logo
Wrong email address or username
Wrong email address or username
Incorrect verification code
back to top
Search tags: Lewa-Ręka-Boga
Load new posts () and activity
Like Reblog Comment
show activity (+)
review 2015-12-24 16:23
"Trzepotanie jego skrzydeł" Paul Hoffman
Lewa reka Boga 3 Trzepotanie jego skrzydel - Paul Hoffman

Przez kilka dni biłem się z myślami. Brać się za ostatnią część, czy też sobie darować. Poprzednia srogo mnie zawiodła i zniechęciła, ale odpuszczać sobie tak w połowie drogi? Kusiło,żeby jednak się przekonać jak to się zakończyło. I czy autor dalej obstawiał twardo przy swoim, czy też zmienił trochę podejście. Ciekawość zwyciężyła, a jak wiecie cecha ta jest pierwszym stopniem do...

 

Rozczarowania. Wiele się nie zmieniło od ostatniego razu. Cale tylko poważnie podupadł na zdrowiu i przez to nie wymachiwał juz tak żwawo mieczem jak niegdyś, nie licząc jednego wyjątku. W każdym bądź razie Thomas leczy się w psychiatryku a Bosco przejąwszy władzę nad Odkupicielami rozpoczyna kampanię mającą na celu zniszczenie całego życia na Ziemi. Oczywiście w imię Boże. Nie ma jakiegoś wyrafinowanego planu na tą okazję jak mordercze wirusy, zniszczenie planety czy katastrofalne zmiany klimatu. Po prostu pragnie wyrżnąć rękoma swoich wyznawców najpierw niewiernych, a później pozwolić im wyginąć. W obliczu takiego zagrożenia władca Szwajcarii, albo Hiszpanii (sam już nie wiem, bo to swobodne mieszanie się istniejących terminów geograficznych skutecznie przeszkadza w odbiorze lektury) wraz ze zbiegłymi Materazzimi upatrują ratunku w osobie Thomasa Cale'a. Gdy więc dochodzi do siebie na ile to możliwe, staje na czele oddziałów zbrojnych i postanawia przeciwstawić się armii Odkupicieli.

 

Na plus należy odnotować, że sam tworzy nowy rodzaj oddziałów. Na minus to, że jest to wyciągniętę z kapelusza. Stworzenie regimentów złożonych z chłopów i robotników jest jak najbardziej prawdopodobne i jak udowodniła kilkukrotnie historia całkiem skuteczne. Ale stwierdzenie, że nasz główny bohater od zawsze przypatrywał się tym grupom społecznym i odnotowywał ich potencjalne możliwości bojowe wywołało u mnie napad śmiechu, a później oburzenia. Śmiechu, ponieważ w żadnej poprzedniej części nawet słowem o tym nie było wspomniane. Oburzenie przyszło chwilę później, gdy uświadomiłem sobie jak to jest bezczelnie wciskane czytelnikowi. Nie lubię być traktowany jak tępak, który we wszystko uwierzy.

 

Główny bohater przeszedł poważną przemianę. Jak wspomniałem wcześniej, nie lata już po polu bitwy i sieje śmierć, lecz w spokoju obserwuje batalię z bezpiecznej odległości. Stając się generałem musiał zmienić swoje dotychczasowe nawyki. Co więcej, myślami wybiegał poza sztywne do tej pory ramy batalistyczne. Dzięki kolegom myślał o logistyce, zaopatrzeniu a nawet morale swoich podwładnych. Stał się symbolem walki. Wystarczyła tylko jego obecność, aby podniesć ludzi na duchu. Duża odpowiedzialność jak na tak młodego człowieka.

Pochylę się jeszcze głębiej nad Thomasem. Jest tytułowany Lewą Ręką Boga. Jego ucieleśnionym Gniewem, który zstąpił na Ziemię. W związku z tym spodziewałem się, że w końcu odkryje w sobie niezwykłe zdolności pomagające w tej misji. Miałem taką nadzieję do ostatnich stron ostatniej części cyklu. I guzik. Thomas Cale był po prostu zwykłym chłopcem wyszkolonym w walce, strategii i taktyce, który w wyniku urazu czaszki zyskał na szybkości reakcji i zdolność przewidywania zamiarów przeciwnika w walce. Nic więcej.

