logo
Wrong email address or username
Wrong email address or username
Incorrect verification code
back to top
Search tags: ballada
Load new posts () and activity
Like Reblog Comment
show activity (+)
review 2016-05-17 06:24
Ballada z blokowiska, czyli o "Jolancie" Sylwii Chutnik
Jolanta - Sylwia Chutnik

W “Jolancie” mamy dwa podstawowe elementy, które czynią tę powieść wyjątkową. Z jednej strony jest historia tytułowej Jolanty i jej dzieciństwo w latach osiemdziesiątych, rozwód rodziców, blokowisko na Żeraniu, śmierć matki i zupełnie nieprzystosowanie do świata, a z drugiej - formę książki, która nie jest klasycznie rozumianą powieścią. Jest to ballada, gatunek łączący w sobie zarówno prozę, z fabułą i narratorami, z elementami poezji, dialogami, a wszystko to okraszone jest sporą dawką emocji, płynących w dwie strony: od Jolanty i pozostałych bohaterów do czytelnika oraz od czytelnika gdzieś tam, gdzie ulatują podczas lektury. Każda książka oferuje i powoduje emocje, ale Jolanta jakby inaczej, bo mam wrażenie, że specjalnie wyselekcjonowane, przygotowane przez autorkę, płynące w obie strony według drobiazgowo zaplanowanego kursu.

 

Jakkolwiek zabrzmi to słabo, sorry - jest to dziwna książka. Jednocześnie męcząca i wciągająca. Gdy czytelnik zasiada do lektury chce wołać do bohaterki: opanuj się, kobieto! Opamiętaj! Nie jesteś jedyna, której ojciec odszedł od matki, która dorasta niczym sierota, która jest tak schowana w sobie, że nie znająca świata, bojąca się wszystkiego i wszystkich. Weź się w garść, dziewucho, gorzej od ciebie mieli, i żyją! Ale gdy przy tej lekturze posiedzi się dłużej, dajemy się porwać nierzeczywistej historii, jakby magicznej, gdzie realizm brutalnego życia w blokowisku w okresie przełomu z PRL na RP miesza się z wyobraźnią Jolanty, obrazami, które generuje jej umysł, próbując się jakoś bronić przed życiem, tak bardzo przerażającym bohaterkę. I oglądamy jak Jolanta toczy rozmowy z ojcem, którego przy niej nie ma, jak słucha matki, która od dawna spoczywa na cmentarzu, i odnajdujemy siebie samych, w myślach zawsze takich mądrych, wygadanych, cwanych i tak bardzo inteligentnych. A w życiu jakoś cichych, spolegliwych, unikających konfliktów, z biegiem lat tkwiących wciąż w tym samym bagnie o nazwie: “kiedyś ja też będę”, coraz bardziej zawistnych, że innym - o wiele przecież głupszym, prostakom - tak dobrze się powiodło. I jest Jolanta świetnym połączeniem “dziwności”, która tkwi w wielu z nas, z rzeczywistością, którą najlepiej skojarzy pokolenie dzisiejszych trzydziestoparolatków z blokowisk. Jeszcze wczoraj kolorowe (choć dziś próbują nam wmówić, że szare) mieszkanie w PRL-u, pełne dzieciństwa, z codziennym mlekiem rano, obiadem po szkole, zbiorem puszek, monet czy znaczków, gdy mama zawsze była obok, a tata zawsze o tej samej godzinie wracał z pracy… A już dzisiaj to samo mieszkanie pełne brudu, zaniedbane, przyszły lata dziewięćdziesiąte, ilość alkoholików gwałtownie wzrosła, podobnie ilość samotnie wychowujących matek, wraz z utraconymi posadami w pracy i prawami człowieka, który nagle dowiedział się, że tak właściwie to nie jest u siebie, i nie jest wśród swoich, bo nagle świat przestał już nawet udawać, że ma jakiś sens, i jeszcze wczoraj pewne jutro dziś stało się tylko wspomnieniem. Nagle honor zamienił się w znajomości, uczciwość stała się słowem tym mniej znaczącym, im częściej używanym, a kolejne, coraz to ciekawsze przepisy powodują, że nikt normalny nie zarabia zgodnie z prawem, wszystko na boku, bo bardziej się opłaca.

 

Opis czasów przełomu jest bardzo mocny, autorka brutalnie przypomina swoim rówieśnikom o chyba najlepszych, a na pewno najgorszych czasach ich dzieciństwa, pozostałym zaś te prawdy uświadamia na przykładzie Jolanty, której w końcu czytelnikowi szkoda, i której los czytelnika zaczyna przejmować. I tak przeżywamy tę balladę, aż do samego końca, dobrze wiedząc, jaki będzie ten koniec. Dziwna, ale mocna rzecz, polecam.

Like Reblog Comment
review 2013-05-19 09:25
Opowiadania wysokiej jakości
Ballada o wzgardliwym wisielcu oraz dwie gawędy styczniowe - Stanisław Rembek

"Ballada o wzgardliwym wisielcu oraz dwie gawędy styczniowe" jest książkąniezwykłą - wznawiana co jakiś czas, zekranizowana, napisana przepiękną polszczyzną, arcyciekawa, a mimo to nadal prawie nieznana. Nikt mi o niej na studiach słowem nie wspomniał... W styczniu tego roku została ponownie wydana przez wydawnictwo Zysk i S-ka z okazji 150. rocznicy wybuchu Powstania Styczniowego. Na początek w oczy rzuciła mi się przede wszystkim piękna okładka, na której wykorzystano zdjęcia i grafiki pochodzące ze zbiorów Biblioteki Narodowej.

 

Więcej na: Zielono w głowie

oraz: Oblicza Kultury

Like Reblog Comment
review 1970-01-01 00:00
Miłosna ballada
Miłosna ballada - John Cheever, Zofia Sroczyńska I heard that John Cheever was one of the masters of short stories so I decided to go and introduce myself via this collection compiled by a Polish publisher in the 70s. It is made of six stories:"The Housebreaker of Shady Hill""Torch Song""The Hartleys""Boy in Rome""Brimmer""O City of Broken Dreams"When I read the first one I was puzzled. I expected to be blown away and it left me lukewarm. I thought: "maybe short stories are really not my thing." But when I kept on reading it finally dawned on me what it was all about.Cheever writes about suburbian lower middle class. In each story he takes his 'hard working' and 'decent' characters and makes them face their worst fear, the fear of moral decay, of falling out the societal mainstream.Johnny Hake from "The Housebreaker of Shady Hill" finds himself in a difficult financial situation so he steals from his affluent acquaintance and thus becomes in his own eyes the worst scum on earth.In "The Torch Song" we have a woman of 'Breakfast at Tiffany's' sort, whom the main character tries to avoid lest she should infect him with death, sickness and general decline that seem to surround her."The Hartleys" was my favourite story in the collection because of the slap in the face ending.It is about Mr and Mrs Hartley who try very to come across as a decent and normal family.There is also a very cynical ode to New York in "O City of Broken Dreams". I will be reading more of John Cheever because I enjoy how he gently kicks all the good and decent people exactly where it hurts. And if making fun of picture perfect American families from the 50's is your thing, you should read him too.
More posts
Your Dashboard view:
Need help?