu, że tak stary system jednak nie jest wystarczający. Według recenzentów czytnik jest ospały a oprogramowanie niestabilne. No i nie można korzystać z aktualnych wersji programów do czytania e-booków. Nie wiem, jak Wam, ale mnie już recenzji inkBooka Lumosa wystarczy.

 

Pełna recenzja dostępna jest na stronie serwisu The Digital Reader: „InkBook Lumos Review: Buy Something Else”.

 

[Aktualizacja 15 IX 2019 r.]

Ja także postanowiłem przekonać się, jaki jest inkBook Lumos w codziennym działaniu. Zapraszam do lektury recenzji mojego autorstwa

Like Reblog Comment
show activity (+)
text 2017-03-26 11:43
Booklikes i inkBooki obecne na Targach Książki w Lipsku

Zeszłoroczne czytnikowe nowości, firmowane przez wrocławski Arta Tech - inkBook Classic 2 oraz inkBook Prime – miały swoją premierę na filmie z Targów Książki we Frankfurcie. Niemiecki portal lesen.net, jako pierwszy miał okazję zaprezentować nowości polskiej firmy. Arta Tech wciąż zabiega o uwagę klientów na rynku niemieckim, o czym świadczy m.in. sponsorowanie nagród dla niemieckojęzycznych blogerów książkowych, przy okazji trwających właśnie Targów Książki w Lipsku (niem. Leipziger Buchmese).

 

Logo Leipziger Buchmese (źródło: http://www.leipziger-buchmesse.de)

 

Również portal booklikes.com będzie w tym roku jednym ze sponsorów spotkania niemieckojęzycznych blogerów książkowych. Całodzienne spotkanie ma w programie prelekcję gościa z działu kulturalnego Frankfurter Algemeine Zeitung, ale przede wszystkim prezentacje samych blogerów. Reprezentowani będą zarówno ci, którzy „tradycyjnie” piszą recenzje książek, jak i specjalizujący się w wywiadach z autorami, prowadzący podcasty, kanały na YouTube czy instagramowe profile.

 

Relacja ze spotkania "blogger sessions 17" (źródło: instagram.com)

 

W ramach ogłoszonego przez serwis Booklikes konkursu dla blogerów, nagrodami są właśnie czytniki fundowane przez wrocławski Arta Tech. Zasady akcji „Gewinnen Sie einen E-Reader inkBOOK” są proste. Po pierwsze, należy zarejestrować się na booklikes.com. Ponadto trzeba napisać sprawozdanie z trwających właśnie „Leipziger Buchmesse” i opisać je odpowiednimi znacznikami: #booklikes, #bmb17 oraz #lmb17.

 

Oficjalna strona konkursu (źródło: booklikes.com)

 

Niemiecki (czy raczej niemieckojęzyczny) rynek książek (w tym również elektronicznych) uważany jest za jeden z najbardziej rozwiniętych (i lukratywnych) na świecie. Niemcy po prostu czytają. Rumieńców, pod kątem e-booków w tym regionie, dodaje zażarta konkurencja Amazonu (który zdominował rynek w wielu miejscach) a grupą Tolino. Polska firma nie sponsoruje podobnych spotkań na targach książek w kraju. Ciekawe więc, jakie plany ma w Niemczech Booklikes i Arta Tech...

 

More posts
Your Dashboard view:
Need help?