 

Nadzieje rozpalone w "Lewej ręcę Boga" stopniowo wygasały, aż nie został nawet jeden żarzący się węgielek. To chyba największy zawód. Największy, lecz nie jedyny. Podtrzymuję wszystko to, o czym pisałem ostatnim razem i dodam jeszcze jedno. Z powieści przygodowej zostaliśmy przeniesieni do sprawozdań z poszególnych pól bitew, z elementami ekonomicznymi. Jeżeli ktoś szuka takiej literatury to zapraszam, W przeciwnym razie poprzestańcie tylko na pierwszej części

Like Reblog Comment
show activity (+)
review 2015-11-19 23:05
"Anioł śmierci" Paul Hoffman
Lewa Ręka Boga: Anioł Śmierci - Izabela Matuszewska,Paul Hoffman

Wizja świata - była, ciekawy główny bohater - był, zagadka rzucona na koniec książki - była. Autor wszystko co potrzebne miał i... nic z tym nie zrobił. Kontynuacja "Lewej ręki Boga" wypada blado i chaotycznie. Zaraz postanowie Wam wytłumaczyć, czemu lepiej po nią nie sięgać.

 

O ile pamiętacie część pierwszą głównym bohaterem powieści jest Thomas Cale. Sierota, wybraniec który trenowany na zabójcę doskonałego pod koniec poprzedniej części dowiaduje się, że jest Gniewem Bożym, Lewą Ręką Bożą i Aniołem Śmieri. Całkiem dużo tytułów jak na jednego człowieka, czyż nie? Po zdradzie ze strony ukochanej osoby wraca do Sanktuarium z którego poprzednio tak usilnie starał się uciec. Po namowach jego opiekuna Bosco staje na czele armii Odkupicieli, których ma wyszkolić a następnie poprowadzić ku zwycięstwu przeciwko Antagonistom. W tym czasie jego przyjaciele ruszają mu na ratunek, lecz po drodze rozdzielają się i słuch po nich ginie.Cale więc stara się udowodnić swoją wartość militarną, Mętny Henrim, Klais i Idrys Pukke miotają się bez celu a Bosco pnie się coraz wyżej na szczeblach hierarchii  kościelnej. Brzmi chaotycznie prawda? I tak też miało brzmieć, bo cała powieść sprawia wrażenie nieprzemyślanej i totalnie spapranej.

 

Po pierwsze motywacja głównego bohatera. Cale uznając, że nie ma innego wyjścia dosyć ochoczo podejmuje współpracę i masakruje coraz to kolejne zastępy Antagonistów. Staje się przy tym wygodnicki, rozpieszczony i przyzwyczajony do wydawania poleceń. Czy stara się wykorzystać swoją pozycję do kolejnej ucieczki? Ależ skąd. Wygląda na to, że odpowiada mu ta nowa sytuacja. Zupełnie jakby całe dzieciństwo zostało puszczone w niepamięć a on całkowicie dał wiarę opowieściom Bosco o proroctwie na jego temat. Jeżeli było tak w istocie, to czemu ani razu nie zapytał go o jakieś szczegóły? Posłusznie wykonywał polecenia aż do pewnego momentu, kiedy pod wpływem przyjaciela zmienia zdanie i daje nogę. Całkowicie nielogiczne zachowania, koło których nie potrafię przejść obojętnie.

 

Po drugie bohaterowie drugoplanowi. Trójka wspomnianych przeze mnie wcześniej przyjaciół, którzy ruszają śladem Cale'a w pewnym momencie się rozdzielają. O ile losy Klaista są dalej opisane, to reszta znika bez śladu. Sam Kleist zresztą przechodzi dziwną metamorfozę. Ze sceptycznego i cynicznego młodzieńca, który nikomu nie ufał przeistacza się w czułego męża, który planuje swoją przyszłość w nowej rzeczywistości. Jest opiekuńczy i stara sie zyskać w oczach nowych współplemieńców. W swojej służalności bez większego szemrania posmaruje nawet żonie hemoroidy(!). Widać, że autor chciał nadrobić tą postać, lecz czy taka zmiana wyszła mu na dobre? Szczerze wątpię.

Pozostali bohaterowie pojawiają się praktycznie znikąd pod koniec powieści i bardziej pasuje chyba do nich określenie epizodyczni. Wiele nie wnoszą i są tylko wypełniaczami. Tak więc postacie Idrys Pukkego i Mętnego Henriego zostały całkowicie zlekceważone. Ogromne marnotractwo.

 

Po trzecie świat. Pamiętam, że poprzednio wizja świata autora niosła ze sobą pewną niewiadomą. Podejrzewałem obszar podobny do USA ale w okresie  Średniowiecza. Za domysłem tym przemawiały nazwy miast jak Memphis albo Salt Lake. W "Aniele śmierci" obok tych wybitnie amerykańsko brzmiących nazw otrzymujemy Szwajcarię, Hiszpanię, Norwegię, Górę Synaj oraz co mnie już totalnie dobiło Górny Śląsk z Bytomiem. I to wszystko razem, obok siebie oddalone o góra kilkaset staj od siebie. No myślałem, że ktoś sobie robi jaja. Zupełnie, jakby autor wziął kilka przypadkowych nazw geograficznych, wrzucił do woreczka i porządnie potrząsnął. Otrzymany produkt wysypał na kartkę papieru i obrysował ramką. Ta daaam!

