Do Taizé przyjeżdża się jak do domu, do swojego miejsca. Nawet jeśli jest to pierwsza wizyta, czujesz się u siebie. Skąd to się bierze? Z uroku miejsca? Ot mała wioska w Burgundii, są pewnie bardziej urokliwe. A może z tylu młodych ludzi wokoło? Tylko, że nawet kiedy prawie puste, to miejsce porywa, a i młodzi ( i nie tylko) nie pojawili się w Taizé od razu. Ba! Byli wręcz nieproszonymi gośćmi zakłócającymi spokojny dotąd żywot młodej ekumenicznej wspólnoty. No to jak to w końcu jest? Pomocą w odpowiedzi może być ta niepozorna książeczka, zbiór zapisanych reguł Wspólnoty i myśli założyciela. Ledwie kilkadziesiąt stron, prostota. Tak Jezus Chrystus i przejmująca wręcz prostota to fundament Taizé. Jak widać po wielkich tłumach co roku pojawiających się w tym zakątku Francji i gromadzących się na organizowanych przez Wspólnotę spotkaniach na wszystkich kontynentach, taka mieszanka jest zachwycająca i porywająca. W prostocie serca zadziwić się, to jest dopiero sztuka.