
I started this book when I was 17 but I never finished it. I remember that, at the time, I really liked it. Now, with 25 years I finished it and, it might be for personal growing or life itself that I did not found it so interesting anymore.
It's just another diary, interesting but not as much as it was when I was younger and "revolutionary", obsessed with everything related with el Che. Although I do want to do the trip he did, I would love to travel and visit all those places.
I would recommend it only if you like that type of books.
1- Jane Austen - Northanger abbey.
2- Gabriel García Márquez - La increíble y triste historia de la Cándida Eréndira y su abuela desalmada.
3- Ernesto Guevara - Diarios de motocicleta.
4- Gabriel García Márquez - La hojarasca.
5- Lemony Snicket - A bad beginnig
6- Lemony Snicket - The reptile room
7- Lemony Snicket - The wide window.
8- Ernesto Sábato - Cuentos que me apasionaron.
9- Fyodor Dostoyevsky - White nights
10- Suzanne Collins - The hunger games
11- Suzanne Collins - Catching fire.
Dzień 22 - Książka, przy której płakałam
Nie płaczę przy książkach. Staram się podchodzić do literatury na zimno, bez zbędnych emocji, jako że może wpłynąć to na odbiór czytanego tekstu. Zdarzyło mi się chlipać dwukrotnie - po raz pierwszy i przedostatni gdy miałam lat 9 i przebywałam na tzw "zielonej szkole" i po raz drugi i ostatni nie tak dawno, w moim fotelu. Oba te przypadki pozwalam sobie zaprezentować.
Okoliczność pierwsza: mam 9 lat, spędzam trzy tygodnie w Ustroniu Morskim. Mamy jakieś tam lekcje ale głównie zwiedzamy i objadamy się melbami (to akurat pamiętam do dziś!). W tych majowych okolicznościach przyrody jesteśmy zmuszeni czytać lektury szkolne - na pierwszy ogień idzie Spotkanie nad morzem, zaraz po nim następuje opowiadanie Romana Pisarskiego O psie, który jeździł koleją. Czytamy książkę na słonecznej plaży, książkę, w której główny bohater, pies Lampo oddaje życie za małą dziewczynkę. Do dziś nie jestem w stanie zrozumieć jak można było tak zepsuć nam tamten pobyt. Ryczałam jak bóbr.
Drugi raz i ostatni zdarzył się w roku 2008. Dostałam do ręki Dzienniki motocyklowe Ernesta Guevary. Nie potrafię wyjaśnić dlaczego, ale ta książka otworzyła mi oczy na świat. Nie potrafię o niej mówić bez wzruszenia. Od tamtej pory nieustannie jestem w podróży, rowerem, pieszo i stopem. Nie obchodzi mnie, co myślą tzw patrioci - Ernesto był idealistą a jego zapiski z okresu podróży po Ameryce Południowej pozwalają dostrzec w nim nie tylko bojownika z koszulek młodzieżowych, ale również młodego mężczyznę, który chce czerpać z życia pełnymi garściami.
To piękna książka. Dla włóczykijów.