Na książkę "Algebra bezgranicznej sprawiedliwości" składa się 9 esejów/felietonów o tematyce indyjskiej. Teoretycznie są to oddzielne teksty, ale w zasadzie składają się w jeden. Nie dlatego, że się uzupełniają czy jeden jest kontynuacją drugiego, ale dlatego, że autorka nie potrafi skupić się na jednym temacie.
Teksty czyta się bardzo ciężko. Powodów jest kilka. Pierwszy z nich, to fakt, że są napisane jak przemówienia. To, co nie przeszkadza z słowie mówionym (patos, uczuciowość, powtórzenia, górnolotne i dość ogólnikowe frazy) w słowie pisanym może niestety wypadać po prostu źle. Po drugie, pod względem treści, teksty sprawiają wrażenie felietonów prasowych. Są jakby pisane na gorąco i odnoszą się do bieżących tematów, po dekadzie za bardzo to czuć.
Dziwny styl i warsztat Arundhati Roy nie zmienia faktu, że próbuje się ona zmierzyć z niezwykle ważnymi problemami, z jakimi zmagają się najubożsi i najbardziej zmarginalizowani mieszkańcy Indii. A są to problemy przerażające, problemy o których istnieniu przeciętny Europejczyk ledwie zdaje sobie sprawę i jawią się one w jego głowie pod wspólnym pojęciem "ubóstwo". Problemy, o których przeciętny mieszkaniec Stanów Zjednoczonych (do których autorka zdaje się kierować sporą część swoich myśli) zdaje się nie wiedzieć nic. Autorka spogląda na indyjskie ubóstwo (które ma wiele imion i istnień) jakby z lotu ptaka. Epatuje czytelnika raczej liczbami poszkodowanych (liczonymi w setkach milionów) niż jednostkowymi tragediami. Do ich sytuacji autorka odnosi zarówno zagadnienie indyjskiej broni jądrowej, budowy wielkich zbiorników wodnych, polityczno-gospodarczych szwindli "największej demokracji", czystek religijnych jak i mechanizmów globalizacji.
"Ratunek dla Indii leży we wrodzonej anarchii i krnąbrności ich mieszkańców i w politycznych formacjach. nawet nasi stukający obcasami, maszerujący hinduscy naziści są tak niezdyscyplinowani, że aż chaotyczni. Nie potrafią na zebraniu utrzymać zgody dłużej niż pięć minut. Starać się narzucić Indiom system korporacyjny to tak, jakby próbować zarzucić żelazną sieć na falujący ocean, chcąc zmusić go do uległości."
Arundhati Roy "Algebra bezgranicznej sprawiedliwości"
Stanowisko partii socjalistycznej "Samajwadi Party" w dniu wyborów (Varanasi, 2012 r.)
Teksty są bardzo dobrze udokumentowane odniesieniami do źródeł pisanych, z wręcz naukową, archiwistyczną a może prokuratorską dokładnością. Cały czas jednak odnosiłem wrażenie ogólnikowości i niemożności dotarcia do sedna, choć (nomen omen) dosadnych stwierdzeń w tekstach jest sporo. Autorka nie bała się o polityce Stanów Zjednoczonych na bieżąco mówić tego, co uznawane tam było (i pewnie wciąż jest) za "antyamerykańskie",a w Europie czy nawet w Polsce, mówiono od dawna. Takie działania wymagają sporo odwagi i o tę odwagę pisarka apeluje też do innych zarówno w Indiach jak i poza nimi.
Choć trudno mi polecić tę publikację jako lekturę dobrą do czytania to wątki w niej zawarte i podjęte tematy nie powinny być obce nikomu, kto zainteresowany jest tematyką społeczno-gospodarczego rozwoju współczesnych Indii.