Podobny misz-masz otrzymujemy w kwestii wiary. Znana nam wcześniej wizja Powieszonego Odkupiciela jako skrzywionego Chrześcijaństwa była całkiem ciekawa. Lecz gdy do wesołej kompanii dodamy przerysowane i satyryczne wręcz wizje dwóch innych wielkich religii, to śmiesznie już nie jest. Robi się niesmacznie. Chcecie przykładów? Kleftowie są ludem wędrownym, który wierzy w jednego Boga. Bóg ten narzuca im dziwne zwyczaje żywieniowe zakazując jedzenia niektórych zwierząt które np. pełzają lub mają łuski nazywajac je nieczystymi. Też widzicie podobieństwo do koszernego jedzenia u Żydów? Najwyższą wartością u Kleftów jest tchórzostwo i złodziejstwo. Nie uznaja walki bezpośredniej, a jedynie wyprawy łupieskie podczas których kradną ile wlezie i szybko wracają w swoje wąwozy.

Muzelmani natomiast maja obsesję na punkcie swoich żon. Nie mogą one pokazywać światu twarzy a jeżeli zostana pohańbione przez napastników, to przynoszą ujmę swoim mężom. Za taką zniewagę biedna kobieta może się spodziewać tylko kolejnych razów lub ukamienowania. Normalnie wypisz wymaluj Islam.

Mamy już rozpisanych przedstawicieli trzech wielkich religii. No to żeby dodać kolorytu autor dorzuca jeszcze nację, która idealnie pasuje do opisu starożytnych Spartan. Od dziecka skoszarowani, nastawieni tylko na walkę i niewolący inny naród, który jest od zawsze ich sługami. Oczywiście nie można zapomnieć o selekcji noworodków i praktykach z wykorzystaniem młodych chłopców. Normalnie nie wiedziałem czy śmiać się, czy płakać.

 

"Anioł Śmierci" to obraz frustracji autora szeroko pojętą religią. Każdy z opisanych systemów religijnych jest skrytykowany i wyśmiany. Gdyby to jednak było zrobione w sposób inteligentny lub zabawny, to dało by się czytać. Zabrakło jednak zarówno dojrzałości, jak i chyba umiejętności i konsekwencji. Ubolewam nad takim obrotem sprawy.

Like Reblog Comment
show activity (+)
review 2015-10-22 14:05
"Lewa ręka Boga" Paul Hoffman
Lewa Ręka Boga - Izabela Matuszewska,Paul Hoffman

Oglądaliście "Equlibrium"? Sa tam klerycy, którzy specjalizują się w walce z wykorzystaniem pistoletów. To teraz odrzućcie pistolety, ale zostawcie sutanny. Wrzućcie to wszystko w ciekawy alternatywny świat i.. ta daaam! Otrzymujemy bardzo ciekawe połączenie powieści przygodowej i fantastyki(chociaż jest jej jak na lekarstwo).

 

Thomas Cale jest akolitą Powieszonego Odkupiciela. Nie, nie jest to Odyn. Jest to raczej wariacja na temat chrześcijaństwa i Jezusa. Też odkupił nasze winy, lecz zamiast umrzeć na krzyżu został powieszony. Ale wracając do Cale'a mieszka w Sanktuarium, które skupia Odkupicieli oraz całe zastępy akolitów. Jest to bardzo surowy zakon, w którym oprócz ogromu modlitw i pokut akolici szkoleni są w walce, łucznictwie, zwiadzie itd. I nie ukrywajmy, nie każdy jest w stanie przetrwać takie życie. Tylko najsilniejszy przeżywają. Cale pewnego dnia popełnia nierozważny uczynek, w konsekwencji którego wraz z dwoma przyjaciółmi Henrim i Kleistem oraz świeżo uratowaną dziewczyną muszą uciekać. Problem w tym, że jeszcze nikt kto starał się uciec, nie przeżył dłużej niż 2 miesiące.

