Wcześniej przeczytałam trzy pierwsze tomy serii Lux. Teraz tę nową serię. I prawdę mówiąc zagubiłam się we własnych przemyśleniach. Dlaczego? Bowiem mam obraz z jakby dwóch stron. Seria Lux opowiadała nam o życiu ludzi i Luxian, o ich trudach, akceptacjach. Byli tymi dobrymi kosmitami, którzy chcieli po prostu żyć na dobrej planecie, walcząc nie tylko z ograniczeniami Rządu, ale także inną rasą, która odpowiedzialna była za zniszczenie ich planety, Arumi. W tej serii mamy spojrzenie właśnie od strony rasy Arumi, którzy są tak naprawdę jedyną obroną ludzkości przed Luxianami, rasą rządną władzy, którzy twierdzą, iż są najlepsi, na górze łańcucha pokarmowego, a ludzkość to jedynie mróweczki na ich rozkazy. Chcą zagłady ludzkości i rządzić Ziemią, jako swoją planetą. A to właśnie Arumi widzą prawdę, znają ją i próbują walczyć. Nawet w momencie, gdy Rząd staje po stronie Luxian.
I teraz tak sobie siedzę i próbuję dojść, kto jest dobrem, a kto złem. Mam wrażenie, że w każdym gatunku - Luxian, Arumi i Ludzi, są chodzące mendy, rządne władzy za wszelką cenę, uznające się za wyższość. Ale są i ci porządni, którzy po prostu chcą żyć. I chyba właśnie ta prawda jest tu - po środku tego wszystkiego.
Co nie zmienia faktu, że wojna o naszą planetę, o planetę Ziemia, wisi na włosku, a znający prawdę ukrywają się, by przeżyć.
Książka zdecydowanie warta przeczytania. Mamy tu zbrodnię, krew i romans, seks. Mamy dokładnie wszystko, czego można chcieć od dobrego urban fantasy i paranormal romance. Oczarowała mnie. I choć seria Lux była skierowana do starszej młodzieży i młodych dorosłych, tak ta zdecydowanie dla młodych dorosłych i dorosłych czytelników. Miło spędza się z nią czas. Wciąga. Czasem zniewala. Nie jeden raz miałam ochotę wejść w akcję i potrząsnąć bohaterami. Porządnie. I wiem, że chcę jeszcze. Chcę kolejnych tomów. Polecam