Ondjaki
tł. Michał Lipszyc
Karakter, 2013
Angola, lata 80 minionego wieku. Kraj, który po wycieńczającej walce w 1975 roku wreszcie wyzwolił się spod okupacji Portugalii (przy nieocenionej pomocy bloku wschodniego), obecnie trawiony jest przez wojnę domową. Wspierany przez komunistycznych Kubańczyków oraz Związek Radziecki, Ludowy Ruch Wyzwolenia Angoli ściera się z Narodowym Związkiem na rzecz Całkowitego Wyzwolenia Angoli, za którym stoją siły RPA oraz USA. Jak można wyczytać z nazw, obu frakcjom przyświeca ta sama idea, za którą stoi jedynie nieco sprzeczna ideologia. Walki, przegradzane okresami krótkotrwałego zawieszenia broni, przeciągały się aż do początku XXI wieku. Praktycznie do dnia dzisiejszego sytuacja w owym kraju nie prezentuje zbyt zachęcająco. Wpływy komunizmu są wciąż na tyle silne, że uniemożliwiają wprowadzenie demokracji.
Po odbyciu tej niezwykle pobieżnej i skróconej lekcji historii, możemy zabrać się za lekturę powieści angolskiego pisarza o tajemniczo brzmiącym pseudonimie Ondjaki o jeszcze bardziej konfundującym tytule Babcia 19 i sowiecki sekret.
Jeśli komuś ów tytuł przywodzi na myśl książkę dla dzieci/młodzieży, to w sumie jego przeczucia nie są wcale bezpodstawne. Bohaterem tej powieści jest bowiem chłopiec, który wraz ze swoimi przyjaciółmi knuje niebanalny spisek. Tak się składa, że nieopodal Praia do Bispo, jednej z dzielnic stolicy Angoli, Luandy, powstaje ogromny budynek – mauzoleum, w którym ma spocząć ciało pierwszego prezydenta niepodległej Angoli, Agostinho Neto. Oczywiście budowę nadzorują sowieccy spece, którzy przybyli do gorącej Afryki wprost ze skutych lodem i przykrytych śniegiem terenów Związku Radzieckiego. Budowa idzie im całkiem sprawnie, jednak pojawia się pewien oczywisty problem – brak wystarczającego miejsca pod konstrukcję tak okazałego budynku. W związku z tym pojawia się plan wyburzenia tej malowniczej, nadmorskiej dzielnicy, w której wraz z rodziną i przyjaciółmi mieszka właśnie bohater naszej książki. W głowach nieletnich Angolczyków rodzi się szaleńczy plan ingerencji w zamiary sowietów – zamiast dzielnicę, planują oni wysadzić mauzoleum. Plan teoretycznie niemożliwy do zrealizowania, jednak na kartach powieści wszystko może stać się możliwe.
Historia na pierwszy rzut oka wygląda podobnie do ty, znanych chociażby z powieści Edmunda Niziurskiego. Jednak nie jest to książka dla dzieci, bowiem jej prawdziwe przesłanie kryje się miedzy wierszami. Pod nieco naiwną, widzianą oczami dziecka rzeczywistością, kryję się coś znacznie głębszego. Tak naprawdę w czasie lektury tej lekkiej i przezabawnej opowieści, w głowie czytelnika rodzi się wiele pytań. Zacznijmy od tego, że lektura książki bez znajomości tych kilku przytoczonych przeze mnie na początku faktów historycznych, może być nieco zastanawiająca. Bo skąd w samym środku Afryki wzięli się nagle żołnierze radzieccy i to w dodatku budujący wielkie mauzoleum, w którym niczym Lenin ma spocząć zabalsamowany prezydent? Chociaż całość brzmi nieco absurdalnie i mało wiarygodnie, to jednak w fikcji literackiej zaprezentowanej przez Ondjakiego jest spore ziarno prawdy. Jednak nawet jeśli już wiemy to i owo o przeszłości Anglii, to i tak dręczy nas inna myśl. W końcu w latach 80., kiedy rozgrywa się akcja tej książki, w kraju szaleje wojna domowa, tymczasem w powieści, pomijając fakt budowy nieszczęsnego mauzoleum, bohaterom na pierwszy rzut oka żyje się całkiem sielankowo. Wystarczy wsłuchać się jednak w odgłosy papug, naśladujących spikerów telewizyjnych, a już wszystko staje się jasne. Wojna dzieje się naokoło, jednak nasz bohater, dziecko, nie jest być może do końca świadomy tego faktu. Poza tym ponownie analizując treść, dochodzimy do wniosku, że życie w Praia do Bispo odbiega od normy. Mieszkańcy borykają się z przerwami w dostawie prądu, na stacji benzynowej brakuje paliwa, w pewnym momencie zostaje zamknięta pobliska plaża. Skąd broń u ojca jednej z koleżanek bohatera? No i najważniejsze – dlaczego nasz młody bohater mieszka z babciami a nie z rodzicami?
Jak już wspomniałam, cały tekst czyta się niczym opowieść dla młodzieży. Dużo w niej baśniowości (krokodyl mieszkający w budzie? widzenie zmarłych?), jednak autor w opisach nie stroni również od poetyckości. W pewien sposób przywodzi na myśl realizm magiczny zawarty w Dzieciach północy, jednak oczywiście Babci 19 i sowieckiemu sekretowi daleko do tego dzieła Rushdiego. Pomimo swojego drugiego dna, jest to książka w dużej mierze łatwa i przyjemna w odbiorze, której lektura sprawi przyjemność prawdopodobnie każdemu czytelnikowi. Zwłaszcza ze względu na nieco ironiczny obraz przedstawicieli Związku Radzieckiego, dzięki czemu tak odległe państwo afrykańskie staje się dla polskiego czytelnika znacznie bliższe.