 

Akcja rozgrywa się w Sanktuarium, a później w mieście Memphis. Całość ma miejsce w okresie podobnym do naszego Średniowiecza, tyle że w Ameryce Północnej. Nie dowiadujemy się wiele o świecie, ale to nie przeszkadza w dobrym odbiorze powieści. Liczę na to, że więcej informacji uzyskam w kolejnych tomach. Jednak to nie świat jest tutaj najważniejszy. Cale, jako główny bohater skupia na sobie praktycznie całą uwagę. Młody człowiek o nieznanej przeszłości i przez większość część książki nieznanych nam umiejętnościach. Jest on jak na swój wiek (15-16 lat) nad wyraz opanowany i można powiedzieć, że wręcz oziębły w stosunkach z innymi ludźmi. Chłodny umysł zawsze kalkuluje z najwięszym zyskiem dla siebie. Z czasem to zachowanie godne robota ulega ociepleniu, Oczywiście winna temu jest kobieta, ale nic więcej nie zdradzę. Na szczęście wątek miłosny, który musiał się pojawić w powieści gdzie głównym bohaterem jest nastolatek nie jest natrętny i przesadnie rozdmuchany. Bardzo racjonalne zakończenie, które w pełni mnie usatysfakcjonowało. 

 

"Lewa ręka Boga" to bardzo solidna powieść, która trzyma przyzwoity poziom przez większość czasu. Nie ma wielkich zachwytów nad tą lektura, ale i nie można jej wiele zarzucić. Jednak biorąc pod uwagę zakończenie, myślę, że ma bardzo duży potencjał, który powinien objawić się w kolejnych częściach

Like Reblog Comment
show activity (+)
review 2014-09-06 22:24
Co za trylogia!
Lewa Ręka Boga - Izabela Matuszewska,Paul Hoffman
Lewa Ręka Boga: Anioł Śmierci - Izabela Matuszewska,Paul Hoffman
The Beating of His Wings - Paul Hoffman

Czy zanim sięgnąłem po Lewą rękę Boga słyszałem o Paulu Hoffmanie? Absolutnie nie. Czy po lekturze ostatniego tomu jego trylogii o tym tytule kupię kolejne dzieła jego autorstwa? Bez cienia wątpliwości!

 

Lewa ręka Boga to dość mroczna opowieść o niezwykłym chłopaku. Wychowany w klasztorze fanatyków religijnych nazywających siebie odkupicielami, otrzymuje pełne przygotowanie do tego, by stać się doskonałym generałem i wojownikiem. Z kolejnych kart tej epickiej przygody dowiadujemy się, że młodzieniec został jednak przeznaczony do czegoś więcej, niż los żołnierza lub skrytobójcy. 

 

Hoffman stworzył naprawdę interesujący, choć niepiękny świat. Wychowany w duchu przemocy i ciągłego zagrożenia Thomas Cale - bo tak nazywa się nasz bohater - po ucieczce z Sanktuarium trafia do zupełnie odmiennego świata, który nie do końca jest w stanie zrozumieć. Bynajmniej i w tym świecie nie brak jest zdrady, politycznych intryg i wszelkiej maści skurwysyństwa.

 

Równocześnie trylogia Hoffmana to prawdziwa gratka dla osób interesujących się dziejami wojen i wojskowości. Autor żywcem przeniósł na karty powieści scenariusze prawdziwych walk z przeszłości. Niegdyś na wykładzie dotyczącym kultury popularnej usłyszałem, że jej fenomen polega w dużej mierze na tym, że czytelnika bawi odczytywanie pewnych zawoalowanych sygnałów i mrugnięć okiem wysyłanych mu przez pisarza. Po lekturze Lewej ręki... mogę w stu procentach potwierdzić. Mnie osobiście największą frajdę sprawiło odnalezienie na kartach utworu historii wojen husyckich.

 

Ciekawym zabiegiem wykorzystanym przez Hoffmana jest wykorzystanie nazw własnych doskonale znanym nam z realnego świata. Tym sposobem Artemizja z Halikarnasu przeprawia się przez rzekę Missisipi płynącą przez Szwajcarię, której stolicą jest Hiszpańskie Leeds. Na początku w pewnej mierze drażnił mnie ten sposób nazywania miejsc i osób, lecz szybko do niego przywykłem i go doceniłem. No, bo jak tu się nie uśmiechnąć, czytając o stoczonej na miecze bitwie o Pearl Harbor? 

 

Prozę Hoffmana czyta się bardzo dobrze, choć przyznam, że dość specyficznie - tempo akcji mocno faluje. Przydługi opis odczuć wewnętrznych bohatera, teoretycznej rozmowy lub jego samopoczucia potrafi błyskawicznie przerodzić się w ograniczoną do kilku zdań relację z trwającej całe tygodni kampanii wojennej. Zabieg ten sprawia, że książkę czyta się bardzo szybko, na co wpływ mają również często wykorzystywane na końcach rozdziałów cliff-hangery. 

 

Żeby nie przeciągać - bardzo polecam. Trylogia Hoffmana zasługuje w mojej opinii prawo do ustawienia na półce obok Tolkiena, Sapkowskiego, Grzędowicza i innych moich ulubieńców. 

More posts
Your Dashboard view:
Need help?