„Młyn do mumii” przenosi nas do dziewiętnastowiecznej Pragi, gdzie główny bohater, komisarz Leopold Durman, prowadzi śledztwo w sprawie serii makabrycznych morderstw.
„w czasach, kiedy Niemcy jeszcze porozumiewali się na drzewach bekaniem, Czesi już pisali wiersze”
Petr Stančík „Młyn do mumii”
Autor przekracza wiele granic literackiego smaku i gatunku. W trakcie lektury przechodzimy więc od retro kryminału do awanturniczej powieści przygodowej wkraczającej równie ochoczo na miejsce zbrodni co do burdelu czy knajpy. Przy okazji musimy przebrnąć przez elementy wyrwane żywcem z romantycznych poematów wzbogaconych o fantasy czy fantastykę naukową. Nieustannie towarzyszy nam niczym rzeka, niekończący się spis czeskich piw i opisów co bardziej krwistych dań. Układa się z tego dość składna, choć w sumie trochę męcząca całość, która często musi być zszywana interwencją fantastycznych istot i sił pochodzących spoza świata realnego. Choć może się też wydawać, że świat realny i fabuła książki nie jest wcale zszywana, lecz rozdzierana przez fantastyczną otoczkę... Trudno mi to do końca ocenić.
Książkę można polecić miłośnikom retro-kryminałów i momentami karkołomnych rozwiązań, nie przejmujących się fizyką i logiką świata realnego. Mnie urzekły smaczki dotyczące życia społeczeństwa czeskiego w politycznych austro-węgierskich ramach.
Książkę w wersji elektronicznej można kupić np. w księgarni Ebookpoint: Petr Stančík "Młyn do mumii".