Dziś przyszła pora na kolejną książkę. Tym razem jest to coś o czego filmowej adaptacji (tej drugiej, bo pierwszą BBC nagrało już w roku 1990) słyszałem bardzo wiele dobrego. O samej książce nie słyszałem natomiast nic. Postanowiłem, z uwagi na to, że serialu nie da się oglądać jeżdżąc na rowerze, a IVONA przeczyta wszystko, zapoznać się z tym fragmentem nowożytnej literatury brytyjskiej. Czy było warto? Zapraszam na recenzję!
Gwoli wyjaśnienia napomknę tylko, że książka ta jest stara. Nie jakoś bardzo, ale napisana została pod koniec lat 80. i te czasy opisuje, więc rok 2015 jest jedynie datą polskiego tłumaczenia w serialowej okładce (pierwsze polskie wydanie pojawiło się już 5 lat po wersji oryginalnej, czyli w 1994 roku). Jeszcze jedną ważną informacją, która może sprawić, że lektura wyda Wam się ciekawsza jest fakt, że Dobbs - posiadający doktorat z badań nad obroną nuklearną - przez szereg lat był politykiem Partii Konserwatywnej (piastował między innymi stanowisko szefa jak i wiceprzewodniczącego tejże partii). I ostatnia wiadomość, tym raczej raczej dla wytrwałych i dobrze znających ojczysty język autora, mianowicie Dobbs w roku 1992 i 1994 napisał dwie kolejne części trylogii Francisa Urquharta kolejno To Play the King i The Final Cut.
"Nie ma niegodziwości, której polityk nie mógłby popełnić, a dziennikarz nie rozdmuchał. Histeryczna przesada to charakterystyczna cecha i jednych, i drugich."
Po tym przydługim wprowadzeniu czas przejść do samej powieści. A jak pewnie zdążyliście się domyślić (oglądając serial :P) czytając wstęp, będzie ona traktować o polityce, a dokładniej o dochodzeniu do władzy po tzw. trupach. I to wcale bez przenośni. Głównym bohaterem opowiadanej historii jest Francis Urquhart a akcja zaczyna się tuż przed ogłoszeniem wyników wyborów parlamentarnych. Aby zbytnio nie wdawać się w szczegóły napiszę tylko, że partia aktualnie rządząca po raz trzeci z kolei odnosi w nich, niewielkie tym razem, zwycięstwo. Premier wraz ze swoimi doradcami, Walterem Sauelem - szefem partii i Francisem Urquhartem - rzecznikiem dyscypliny klubowej, starają się obmyślić jakie zmiany mogą znów zapewnić partii zaufanie i poparcie wyborców. Urquhart optuje za mocnymi przetasowaniami na stanowiskach ministerialnych, licząc po cichu, że i dla niego znajdzie się jakaś teka do "wzięcia". Na jego nieszczęście szef rządu nie chce wprowadzać żadnych zmian personalnych w rządzie, co w konsekwencji prowadzi do wielkiego rozczarowania Urquharta i jego przemożnej chęci zemsty na premierze. A ma do tego niezaprzeczalne predyspozycje (jest małą, zawistną, przebiegłą mendą) i środki ( będąc wszak rzecznikiem dyscypliny partyjnej wie wszystko o wszystkich - a posiadanie haków na "kolegów" z sejmowej ławy jest, jak wiemy z naszego podwórka sprawą w polityce najważniejszą). Francis działając w białych rękawiczkach rozpoczyna swój wyścig po władzę.
Tak można by w kilku słowach naszkicować główny wątek fabularny. Oczywistym jest, że Dobbs nie ogranicza się jedynie do losów Urkuharta. W książce pojawia się jeszcze kilka postaci, którymi Francic będzie zręcznie manipulował lub które będzie szantażował. Na pierwszy plan wysuwają się uzależniony od narkotyków szef PRowców Robert O'Neil oraz młoda dziennikarka "Chronicle", za wszelką cenę chcąca się wylansować i zdobyć temat roku. Nie wypada w tych wyliczenia pominąć też samego premiera oraz jego brata alkoholika.
Przechodząc do głębszej analizy postaci muszę z przykrością stwierdzić, że są one - w większości przypadków - bardzo schematyczne. Same mechanizmy działania, motywacje również nie są zbyt wyszukane. Faceci myślą głównie o władzy i o dupach (nie zawsze kobiecych), a baby jak to baby, chcą być najlepsze na świecie we wszystkim. To niekiedy niezmiernie wkurza i męczy, ale w ogólnym rozrachunku da się przetrwać, bo nie jest ani gorsze ani lepsze niż w innych podobnych "tworach estetycznych".
Cała intryga jest budowana bardzo pieczołowicie, jak tytułowy domek, karta po karcie. Kolejne elementy nakładają się na siebie tworząc pajęczynę zależności i szantaży, co sprawia, że główny bohater z każdym kolejnym rozdziałem jest bliżej swojego celu. Czy mu się uda go osiągnąć? To musicie odkryć sami. Ja na zakończenie napiszę tylko, że gdyby nie końcówka, w której autor zbytnio poluzował sobie cugle, całokształt prezentowałby się znacznie lepiej. Czy polecam? Myślę, że można przeczytać, ale świat się nie zawali jak poprzestaniecie na serialu ;)
Moja ocena: 6/10