logo
Wrong email address or username
Wrong email address or username
Incorrect verification code
back to top
Search tags: niewolnictwo
Load new posts () and activity
Like Reblog Comment
show activity (+)
review 2016-12-28 11:29
I to się nazywa debiut!, czyli o "Drodze do domu" Yaa Gyasi
Droga do domu - Yaa Gyasi

Droga do domu długo będzie mi się kojarzyć z Czarnymi Skrzydłami, inną powieścią przedstawiającą losy czarnoskórych niewolników. Z tym, że Czarne Skrzydła pozwoliłem sobie uznać za powieść słabą, a Droga do domu to rzecz autentycznie dobra.

 

Historia zaczyna się w wieku XVIII na terenach dzisiejszej Ghany. Dwie siostry, nie wiedząc o sobie nawzajem, stają się częścią odwiecznego konfliktu między plemionami Fante i Asante. Wojny wykorzystują Brytyjczycy, za każdym razem od zwycięskiej strony odkupując niewolników z zamiarem sprzedaży do Stanów lub na Jamajkę. Czytelnik w kolejnych rozdziałach poznaje losy kolejnych pokoleń, gdzie potomstwo jednej z sióstr pozostaje w Afryce, a drugiej dociera do USA.

 

Każdy rozdział opowiada o jednej postaci, czasem jedynie wspominając przodków. Każdy rozdział jest swego rodzaju opowiadaniem o człowieku i trudach, z jakimi przyszło mu się mierzyć. Siłą książki jest właśnie opowieść o życiu, są to często wzruszające, tragiczne historie, ale w żaden sposób nie odniosłem wrażenia, że nachalne. W przeciwieństwie do Czarnych Skrzydeł, które posiadają wartość głównie polityczną, Droga do domu to przede wszystkim literatura. Jasne, że można by książkę podciągnąć pod przeróżne dziejące się na świecie sytuacje, ale naprawdę można to uczynić z każdym jednym produktem kultury. Droga do domu to faktycznie dobre historie, nie promujące żadnych przekonań poza podstawowymi: wszyscy powinniśmy być równi. Nie jesteśmy, i pewnie nigdy nie będziemy, ale powinniśmy być.

 

Zaskoczeniem dla mnie był także talent autorki do pokazania historii mieszkańców Złotego Wybrzeża. Bo momenty w Stanach Zjednoczonych fascynują w oczywisty sposób; te wszystkie koleje losu, niewolnictwo, wojna, a potem i tak segregacja i odgórne sterowanie grupami społecznymi poprzez nie tylko przepisy i ustawy, ale nawet blokady rozwoju dzielnic czy trzymanie w ryzach poprzez narkotyki. Samo życie, znane fakty. A i tak pisane bez przeżywania martyrologii, bez mesjanizmu - to po prostu dobre opowieści. Jednak połowa książki dotyczy kolejnych pokoleń w Afryce, które są równie dramatyczne, i równie ciekawe, a pod pewnymi względami nawet ciekawsze, bo szeroko w popkulturze nieznane. Pewnie, że ostatni rozdział zalatuje trochę hollywoodem, ale to debiut bardzo młodej dziewczyny, może nie potrafiła się powstrzymać, może wydawca nalegał, w sumie to wszystko jedno: książka i tak jest bardzo dobra.

 

Homegoing

Wydawnictwo Literackie 2016

Like Reblog Comment
show activity (+)
review 2016-08-14 12:56
Temat godny szacunku, ale wykonanie dalekie od ideału, czyli o "Czarnych skrzydłach" słów parę
Czarne skrzydła - Sue Monk Kidd

Poprawność polityczna skłania do przedstawienia Czarnych skrzydeł w samych superlatywach. Nie można inaczej mówić o książce przedstawiającej losy niewolników w Stanach Zjednoczonych, nie wypada! Jest to jednak powieść wcale nieokreślona jako “dla dzieci”, stąd czytelnik spodziewa się po niej czegoś więcej, niż tylko powielenia starego jak świat schematu: my, dobrzy, uczciwi walczymy z tymi złymi, nieuczciwymi, i gdy poniesiemy już odpowiednio imponujące ofiary, to na pewno zwyciężymy. Jednak trudno to “coś więcej” znaleźć, książka od początku do samego końca jest niestety czarno-białym przedstawieniem sytuacji, która czarno-biała wydawać się może jedynie najmłodszym i tylko największym idealistom.

 

Zdziwienie czytelnika trwa od pierwszych stron powieści. Zdziwienie i poczucie niejasności, coś tu nie gra. Jakim bowiem cudem mała dziewczynka, wychowywana w posiadłości białych, oczywiście posiadających niewolników, miałaby tak sama z siebie stwierdzić, że to jest złe? Bez żadnego większego zdarzenia, bez momentu przełomowego? Jasne, takich wydarzeń spotka kilka w dzieciństwie, jednak ona - bohaterka, Sara Grimke - jest przeciwna obecnemu stanowi rzeczy od samego początku, odkąd pamięta. Nie jestem w stanie tego zaakceptować.

 

Podobnie trudno mi zaakceptować wyraźne wywyższenie czarnych; przedstawienie niewolników jako ludzi niezwykle skomplikowanych. Cwanych - jasne. Sprytnych - oczywiście. Mających doskonały instynkt przetrwania - no wiadomo. Jednak tu ciemnoskórzy występują niczym od dawien dawna uświadomieni mędrcy, na tle zdecydowanie prostszych umysłowo właścicieli o białej skórze.

 

To jest zbyt proste ukazanie sceny, to nie jest rzeczywistość. Książce brakuje polotu w opisywaniu faktów, jest jak nie powieść, ale komiks o superbohaterach. Fajnie, że poznaliśmy dzięki niej siostry Grimke - postaci autentyczne, które na wiele lat przed secesją promowały nie tylko odejście od niewolnictwa, ale także zwiększenie roli kobiet w społeczeństwie. Dobrze jest dowiedzieć się o ich istnieniu, to inspirujący fakt. Ale przedstawienie postaci jest tak mało wiarygodne, że aż komiksowe; jest to historia zbyt prosta, w której o wiele większe znaczenie ma efekt działalności sióstr i to, co po sobie pozostawiły. Jednak ja nie poznając porządnej genezy, rzetelnej, autentycznej i brzmiącej realistycznie nie jestem w stanie się zachwycać historią, bo choć tło jest inspirujące, to wykonanie bardzo przeciętne. Jak ktoś pragnie rzewnej historii o trudnym losie niewolników, to wciąż o wiele lepszą lekturą pozostaje Chata wuja Toma, notabene powstała podobno także na kanwie opowieści sióstr Grimke, rzecz o wiele lepiej napisana i znacznie mocniej chwytająca za serce.

 

The Invention of Wings
Wydawnictwo Literackie 2014

More posts
Your Dashboard view:
Need help?